| |
Panie Wacławie, mój punkt widzenia problemu jest odmienny.
Publiczne wody płynące są dobrem ogólnonarodowym i to powoduje, że nie podlegają obrotowi cywilnoprawnemu.
Ryby w nich bytujące jak również inne organizmy nigdy nie były własnością wędkarzy ( Art. 13. 1. Prawa wodnego mówi „Ryby oraz inne organizmy żyjące w wodzie stanowią jej pożytki, do pobierania których jest uprawniony właściciel wody”). Państwo może swe uprawnienia przekazywać pod odpowiednimi rygorami innym podmiotom, ale zarybianie wód i ich ochrona nie upoważnia wędkarzy do traktowania ryb jak swej własności.
Nie mogą też łamać przepisów państwowych dotyczących rybactwa niezależnie od punktu widzenia.
Właśnie brak podstawowej wiedzy w sprawach zarządzania wodami, czy gospodarki rybackiej powoduje, że PZW jest nieudolne w ochronie wód. To nie wina garstki działaczy, oni są tacy jak reszta.
Proszę zwrócić uwagę, że członkowie PZW gdzieś pracują, gdzieś mieszkają i to również oni ze swych domów odprowadzają brudy do wód oraz ryją koryta rzek i trują wody ściekami z zakładów. Są cząstką większej społeczności i w niczym nie są lepsi od reszty. Nie ma ONI i MY. Takie podziały niczemu nie służą. Musimy nauczyć się wszyscy gospodarzyć w swoim kraju.
Proszę przeczytać statut PZW i RAPR, ile tam jest o obowiązkach członka, który wstępując do PZW dobrowolnie zobowiązuje się ich przestrzegać. A potem na zebranie sprawozdawcze przychodzi w kole 10%, a z pracą jeszcze gorzej. Wzajemne waśnie niszczą resztę chęci do zrobienia czegoś dobrego dla ogółu.
Sytuacja z Wisłą staje się już nudna. Na tym forum od samego początku się biadoli o niszczeniu rzeki i nic się nie robi, aby sytuację zmienić. Wskazuje się tych ONI i na tym koniec. Ile jeszcze lat tak będzie, a przecież na innych rzekach pokazano, że może być inaczej i wspólnie z ichtiologami, RZGW, administracją państwową zaczyna się zmieniać pokutujący prymitywny pogląd o konieczności betonowania i kanalizowania rzek.
pozdrawiam
Leszek
|