f l y f i s h i n g . p l 2024.05.02
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: PZW Nowy Sącz - jest tam kto?. Autor: Jerzy Kowalski. Czas 2024-05-02 10:48:26.


poprzednia wiadomosc Odp: Team T a promocja łowisk : : nadesłane przez S. Cios (postów: 2011) dnia 2023-01-11 15:27:10 z *.static.chello.pl
  Choć temat dotyczy Strwiążu, to jednak jest on szerszy i głębszy, gdyż dotyczy także innych aspektów.

Wczoraj otrzymałem od przyjaciela z Niemiec informacje, że ma "mieszane uczucia", żeby przyjechać nad
San, bo już tam był kilka lat temu. Podaję uzasadnienie w roboczym przekładzie: "Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".


  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Team T a promocja łowisk [26] 11.01 23:41
 
Witam.
To jest dobry przykład innego aspektu przeróżnych OS-ów na wodach PZW.
Ale także innego wykorzystania wód ogólnodostępnych.
Unormowane prawem jest tylko wykorzystanie infrastruktury wodnej i brzegowej nad wodami
ogólnodostępnymi.
Samo korzystanie komercyjne z wody już nie.
Otóż jak wszem i wobec wiadomo, można w naszym kraju, tak po socjalistycznemu, za zupełną darmoszkę,
związać dziłalność gospodarczą z wodami państwowymi (czytaj - naszymi ale i równocześnie bezpańskimi,
niczyimi, itp. okrelenia).
I czerpać z tego korzyści materialne pełnymi garściami, w glębokim poważaniu mając zarówno właściciela (my
- społeczeństwo) jak i każdego jednego użytkownika (dzierżawcę obwodu rybackiego na ten przykład) takiej
wody.
To jest właśnie brak kompleksowego podejścia prawnego do wód będących w gestii PGW WP.
Są dwa dobitne przykłady takiego wykorzystania bezpańskich (bo państwowych) wód:
Pierwszym jest oganizowane przez podmioty gospodarcze wszelkiego radzaju spływów (kajaki, rafting,
pontony, tratwy, hausboty, itp.)
No i drugim właśnie przewodnictwo wędkarskie ... oraz coraz bardziej również - przewodnictwo turystyczne po
wodach.
Teoretycznym jest więc sytuacja że na jakimś małym kawałku wody atrakcyjnej dla nas - wędkarzy, czy też
ogólnie dla szerszej grupy społeczeństwa, spotka się w tym samym czasie i naraz tak z tysiąc
zoraganizowanych kajaków, pontnów czy tratew z drugim tysiącem wędkarzy zaopatrzonym w siłę
przewodniczą miejscowych gajdów
Wszyscy naraz będą słać w swoim kierunku kurwiki w oczach i bluzgi, a wieczorem przy suto zakrapianym
ognisku ponarzekają na siebie używając już bardziej konkretnych, jakże swoisko brzmiących określeń ...

Z racjie tego że na sąsiednim forum muchowym (Jerkbait) toczy się żywa dyskusja obecnie, nawiąże do niej,
pokazując różnicę w takim użytkowaniu wody i lasu w naszym kraju - lasy traktowane są jako teren zakładu
przemysłowego (w uproszczeniu) i takie rzeczy za każdym razem muszą mieć pozwolenie lokalnego
gospodarza (tak to nazwijmy). W lesie nie pojeździsz żadnym pojazdem mechanicznym (oprócz roweru),
nawet koniem legalnie nie pojeździsz bez pozwolenia. NIe rozpalisz ogniska, nie rozbijesz namiotu, nie
zanocujesz w nim bez sformalizowania tego. Nie zorganizujesz żadnej wycieczki komercyjnej z przewodnikiem
- nawet zorganizowane grzybobrania (komercyjne wyjazdy na grzyby) muszą być zgłaszane (mało kto to robi
nie zdając sobie sprawy że grozi to mandatem). Samemu czy z rodziną możesz niemal wszystko w lesie, bo to
dobro narodowe i społeczne (nawet lasy prywatne). Ale jak zaczynasz cokolwiek komercyjnego w nich kręcić,
to już nie ma wolnej amerykanki - musisz to sformalizować a nawet czasem zapłacić za to (podkreślam słowo -
czasem).
I nikt nie narzeka oraz wszyscy są zadowoleni z tego faktu, bo społeczeństwo rozumie i kaceptuje to, że np.
można okresowo całkowicie zakazać lokalnie wstępu do lasu ze względów pożarowych, czy obwiązuje zakaz
wstępu na powierzcnie objęte pracami leśnymi żeby kogoś lecące drzewo nie zabiło.
Z reguły nie nadużywa takich zakazów - na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat chyba tylko jeden raz
przegięto takim zakazem przy covidzie. Ale to już raczej polityka była.
W przypadku wód państwowych, nie ma żadnych, kompleksowych unormowań prawnych, czego pokłosiem
jest właśnie np. ich stan pod kątem przyrodniczym i rybostanowym, czego my wędkarze doświadczamy
właśnie na własnej skórze.
Są osobne przepisy w wielu różncych aspektach wykorzystania wody, ale brak tej klamry ich spinających -
dobrym przykładem była Odra ... każe RZGW wydaje sobie a muzom decyzje wodnoprawne o poborze wód i
ich odprowadzaniu, bez jakiejkolwiek korelacji na przestrzeni całego dorzecza. Brak jest takich prostych
wydawać by się mogło przepisów, jak używanie soli do utrzymania dróg publicznych, z któych to następnie ta
sól wędruje przecież do wód powierzchniowych w naszym kraju (setki tysięcy ton rocznie to jest). Przykładów
mozna by mnożyć ...
Pozdrawiam.
PS. A miało być o gajdingu i "promocji łowisk" ...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [21] 12.01 10:14
 
