|
Ryb nie biorę od kilkunastu lat.
A ja od jeszcze dłuższego czasu unikam łowienia ryb łososiowatych w Polsce bez potrzeby, w tym kaleczenia i
męczenia ich. Wymagają ochrony, zwłaszcza w przypadku naturalnych populacji. Zabrane przeze mnie
nieliczne osobniki (ok. 15 ryb w ostatnich kilkunastu latach) to prawie wyłącznie ryby podpadające pod jedno z
kryteriów: zdeformowane (w tym z silnie rozerwanym pyskiem po poprzednich kontaktach z wędkarzem),
chore, z krwawiącymi skrzelami lub przebitym okiem (przez haczyk), lub z uwagi na specyficzne żerowanie
(dane do badań). Ryby na patelnię mam w pobliskim supermarkecie. Wychodzi nawet znacznie taniej, niż
wyjazd na drugi koniec Polski.
Ryby na ile się da wprowadzam szybko do podbieraka.
Odczepiam w wodzie.
Czasem cyknę zdjęcie,ale rzadko.
Ja robię zdjęcia ryb w zasadzie wyłącznie jeśli jest jakiś interesujący element (pigmentacja, rana, blizna,
itp). W ogóle nie robię zdjęć z rybą trzymaną horyzontalnie w powietrzu przed wędkarzem. Jest to sprzeczne z
zasadami C&R (zwiększa śmiertelność). W przypadku ryb zabieranych przypomina mi to robienie zdjęć przed
100 laty w Afryce z myśliwym dumnie stojącym obok martwego lwa lub słonia. W żadnej z moich publikacji nie
ma takiego zdjęcia. Każde publikowane zdjęcie ryby musi zawierać jakiś element wiedzy, obrazujący pewne
elementy zawarte w tekście, a nie puste świadectwo dumy wędkarza. Jest to jednak tylko mój pogląd,
zapewne odmienny od tego u 99% wędkarzy.
Najbardziej irytuje mnie focenie niemal każdej ryby przez fejsbukowych lanserów.
Trzeba być debilem żeby robić zdjęcie 5 czy 10 niemal identycznej rybie.
Na szczęście nie ma mnie na fejsie. Podzielam ten pogląd, ale nie wyrażam się o takich wędkarzach w ten
sposób. Dla niektórych osób złowienie jakiegokolwiek małego pstrąga lub lipienia jest wyczynem życiowym.
Spuszczam więc na to zasłonę milczenia. Nie pozostaje nic innego, niż edukowanie ludzi.
A pytam bo argumenty takiej śmiertelności to często pretekst bereciarzy.
To nie ma związku. Prawdą jest natomiast niemała śmiertelność wypuszczanych ryb, która zależy od wielu
czynników (postępowanie wędkarza jest jednym z nich). Polecam monografię Lipień, w której omówiony jest
ten temat. Jest też trochę nowszych badań, a także tych dotyczących innych gatunków. Szacuję, że obecnie
jest już co najmniej ok. 200 publikacji naukowych, w których podano oryginalne dane dotyczące
śmiertelności/przeżywalności gatunków słodkowodnych w klimacie umiarkowanym (tj. Europa i Azja). O ile mi
wiadomo, w Polsce nie robiono takich badań, przynajmniej na rybach łososiowatych. Materiał zagraniczny jest
jednak wystarczająco konkluzywny i jednoznaczny. Dlatego wskazuje na fakt, że ktoś, kto łowi i wypuszcza
dziennie po 50-70 lipieni i pstrągów (znam takie osoby) może spowodować znacznie większe spustoszenie w
rybostanie, niż to się niejednemu wydaje.
|