| |
Jak tak się przysłuchuję tym narzekaniom na to, iż utworzenie łowiska na Sanie spowoduje, że wielu ludzi (miejscowych) bedzie musiało zrezygnowac z wędkarstwa muchowego to na prawdę się denerwuję. Przykładowo: ja mieszkajac w Warszawie by miec choć cień szansy na spotkanie z pstragiem w rzeczkach, których można nie zauważyć w trawie płacę ok. 20 zł dzień (w Radomiu nawet 30) + 6 zł za przekaz pocztowy + bezyna na ok. 300 km (100-200km w jedną stronę) co na pewno wynosi mnie w sumie wiecej niż 50 zł. Podczas 6 takich wypraw w tym sezonie złowiłem 2 wymiarowe pstragi. Nie bedę tego przeliczał jak to niektórzy robili na zł\kg ryby bo to przecież nie tylko o to chodzi. A ktoś mieszkajacy np. w Lesku bierze wędkę w reke i schodzi na płań ponizej mostu (albo dłuższy spacerek na piekny przełomowy odcinek ponizej miasta) i w ciagu dwóch godzin łowi komplet dorodnych lipieni okraszony grubym potokiem i to za 90 zł/rok (rybność Sanu i to tego poniżej Leska dalej śni mi się po nocach, a chociażby taki nawet potok Czarny uważam, za wyjątkowo rybne łowisko. Na Mazowszu o rzeczce mówi się pstrągowa jeśli po pięciu godzinach młócenia wody dostrzeże się choc jedną rybkę) . I kto tu jest pokrzywdzony? Długo sie nie odzywałem w tej sprawie bo nie bedę przecież narzekał na to gdzie się urodziłem i zyję. Tak wybrał los i na pewno mam tez z tego powodu jakieś korzyści, ale gdy słysze jak to miejscowi wedkarze biadają, iż zostali pozbawieni możliwosci łowienia ryb szlachetnych to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać...
|