Witam.
To jest dobry przykład innego aspektu przeróżnych OS-ów na wodach PZW.
Ale także innego wykorzystania wód ogólnodostępnych.
Unormowane prawem jest tylko wykorzystanie infrastruktury wodnej i brzegowej nad wodami
ogólnodostępnymi.
Samo korzystanie komercyjne z wody już nie.
Otóż jak wszem i wobec wiadomo, można w naszym kraju, tak po socjalistycznemu, za zupełną darmoszkę,
związać dziłalność gospodarczą z wodami państwowymi (czytaj - naszymi ale i równocześnie bezpańskimi,
niczyimi, itp. okrelenia).
I czerpać z tego korzyści materialne pełnymi garściami, w glębokim poważaniu mając zarówno właściciela (my
- społeczeństwo) jak i każdego jednego użytkownika (dzierżawcę obwodu rybackiego na ten przykład) takiej
wody.
To jest właśnie brak kompleksowego podejścia prawnego do wód będących w gestii PGW WP.
Są dwa dobitne przykłady takiego wykorzystania bezpańskich (bo państwowych) wód:
Pierwszym jest oganizowane przez podmioty gospodarcze wszelkiego radzaju spływów (kajaki, rafting,
pontony, tratwy, hausboty, itp.)
No i drugim właśnie przewodnictwo wędkarskie ... oraz coraz bardziej również - przewodnictwo turystyczne po
wodach.
Teoretycznym jest więc sytuacja że na jakimś małym kawałku wody atrakcyjnej dla nas - wędkarzy, czy też
ogólnie dla szerszej grupy społeczeństwa, spotka się w tym samym czasie i naraz tak z tysiąc
zoraganizowanych kajaków, pontnów czy tratew z drugim tysiącem wędkarzy zaopatrzonym w siłę
przewodniczą miejscowych gajdów
Wszyscy naraz będą słać w swoim kierunku kurwiki w oczach i bluzgi, a wieczorem przy suto zakrapianym
ognisku ponarzekają na siebie używając już bardziej konkretnych, jakże swoisko brzmiących określeń ...

