Odp: Ankieta? Dlaczego nie chce mi się/nie chodzę na ryby?
: : nadesłane przez
trouts master (postów: 8673) dnia 2021-07-29 19:15:12 z *.neoplus.adsl.tpnet.pl
"Zostały większe ogólnie znane łowiska, ale tam tłok i ewidentny niedobór ryb.
Coś się udaje złowić ale przypomina to raczej dorzynanie tlącego się tam życia niż beztroskie łowy."
Dobrze to ująłeś-"dorzynanie życia". Sam mam podobny dylemat gdy w danej "pustyni" skuszę jakiegoś
niedobitka. Zastanawiam się czy to przypadkiem nie "ostatni mohikanin" i ... im dłużej łowię, im więcej
przeoram wody tym bardziej szkoda mi wziąć choćby jednego pstraga. W końcu gdy ja go zabije to zawsze
będzie tego jednego mniej czyli kolejne miejsce puste. Po co wiec te wymiary, limity? Wolałbym zdecydowanie
"No Kill" i takich "ostatnich" może byłoby jednak więcej.
"Beztroskie łowy". Byłyby pewnie beztroskie przy pięknych zbiórkach płynących owadów. Zdecydowanie
wyjścia drapieżnych pstrągów ze swoich kryjówek z kolejno zaliczanych potencjalnie najlepszych miejsc. A tak,
wchodzisz, stajesz nad brzegiem rzeki i nie widzisz nawet nikogo kto by próbował łowić. Już coś jest nie tak.
Do tego brak płynących owadów w porach w jakich powinny być. Jeszcze gorsze w sumie jest,gdy "mucha
płynie a oczek zero". Po przejściu (dokładnym) kilkuset metrów wody bez kontaktu z rybą, odechciewa się
naprawdę łowić w takim łowisku. Zaznaczam że jest to woda i łowiska bardzo dobrze znane, nie jestem na
obcej wodzie. Bywam na nich od min. 30-35 lat.
Chyba jednak świadomość że łowię na "No Kill" zaburzylaby pozytywnie moją wyobrażnie i nakręciła na ryby.
Na razie nawet czegoś takiego nie mam w standardowym (tanim) zezwoleniu.