|
A ja osobiście nie mam nic przeciwko zarówno wypuszczajacym wszystkie ryby, jak i bioracym do domu komplety w zgodzie z regulaminem. Sam często przynoszę rybę do domu, a jako, że nie męczę stworzeń, wczesniej daję jej w łeb. I co gorsza, nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale mimo tego, że zabijam ryby, czuję do nich wielką sympatię!!! Horror!!! Zastanawiałem się nad tym i przypomina mi to pewną sytuację, którą podpatrzyłem kiedys w Dolinie Jaworzynce w Tatrach. Wilk pędził łanię w miejsce, gdzie (jak sie potem okazało) czekał drugi wilk (a trzeci wilk z tyłu go asekurował...). Doskakiwał do niej z boku, a ona oszalała ze strachu gnała ile sił w nogach. Kiedy mnie (i moją Rodzinkę) zobaczyła, pomknęła w naszą stronę, szukając u nas ratunku... Wilk atakujący łanię (zanim nas zobaczył) miał pysk pełen radości, nie było po nim widać agresji - wyglądało tak, jakby on się do tej łani łasił!!!! Wyglądał jak pies (albo kot) łaszący się do swojego opiekuna niosacego pełną miskę. My też się śmiejemy ciągnąc dużą rybę, tez odnosimy się do niej z sympatią, nawet dając jej pałką lub kamieniem w łeb. A kiedy je zjemy stają się po strawieniu fragmentami naszych tkanek.... A widząc ryby bezbronne, np. w czasie tarła nie mamy ochoty ich łowić, nawet po to aby je wypuścić. Bo w jakim celu? Po to, aby okazac im naszą wyższość (pogardę)? Jak chłop, który żywemu nie przepuści, bezinteresownie kopnie (złowi) sobie, niech mu ulży....????Dlaczego widok kota, łapiącego myszy dla zabawy i bawiącego sie dogorywającą zdobyczą między pazurami budzi w nas odrazę? Przecież on w zasadzie poluje NO KILL... Mimo tolerancji, jaką żywię dla ortodoksyjnych łowiących i wypuszczających uważam, że złów i zjedz jest jednak bardziej naturalne i bardziej zgodne z prawami natury...
|