Z racjie tego że na sąsiednim forum muchowym (Jerkbait) toczy się żywa dyskusja obecnie, nawiąże do niej,
pokazując różnicę w takim użytkowaniu wody i lasu w naszym kraju - lasy traktowane są jako teren zakładu
przemysłowego (w uproszczeniu) i takie rzeczy za każdym razem muszą mieć pozwolenie lokalnego
gospodarza (tak to nazwijmy). W lesie nie pojeździsz żadnym pojazdem mechanicznym (oprócz roweru),
nawet koniem legalnie nie pojeździsz bez pozwolenia. NIe rozpalisz ogniska, nie rozbijesz namiotu, nie
zanocujesz w nim bez sformalizowania tego. Nie zorganizujesz żadnej wycieczki komercyjnej z przewodnikiem
- nawet zorganizowane grzybobrania (komercyjne wyjazdy na grzyby) muszą być zgłaszane (mało kto to robi
nie zdając sobie sprawy że grozi to mandatem). Samemu czy z rodziną możesz niemal wszystko w lesie, bo to
dobro narodowe i społeczne (nawet lasy prywatne). Ale jak zaczynasz cokolwiek komercyjnego w nich kręcić,
to już nie ma wolnej amerykanki - musisz to sformalizować a nawet czasem zapłacić za to (podkreślam słowo -
czasem).
I nikt nie narzeka oraz wszyscy są zadowoleni z tego faktu, bo społeczeństwo rozumie i kaceptuje to, że np.
można okresowo całkowicie zakazać lokalnie wstępu do lasu ze względów pożarowych, czy obwiązuje zakaz
wstępu na powierzcnie objęte pracami leśnymi żeby kogoś lecące drzewo nie zabiło.
Z reguły nie nadużywa takich zakazów - na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat chyba tylko jeden raz
przegięto takim zakazem przy covidzie. Ale to już raczej polityka była.
W przypadku wód państwowych, nie ma żadnych, kompleksowych unormowań prawnych, czego pokłosiem
jest właśnie np. ich stan pod kątem przyrodniczym i rybostanowym, czego my wędkarze doświadczamy
właśnie na własnej skórze.
Są osobne przepisy w wielu różncych aspektach wykorzystania wody, ale brak tej klamry ich spinających -
dobrym przykładem była Odra ... każe RZGW wydaje sobie a muzom decyzje wodnoprawne o poborze wód i
ich odprowadzaniu, bez jakiejkolwiek korelacji na przestrzeni całego dorzecza. Brak jest takich prostych
wydawać by się mogło przepisów, jak używanie soli do utrzymania dróg publicznych, z któych to następnie ta
sól wędruje przecież do wód powierzchniowych w naszym kraju (setki tysięcy ton rocznie to jest). Przykładów
mozna by mnożyć ...
Pozdrawiam.
PS. A miało być o gajdingu i "promocji łowisk" ...


Pisałem już wcześniej o tym, parę miesięcy temu.

Wszyscy Ci, którzy korzystają z wód, w tym przypadku P&L w sposób komercyjny, tzn. uzyskujący korzyści z tego w sposób materialny powinni płacić za to kasę.
Przewodnicy wędkarscy, firmy wędkarskie, szkółki wędkarskie, itp.Nie wiem czy brak przepisów jest tu problemem, przymykanie oka na to przez Zarządy okręgów czy po prostu nie myślenie w ogóle o tym.



 
  Odp: Team T a promocja łowisk [20] 12.01 14:04
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [19] 12.01 16:29
 
Przewodnik korzysta z wody czy łowiący? Łowiący raczej płaci. Przewodnik jedynie "miele gębą".
Poza tym pamiętaj, każdy ma nieograniczony (teoretycznie) dostęp do wody. Jeżeli przewodnik nie łowi
ryb teoretycznie nie musi nawet płacić za wejście na wodę. Porzucać kijem/zestawem nikt mu nie może
zabronić (pisałem o tym). Warunkiem jest brak haczyka na końcu zestawu. Wełną może rzucać przez cały
rok na okrągło nie tworząc presji. Ewentualnie depcząc jedynie wodę, a tego nikt nikomu nie może
zabronić. Chyba że w Parkach narodowych (chyyyba) czy w rezerwatach (chyyyyba). Podejrzewam że to
chyba to raczej na 100% nie.

Nawet sposób komercyjny nie jest chyba wytłumaczeniem i przymusem do płacenia bo gdyby tak było, to
każdy kajakarz, pontoniarz (inne przypadki) płaciliby dzierżawcy czyli PZW. Wodom Polskim może ktoś
płaci.


Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków stowarzyszenia...itd itd

Kajakarz nie płaci za łowienie ryb a powinien płacić za umożliwienie korzystania. Jeśli szkodzi środowisku wodnemu, czyli min. rybom to już część tej kasy powinna trafiać do PZW>

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [18] 12.01 17:25
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [17] 12.01 20:12
 
"Żeby nie było, że się czepiam.
Przewodnik nie musi łowić ale wprowadza tam od jedno do kilku osób i oni wędkują. On wykonuje pracę
polegającą na pokazywaniu, oprowadzaniu, przekazywaniom sugestii dotyczącej łowienia. I pobiera za to
wynagrodzenie więc korzysta z wód PZW, korzysta z ryb tam zarybianych przez członków
stowarzyszenia...itd itd

______

Trochę to naciągane. Teoretycznie każdy opisujący coś w mediach jest więc przewodnikiem. "Jaka
mucha, jaki zestaw,kiedy, gdzie, na co, o jakiej porze,itd, itp". Wszyscy jesteśmy przewodnikami.
Zwłaszcza piszący i w pewien sposób pomagający innym.

