|
"Proszę się wczytać w to, co napisałem - jaka jest średnia statystyczna przeżywalność. Nie wchodzę w
szczegóły, bo to jest opisane w literaturze (gł. angielskojęzycznej), którą polecam."
-----
Dane każdy ma swoje. Podobie jak normy, jakość, wyniki, itd, itp.
Ile wiec minut na jakimś odcinku wody górskiej Okręgu Krosno mogę spędzić skoro mogę łowić (maksymalnie
licząc najdłuższe dni w roku) 640 godzin? Wód bieżących na których obowiązuje limit 40 wejść jest na pewno
grubo ponad tysiąc kilometrów. Kilometrowy odcinek w godzinkę? Szybko trzeba by było się poruszać. I
niedokładnie łowić.
Ile w tym czasie złowie ryb które wg "średnich statystyk" padną to już inna bajka. Znając obfitość owych wód.
Chodząc po bieszczadzkich rzeczkach i potokach cieszyłem się gdy przez kilka godzin kilometrowych
marszów złowiłem 10 pstrążków. A było to w tym (chyba) lepszym okresie bo bliżej 2000r. Dawniej ustalałem
sobie limit, nie wymiarowy (bo 40cm czy ponad 30cm było tylko w marzeniach) a ilościowy, np. 10-15szt i
wracam do domu. Później do 10 ciężko było dojść przez cały dzień wiec musiałbym nie wracać z ryb wcale
żeby zrobić co sobie postanowiłem. Cieszyłem się wiec gdy w ogóle jakieś ryby widziałem. Nie złowiłem,
widziałem! Choćby wyjście do przynęty lub ucieczkę do kryjówki. Z resztą na Sanie (Hoczewka-Sobień) teraz
jest podobnie. W taki sposób rzeczywiście łapałem się do statysk śmiertelności? A łowić potrafię, może Pan
wierzyć. Ci co mnie znają dobrze o tym wiedzą.
Może wiec gdyby zechciało się komuś policzyć ile wg "średniej statystycznej" ginie ryb w wodach górskich
Okręgu Krosno chętnie bym się dowiedział. Ja mam raczej za słaby dostęp do danych żebym mógł wyliczyć i
tu przedstawić. Gdy w danej wodzie jest dużo lub bardzo dużo ryb na pewno takie statystyki można wziąć pod
uwagę. Przy braku ryb statystycznie można tylko zadeptać kamienie i niszczyć dno chodzeniem.
Myśle że te zimujące ptaki są w stanie "wydzióbać" z wody więcej niż ginie z powodu presji wędkarskiej.
Pozdrawiam.
|