|
pewien fakt znad Wisły, koło Mozolic (dawne woj. radomskie). Dno rzeki składa się tam z kilku rowów, wędkowanie polega na wyczajeniu w którym akurat ryba żeruje i9 umieszczeniu tam przynety. Pewnego razu kolega pojechał tam ze swymi znajomymi za leszczem z gruntówkami. Ok 3 rano (szarzało) zauwazył, że woda zaczyna syczeć..pojawiły się jakieś bąbelki, woda zaczęła czyms śmierdzeć. Byli w 7, wi.ęc bandą poszli w górę rzeki, złapali 4 nastolatków i 1 dorosłego, który pokazywał młodym jak ... sypać palone, niegaszone wapno do wody. Sypało 2, 2 kolejnych trzymało sieci jakieś 30 metrów poniżej miejszca gdzyw wapno sypano. Siatka pełna ryb, które zdychały w męczarniach, gdy wapno wypalało im skrzela. Kolega nie wytrzymał tego widoku, przyłozył dorosłemu w mordę, inni skrępowali młodych. wezwali Policję, przyjechali. Najpierw mówili, że nie maja aparatu by zrobić zdjecia do dokumentacji. Kolega miał Zenita z pustą kliszą..pogrymasili, ale zdjecia zrobiono. Następnie zeznania..spisali, ale kumpla i jego znajomych poddali badaniu alkomatem. Pili w nocy wódkę, więc powyżej 0,5 promila każdy miał. Kłusoli nie badali, nawet nie poprosili o dokumenty, tylko zaladowali do suki i pojechali. Za tydzien kolega dostał wezwanie na komisariat w Kozienicach, gdzie oficer policji powiedział mu grzecznie acz stanowczo, że czyn kłusoli ma znamiona niskiej szkodliwości społecznej i jeśli zaskarżą kłusoli, to Prokurator i tak ich puści, natomiast on będzie mial problemy, bo po pijaku pobił niewinengo człowieka...Dał sobie więc spokój, Policjant wręczył mu porozumiewawczo prześwietloną kliszę..
scyzoryk otwiera się sam
|