Dlatego znowu powtórzę, podział łowisk na różnych właścicieli. Nie dla wszystkich, do tego za darmoszkę
jak od dawna.
Dla tzw. "gości" spoza klubów, związków, kół jedynie limitowane licencje jednodniowe wydawane w
zależności od decyzji gospodarzy. Nie na tydzień do przodu, nie na rok, nie rezerwowane rok wcześniej.
Lub rezerwowane i zapłacone, jak komu wygodniej.

Nie żebym się kogoś czepiał. Ani gości, ani przewodników. Ani, Ani, Basi, Ewy, Gosi. One też łowią.


Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają, uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne ?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [15] 13.01 07:15
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [14] 13.01 08:14
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze względu na to, że rózne już dziwne sytuacje widziałem nad wodą...

 
  Odp: Team T a promocja łowisk [13] 13.01 09:47
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [8] 13.01 10:02
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [6] 13.01 10:12
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne


Po dupach to tylko w przypadku Niemców od Simmsa.
No bo jak wróg ojczyzny to na pewno też i gej. Ci spod znaku T i P z kotwicą są tak siarczyście męscy, że
jak stają nad brzegiem rzeki to woda zamarza na przelewach.
Odległość pomiędzy nimi mierzona jest w latach świetlnych.
Szczególnie jeśli pomiary dotyczą kultury osobistej.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [5] 13.01 11:52
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [4] 13.01 12:06
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów, prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [3] 13.01 13:08
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 13.01 13:16
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 13:21
 
kultury osobistej.

Odezwał się ten z kulturą osobistą hahhahahh
Ludzie 🤣🤣🤣🤣


Twój prowokacyjny wpis nołnejmie utrwala mnie jedynie w
przekonaniu,
że mam niebywały dar przyciągania do siebie idiotów,
prostaków i wszlkiego innego internetowego
plugastwa.


Racja. Muchy ciągnie do łajna...

auć..... ale pocisk




Pajacami jesteście.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 14:00
 




Pajacami jesteście.


Teeee bami, przestań się wywyższać.
Gołym okiem widać, że cię to przerasta
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:35
 
Z tym wpierdolem to chyba pojechałeś...

tak, przerysowałem aczkolwiek napisałem tak, ze
względu na to, że rózne już dziwne sytuacje
widziałem nad wodą...



A jaka jest odległość pomiędzy brodzącymi?


klepią się po dupach. to jasne



Doskonałe!

Kupuję taki dowcip.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:05
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:26
 
To już jest nieaktualne (spojrzałem na starszy druk). Teraz każdy okręg sam sobie ustala RAPR. W
mazowieckim jest 25 m dla brodzącego.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 13.01 10:07
 
Wg RAPR 50 m. Czy ktoś nad wodą ma taką miarkę?
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:21
 
Teraz raczej 25m. Kiedyś było 50m
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 13.01 10:16
 
"Nie czepiam się. Dziennikarz to nie przewodnik Ale znane są sytuacje, gdzie po publikacji w czasopiśmie
przyjeżdżały tabuny ludzi i kończyło się łowisko czy rzeka
Co do przewodników. Wprowadzenie licencji, opłata za korzystanie z wody i tego co w niej plywa nie jest
niczym dziwnym bo dlaczego ma nie byc?
Bo inaczej wygląda to tak jak napisał Staszek Cios. Tabun ludzi z zagranicy A na pograniczu wpierdol bo
komuś się coś nie podoba bo zabiera biznes. A gdzie w tym wszystkim wędkarze co palca składki, dbają,
uczestniczą w życiu rzeki...
Ktoś pobiera kasę, musi wiedzieć że są jakieś zasady.

To naprawdę takie dziwne?"

