| |
Dobrze. Postaram się nie zabijać. Ale to już i tak post factum. Byliśmy, przez lata, świadkami całkowitej zagłady wód Południa. A w tej chwili żadne społeczne apele, czy działania już niewiele pomogą. Zniszczenia są zbyt wielkie. Może zamiast sondy zaproponowanej wyżej zastanówmy się jak do tego mogło dojść.
Panie Macieju. Branie wszystkiego we własne ręce to pomysł tak dobry jak i mało realny. Przecież większość z nas tkwi w jakimś tam układzie społecznym i trudno jest się z tego wyrwać. A bez całkowitego poświęcenia się ochronie środowiska (czytaj:pracy zarobkowej, spółki czy innych form działania) niewiele można osiągnąć.
Dla mnie jest to problem o tyle bolesny, że należę własnie do tej grupy wędkarzy na oczach których (przez ostatnie 30 lat) zachodziły i zachodzą te wszystkie katastrofalne zmiany, choć swój poczatek biorą jeszcze z lat wcześniejszych.
Czy jest na to jakaś rada? Mnie, osobiście, ogarnia coraz częściej zwątpienie i wydaje się, że tylko jakiś wujek z Ameryki (Unii) może zrobić z tym porządek. Przepraszam za pesymizm ale w apele nie wierzyłem i nie wierzę.
Pozdrawiam
Paweł Janiszewski
|