Odp: QUO VADIS ... polskie wędarstwo muchowe ?
: : nadesłane przez
trouts master (postów: 8894) dnia 2024-09-10 07:37:39 z *.184.231.165.ipv4.supernova.orange.pl
Pisałem już tyle razy "why" a Ty dalej swoje. Każdy nie zadba o swoje wody/łowiska i może być (dla ryb) tylko
lepiej. Nie jeździć i pacyfikować inne "po wysypie" ryb bo albo tarło się udało, albo użytkownik harował i ma
owoce ciężkiej pracy. I wyrzeczeń. Wyrzeczeń nie użytkownika, a tych którzy mu w tym pomagają płacąc
choćby składki na jego koszty.
Chyba że idziemy w stronę typu "chce zjeść troc czy łososia z morza jadę, łowię i pacyfikuje tam". Podobnie ze
szczupakami czy sandaczami tam gdzie się pokażą. Chce zjeść głowacice, jadę na Podhale, San czy
wszędzie tam i zjadam. Niekoniecznie jednokrotnie. Widziałeś dokładnie co było na Myczkowcach. Było
łowisko chwilowo dobre to trzeba było je zgwałcić żeby nie napisać wyjeb***. Na maxa.
Pisałem o łowiskach w Norwegii, Szwecji, Holandii, Anglii i to zrobili z nimi Polacy. Oczywiście nietylko.
Podawałem przykład gościa/gości z Krakowa (a i z różnych miejsc Polski) gdy jeździli na morze dreć łososie i
trocie bo się dało.
Kurwa, jakiś strasznie głodny ten naród. Lub kulinarnie wymagający.
Przyjechać na San wyjebać głowacice bo chcę sobie ją zjeść. A może chce ją "wypatroszyć" bo zjada lipienie a
ich dalej mimo zakazów i starań "za mało". Lekarze od poprawiania i znajdowania recept na ryby!
Kolejnym "nowym" dla wód są Ukraińcy coraz częściej łowiący na wodach. Zezwolenia mają jak każdy inny. A
jak to Maciej Wilk pisał "pilnować ich trzeba" (temat niezkazanych narzędzi rybackich w rękach nad wodą).
Pozdro. Jak znikną (głowacice) dam ci znać. O ile tu się szybciej nie dowiesz.