___________

Eeeehhhh. Powiem inaczej.
Jako "współgospodarze" (wędkarze, członkowie kół) chcieliśmy zgodnie z zasadą PZW aby na OS
obcokrajowcy płacili więcej to się nie dało. Tłumaczone to było "dyskryminacją" (!!!!!). Nie wolno nikogo
dyskryminować.
Inny przykład to zniesienie opłat rocznych na Odcinek Specjalny Sanu. Jak jest po naszych wnioskach
doskonale widać od lat. Oczywiście nie proponowaliśmy tego jako zemsta za coś dla kogoś, lecz kierowani
logicznym myśleniem i wynikami tego co widzieliśmy na oczy. Żadnych fantazji czy zmyślonych zwidów.

Rozumiesz? Jak wiec chcesz (lub możesz) proponować aby od przewodników, szkółek wędkarskich i innych
czerpiących zyski "strugać" kasę podwójnie? Spróbuj to wytłumaczyć, uzasadnić i wprowadzić na Zarządzie
Okręgu. Jeżeli jesteś członkiem Okręgu Krosno (jak inni koledzy zamiejscowi) proszę, przyjść na zebranie w
swoich kołach i podrzucić taki wniosek do Okręgu. Jestem za jak za wieloma innymi rozsądnymi wnioskami.

Ci wędkarze o których się martwisz to ja między innymi. Na uboczu, unikają znanych zadeptanych
miejscówek. Łowią gdzie indziej aby nie przeszkadzać lub nie "wbijać się". Bardzo często odpuszczają
łowienie w weekendy, w wakacje, w pełni sezonu. Rozumiesz teraz frustracje miejscowych? Mieć wodę i nie
móc na niej łowić.
Wyobrażasz sobie że ja mieszkając w Lesku nie łowię od mostu (Huzele) w górę Sanu? Właśnie ze względu
na presję jaka była od 2008r. Dopiero od dwóch lat gdy wędkarze przyjezdni znikli z Sanu kilka razy tam
zaglądnąłem. Łowiłem dużo niżej. Ostatnimi laty nawet bliżej Osławy niż Leska. Taką presję stwarzałem na
Sanie. Na najlepszym (teoretycznie) odcinku czyli od ujścia Hoczewki do (min.) mostu w Lesku. Odcinku gdzie
jeszcze 20-30 lat temu 1 stycznia po Sylwestrowej lekkiej balandze, szedłem na wytrzeźwiałkę z kijem na
pstrągi. Przez górę, o świcie, zero snu. 1 stycznia na nogach przez śnieg powyżej kolan, na Łączki od strony
Leska. Łowienie z brzegu, spinning. Skończyło się ok 2003-2005r. Złe to było? Zero wchodzenia do wody, zero
auta, zero (prawie) ludzi, zero tłoku. Looknij tutaj na Forum w historyczne wpisy co i kto pisał o rybności,
zachęcał do przyjazdów, dawał wskazówki "na co i gdzie". Jednym słowem "wiadomości z łowiska", "relacje z
zawodów", itd, itp. Samo (presja) się nie zrobiło.

Rozumiem jednak doskonale problem ścisku i nerwówy gdy chcesz wejść na wodę a tam ciasno i trzeba
odpuścić. Tak rzeczywiście niejednokrotnie było. Im więcej ryb, tym bardziej. Dlatego "brak ryb" nie jest zły.
Miejscowy zawsze coś sobie gdzieś znajdzie. A przyjezdni? Ci muszą niestety liczyć na przewodnika
"dziennikarza", influencera czy real guide których proponujesz obciążać za doświadczenie i pomoc. Oraz
oczywiście za esploatację (często nadmierną i do zera) wody za ich przyczyną. Błędne myślenie.

Ani ich nie bronię, ani nic do nich nie mam. Wiem jednak że to się nie da skoro z przykładów wyżej też się nie
dało.

Pzdr.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:37
 
Podzielam opinię, że kwestia komercyjnego wykorzystania wody publicznej wymaga jakiegoś
uregulowania. Chodzi nie tylko o to, że osoby przedsiębiorcze korzystają bezpłatnie z pracy innych osób,
ale także o kwestie środowiskowe (np. nadmierna liczba użytkowników może wpłynąć ujemnie na stan
środowiska).
Ostatnio kolega ze Szwecji zwrócił moją uwagę na aktualne zasady znanego łowiska na rzece Kajtum - w
górach, gdzie można dojechać tylko helikopterem.
https://fishyourdream.com/fiske/harr/fjallfiske-i-lappland-tjuonajokk/
(trzeba kliknąć na wersję angielską). Dla osób mających trudności z j. szwedzkim i angielskim podaję
skrót:
- łowisko jest w gestii społeczności lokalnej; obecność innych osób jest ściśle kontrolowana i
reglamentowana;
- połów odbywa się wyłącznie z udziałem przewodnika,
- klienci mogą rezerwować tygodniowy pobyt na łowisku (w tym noclegi) - od niedzieli do niedzieli,
- klienci odbierani są na lotnisku w Kirunie, przewożeni helikopterem na łowisko, i odwożeni z powrotem.
- połów ukierunkowany jest na lipienie i pstrągi;
- jednorazowa grupa liczy ok. 16 osób.
- Opłata za tydzień (all-inclusive) wynosi 39 tys. SEK (ok. 18 tys. PLN). Połów szczupaka wymaga
dodatkowej opłaty 3000 SEK za dobę.

Wg stanu na 10 stycznia br. były jeszcze tylko dwa wolne tygodnie w sierpniu br. Trzeba się więc spieszyć,
jeśli ktoś chciałby się tam wybrać w tym roku.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:38
 
Podzielam opinię, że kwestia komercyjnego wykorzystania wody publicznej wymaga jakiegoś
uregulowania. Chodzi nie tylko o to, że osoby przedsiębiorcze korzystają bezpłatnie z pracy innych osób,
ale także o kwestie środowiskowe (np. nadmierna liczba użytkowników może wpłynąć ujemnie na stan
środowiska).
Ostatnio kolega ze Szwecji zwrócił moją uwagę na aktualne zasady znanego łowiska na rzece Kajtum - w
górach, gdzie można dojechać tylko helikopterem.
https://fishyourdream.com/fiske/harr/fjallfiske-i-lappland-tjuonajokk/
(trzeba kliknąć na wersję angielską). Dla osób mających trudności z j. szwedzkim i angielskim podaję
skrót:
- łowisko jest w gestii społeczności lokalnej; obecność innych osób jest ściśle kontrolowana i
reglamentowana;
- połów odbywa się wyłącznie z udziałem przewodnika,
- klienci mogą rezerwować tygodniowy pobyt na łowisku (w tym noclegi) - od niedzieli do niedzieli,
- klienci odbierani są na lotnisku w Kirunie, przewożeni helikopterem na łowisko, i odwożeni z powrotem.
- połów ukierunkowany jest na lipienie i pstrągi;
- jednorazowa grupa liczy ok. 16 osób.
- Opłata za tydzień (all-inclusive) wynosi 39 tys. SEK (ok. 18 tys. PLN). Połów szczupaka wymaga
dodatkowej opłaty 3000 SEK za dobę.

Wg stanu na 10 stycznia br. były jeszcze tylko dwa wolne tygodnie w sierpniu br. Trzeba się więc spieszyć,
jeśli ktoś chciałby się tam wybrać w tym roku.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 12:49
 
1. Zgadzam się co do ujęcia w ramy przepisów kajakarstwa i wszelkich odmian sportów wodnych na
rzekach i nawet nie chodzi mi o jakieś "opłaty" firm organizujących te wszystkie spływy na rzecz WP
bo te środki i tak przepadną w czeluściach państwa z dykty. Główną potrzebą jest kontrola i
ograniczenie presji kajakarskiej. W obecnym stanie gdy na dowolny strumień jaki tylko wymyśli
organizator, a wymyślają coraz mniejsze i bardziej dzikie, żeby klienci poznali smak "kajakowego
hardcoru"  może wejść dowolna liczba jednostek nikt nie myśli o skutkach przyrodnicznych takich
najazdów. Poza tym jest ewidentny konflikt interesów między wędkarzami, którzy przecież łożą na
rzecz wód za możliwość łowienia ryb w sytuacji gdy nic nie łożący utrudniają tym pierwszym a nawet
uniemożliwiają korzystanie z wody, za co zapłacili. Na rzekach formatu Dobrzycy, górnej Słupii (czego
sam doświadczyłem), Łupawy jak kajaki zaczną jechać przeważnie od ok. 8 rano wędkarz nie ma
czego szukać do wieczora. Kiedyś tak było w lecie ale obecnie sezon kajakarski rozciągnął się na
większość roku. Kolejna promocja.
2. Czy przewodnicy wędkarscy i szkółki powinny płacić na rzecz właściciela wody na której prowadzą
działalność? Tu mam wątpliwość, choć co do zasady pewnie tak. To w PL naprawdę ciężki kawałek
chleba, poza tym przecież firmy takie odprowadzają CIT, więc za darmo działalności nie prowadzą.
Natomiast na pewno powinny zachować klasę i przykładowo nie ciągać w maju klientów po sanowych
płaniach i pokazywać im jak i gdzie łowić lipienie, które, jak wiemy w maju są na niezłym "żarciu".  A
tak było nie raz. Podobnie z głowatkami. A jak już prowadzają Niemców, zwłaszcza gdy są ubrani w
ciemne kurtki, to zakazać im okrzyków w ich języku bo to naprawdę źle się kojarzy nawet po 80
latach
3. Porównanie lasów ALP do zakładu produkcyjnego jest bardzo adekwatne do tego co się tam
obecnie wyprawia.
4. Jazda pojazdami mechanicznymi po lasach i to w wielu przypadkach w 100% legalna to kolejna
plaga naszych czasów. Prywatne lasy w Gorcach i Beskidach zostały w dużym stopniu zawłaszczone
przez półgłówków na quadach i crossach.

Reasumując, obecnie najważniejszą kwestią nie są opłaty z tytułu takiego czy innego użytkowania
tego czy tamtego dobra, bo ludzi póki co stać na to (najwyżej wezmą kredyt), ale ograniczenie presji
ludzkiej na rzeki, jeziora, lasy, ogólnie przyrodę. Niestety ale powstał taki trend i obawiam się, że jest
to trwałe zjawisko, że ludzie by wypełnić swój wolny czas mają przymus bycia wszędzie tam gdzie
wypada być, gdzie bywają ich znajomi, sąsiedzi, koledzy z pracy, gdzie Internet podpowiada, nad
wodą, pod wodą, w górach, nad morzem, w powietrzu, w tropikach, za Kołem Polarnym, latem,
jesienią, zimą a by czasu nie tracić na naukę i rozpoznanie z pomocą przychodzą przewodnicy i
instruktorzy. Do tego dochodzi relatywna taniość i nieograniczona dostępność sprzętu, mamy do
dyspozycji nawet helikoptery, nie mówiąc o tanich liniach, aparatach do nurkowania, łodziach, autach
4x4, echosondach, kamerach, wędkach, Simmsach, taliowanych nartach, można tak wymieniać do
wieczora i prawie nikt tej presji nie próbuje limitować no bo jak to? Limitować rozwój?  Zrezygnować z
promocji regionu?
A powinien, bo czas się kończy.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 14:16
 
"Poza tym jest ewidentny konflikt interesów między wędkarzami, którzy przecież łożą na
rzecz wód za możliwość łowienia ryb w sytuacji gdy nic nie łożący utrudniają tym pierwszym a nawet
uniemożliwiają korzystanie z wody, za co zapłacili."
____

Z tymi żalami to chyba nie do PZW. Wypadałoby do RZGW/WP czy odpowiednich Ministerstw.


"Niestety ale powstał taki trend i obawiam się, że jest to trwałe zjawisko, że ludzie by wypełnić swój
wolny czas mają przymus bycia wszędzie tam gdzie wypada być, gdzie bywają ich znajomi, sąsiedzi,
koledzy z pracy, gdzie Internet podpowiada, nad wodą, pod wodą, w górach, nad morzem, w powietrzu, w
tropikach, za Kołem Polarnym, latem, jesienią, zimą ..."

_______

Na księżyc, na Marsa.


" ... można tak wymieniać do wieczora i prawie nikt tej presji nie próbuje limitować no bo jak to?
Limitować rozwój?  Zrezygnować z promocji regionu? A powinien, bo czas się kończy."

_____

A kasa? Liczy się chwila, ta tu i teraz. Przyszłość jest odległa i ... co najmniej niepewna.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 00:38
 
Choć temat dotyczy Strwiążu, to jednak jest on szerszy i głębszy, gdyż dotyczy także innych aspektów.

Wczoraj otrzymałem od przyjaciela z Niemiec informacje, że ma "mieszane uczucia", żeby przyjechać nad
San, bo już tam był kilka lat temu. Podaję uzasadnienie w roboczym przekładzie: "Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".


A chciałem napisać... I nastąpiła niezręczna cisza...😬
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [2] 12.01 06:57
 
Przykre jest w tym wszystkim, że ku powierzchni wybija całe to
szambo.
To, że znajome osoby które fatygują się przyjechać z tak daleka aby
cieszyć się wspólną pasją na obcej im ziemi muszą narodowym
gównem się wybrudzić.

Dziś często "tuzy" współczesnego wędkarstwa których to felietony,
przynęty, techniki polowu czy doskonalone patenty obserwuje
rzesza z nas. W własnej dewiacji nastawione są jedynie na zysk -
często na opak etyce.

Wędkarstwo muchowe i jego środowisko w Polsce w wielu
aspektach zamiast jednoczyć podlega na przestrzeni lat kolejnym
rozłamom-czy naprawdę liczy się tylko tu i teraz?
Dziś wielu z nas wie, iż bez wspólnego dialogu i konstruktywnego
działania grozi nam i naszej pasji zagłada...

to nasz cel, na to czekamy???
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [1] 12.01 09:43
 
Wędkarstwo muchowe i jego środowisko w Polsce w wielu
aspektach zamiast jednoczyć podlega na przestrzeni lat kolejnym
rozłamom-czy naprawdę liczy się tylko tu i teraz?
Dziś wielu z nas wie, iż bez wspólnego dialogu i konstruktywnego
działania grozi nam i naszej pasji zagłada...


To efekt popularyzacji. Do jednego worka wrzucono, zamieszano a potem wypuszczono na wody PiL
profesorów i spawczy, pomocników murarzy i lekarzy, "wykształciuchów" i absolwentów szkół
podstawowych, uczciwych i oszustów, zamożnych i takich co ledwo wiążą koniec z końcem a nade
wszystko pozwolono wejść do worka pospolitemu i roszczeniowo nastawionemu chamstwu i pazernym
na mięso masom (przy czym aby być chamem lub mięsiarzem nie ma znaczenia poziom zmożności czy
wykształcenia). Dlatego próby jednoczenia środowiska jako ogólu będą zawsze skazane na
niepowodzenie i w sumie niepotrzebne.
Natomiast jak najbardziej trzeba jednoczyć się, i tu również nie ma znaczenia poziom zmożności czy
wykształcenia, natomiast zawsze unikać trzeba chamów i oszustów, wokół lokalnych idei i inicjatyw
mających za cel dobro rzek i ryb. Przykładem niech będą Koledzy znad Raby.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 10:02
 
" ... zawsze unikać trzeba chamów i oszustów,.. "
______

Unikać zanim się "zaprosi" lub eliminować gdy się "okażą" ...
Na razie w świecie jest moda na toleruj, zrozum, wybacz, przebacz. Przepraszam prawie już nie
"zachodzi" nie mówiąc o wyrównaniu (zadośćuczynienie) strat czy karę.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 08:15
 
Dzień dobry

Trochę się zastanawiałem, czy się w tym wątku wypowiedzieć i jednak dołożę swoich pięć groszy.

Z dwóch powodów nie zabieram ze sobą - prawie nigdy wędek - kiedy jadę do Polski: z powodu opłakanego stanu wód i rybostanu oraz z powodu nagminnego chamstwa - m.in. tzw. celebrytow i przewodników - nad wodą. Zabieram ze sobą sprzęt tylko wtedy, jak wiem, że będę łowił z bardzo dobrym przyjecielem w miejscach takiej głuszy, że dosłownie nikomu się tam tyłka ruszyć nie chce. Takie wypady są czysto towarzysko-przyjacielskiej natury, gdzie samo wędkarstwo spada na drugi plan.

Niestety ale muszę przyznać rację, że parcie na szkło oraz na tanie mięso potrafi "wykończyć" praktycznie każde ogólnie dostępne łowisko a o poszczególnych miejscówkach nawet nie wspomnę.
 
  Odp: Team T a promocja łowisk [0] 12.01 09:49
 
"Pamiętam, że było dość
tłoczno z wieloma „grupami” prowadzonymi komercyjnie przez miejscowych przewodników. Były tam
pojazdy z grupami z Włoch, Francji i Anglii, a ich lokalni przewodnicy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie
podobało im się, że nasza ekipa (nie korzystająca z ich usług) łowiła wtedy w pobliżu nich".


Pamiętam te tłoki. A wystarczyłby tylko jasny, znany i dostępny wszystkim na równych prawach system
sprzedaży licencji z realną a nie tylko deklarowaną w regulaminie łowiska maksymalną ilością
dostępnych dniówek. Ale cóż, znów poszło na ilość...
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus