f l y f i s h i n g . p l 2024.11.15
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Na szczęście San się broni . Autor: Roman Cyfra. Czas 2024-11-14 21:53:21.


poprzednia wiadomosc Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... : : nadesłane przez kardi (postów: 427) dnia 2024-04-15 18:20:25 z *.30.26.41.mobile.internet.t-mobile.pl
  Nie kwestionuję sensu uwalniania ryb. Kwestionuję sens ranienia ryb w taki sposób, że wpływa to
negatywnie na ich podstawowe funkcje życiowe - odżywianie się, wzrost i być może też rozród. Mam
wątpliwości, czy elementem satysfakcji łowiącego jest zadawanie poważnych ran rybom. Niestety
wielokrotne zahaczenie ryby powoduje, że każdy kolejny haczyk w pysku jest gwoździem do jej trumny.
Dziwne, że zwolennicy C&R tego nie rozumieją. Albo może nie chcą.

Idea c&r nie jest najwidoczniej przez jej kontestatorów dobrze zrozumiana. W naszym kraju nadal można złowić, zabić, a następnie zjeść lub podarować sąsiadowi ryby szlachetne. Istnieją limity, wymiary i zgodnie z prawem można popylać z kropkowanymi łupami w plecaku.
Czy to nie rozrzutność i bezmyślność, by przy takim stanie pogłowia świadomie je ograniczać?
Zasadnym jest, a jestem o tym przekonany, uwolnić te ryby, które w świetle prawa mogliśmy zabić.
Oczywiście uwolnione ryby mogą usnąć, odsetek będzie jednak niższy niż 100%, bowiem dowiedziono łowienia wielokrotnie tych samych ryb.
Niezrozumiałym jest dla mnie jest przeciwstawianie c&r innemu sposobowi, polegającemu na, no właśnie, na czym?
Czy uwalniajacy ryby wędkarz musi prezentować wymienione zachowania czyli łowić poza okresem, świadomie ryby małe, deptać tarliska , jakoś specjalnie ranić ryby itd?
Skąd te wnioski, skąd pogląd, że za patologie odpowiadają ci uwalniający, natomiast ideowi walacy w łeb, bo komplet się należy będą nosicielami prawdziwej etyki...
Doprawdy, niebywałe salto intelektualne, szkodliwy przykład dla poczatkujacych.
I na koniec przypomnę, myślę o rybach, które zgodnie z przepisami mogliśmy zabić, a jednak uwolniliśmy je, wiedząc, że nie wszystkie przeżyją.
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [0] 15.04 21:04
 
Czy to nie rozrzutność i bezmyślność, by przy takim stanie pogłowia świadomie je ograniczać?

Czy to nie rozrzutność i bezmyślność, by przy takim stanie pogłowia świadomie je łowić bez ograniczeń w
ramach C&R, "do bólu", żeby tylko zaspokoić swoje ego łowieckie? Pragnę przypomnieć, że średnia
śmiertelność uwolnionych ryb jest w granicach 5-15%. Policz sobie ile ryb zabija dziennie lub sezonie
wędkarz łowiący wg zasady C&R.
Dlatego, czy chcemy, czy nie chcemy będzie albo dobrowolne, albo odgórne ograniczenie możliwości
wędkowanie, jeśli będziemy chcieli chronić ryby.
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [2] 16.04 03:16
 
Ależ Pawle, ideę rozumiem bardzo dobrze. A kontestuję CR w polskim wydaniu. No bo kto bardziej chroni ryby, ten co
da w łeb kompletowi pstrągów, który przykładowo na wodach Krosna to 8 sztuk miesięcznie i pójdzie do domu je
spożyć, czy polski flyfiszingowy macho, który przerzuci w tym czasie 5 setek ryb w formule CR?
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [0] 16.04 08:00
 
"... kto bardziej chroni ryby, ten co da w łeb kompletowi pstrągów, który przykładowo na wodach Krosna
to 8 sztuk miesięcznie i pójdzie do domu je spożyć, czy polski flyfiszingowy macho, który przerzuci w tym
czasie 5 setek ryb w formule CR?"


__________

Już prawie 20 lat minie od czasu gdy "marudziliśmy" walcząc z presją że trzeba wprowadzić przepis
"walisz komplet, wychodzisz z wody i nie masz prawa wędkowania na wodzie górskiej". 20 lat! I w końcu
jest! A ktoś (ciągle) będzie mi zarzucał że się czepiam porządnego gospodarza jakim jest Okręg Krosno.
Nie czepiam lecz podpowiadam. Rozwiązania. Od zawsze.


A niżej (link) temat o patologii łowienia małych ryb (zawodniczej).
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [0] 16.04 18:15
 
Ależ Pawle, ideę rozumiem bardzo dobrze. A kontestuję CR w polskim wydaniu. No bo kto bardziej chroni ryby, ten co
da w łeb kompletowi pstrągów, który przykładowo na wodach Krosna to 8 sztuk miesięcznie i pójdzie do domu je
spożyć, czy polski flyfiszingowy macho, który przerzuci w tym czasie 5 setek ryb w formule CR?

Drogi Darku!
Słusznie zwróciłeś uwagę na fakt, iż trudno kontrolować to czy linka wisiała czy leżała, niestety mam obawy czy limit i ilość złowionych ryb także są transparentne...
Czy wędkarz po złowieniu i zabiciu ( tu chyba i badacze przyznają, że przeżywalność jest zerowa) z pewnością zaprzestaje łowienia?
Staszek wspomniał o innych niż San łowiskach, o tym, że powinnismy i o nich myśleć w kontekście ochrony i ograniczeń w wędkowaniu.
Zgadzam się, pomorskie rzeki p&l mają odmienną specyfikę, pomimo dzikości i piękna sa chyba bardziej ogołocone z dawnych klejnotów.
Zastanówmy się zatem, czy c&r, dużo bogatsze przecież niż no kill ( czy wszyscy czytający dostrzegają ten niuans ?) nie jest szczególnie cenne tam, gdzie okazów i dobrych brań niewiele, gdzie tylko czas jetki i jesiennej rójki nieco ożywia powierzchnię wody, gdzie nie ma mistrza Koniecznego i szansy na kontakt z wieloma rybami?
Darku, wyobrażam sobie oczywiscie wedkarza, ktory w pierwszej godzinie całodniowej wyprawy złowił komplet ryb i mając jeszcze przed sobą wiele godzin i kilometrów rzeki zaprzestaje łowów i udaje się na łono rodziny. Wyobrażam sobie, ale z trudem...
Czy nie zmieni się on w nagłego wyznawcę no kill i nie będzie targał do woli, tyle, że w plecaczku już to i owo?
Staszek, Mariusz, Ty i inni koledzy, mogą uznać moje wywody za czepialstwo, za szukanie dziury w całym.
Trudno, wierzę iż uwalnianie ryb gdy ich populacja jest niska ma sens, bo wiem, do czego ich zgodne z prawem zabieranie doprowadziło na moich , że tak powiem, wodach.
Sam się do tego przyczyniłem i głupio mi z tym.
Fundamentalnie nie zgadzam się z przedstawionym przez Was obrazem rzeczywistości , gdzie propagujący c&r, lub nawet tylko no kill, są przeszkodą dla wprowadzania zakazu brodzenia, ograniczania dostępu, limitowania czasu połowu itp.
Skąd ten wniosek?
Sądzę nawet, że wędkarz odmawiający sobie praw do zabrania ryby, chętniej przystanie na racjonalne, uzasadnione ograniczenia.
Z wędkarskim pozdrowieniem i przekonaniem, że dyskusja rozwija, a to przecież forum muchowych nawijaczy.

Życie wskazuje
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [8] 16.04 08:06
 
Moim zdaniem "C&R" nie trzeba przeciwstawiać niczemu. Jest to jak najbardziej konieczność, jednak
powinien to być jeden z elementów ochrony ryb szlachetnych. Koniecznym jest połączenie "C&R" z
ograniczeniem brodzenia (określone terminy i odcinki rzek), ograniczeniem stosowania pewnych metod
wędkowania, tak jak to zrobiono na odcinku specjalnym Sanu (dopuszczenie w pewnych okresach jedynie
metod w których sznur leży na wodzie). Można utyskiwać na coraz więcej wprowadzanych zakazów i
ograniczeń, jednak przy takiej presji wędkarskiej, jaka obecnie jest oraz agresywnemu dla rzek
postepowaniu łowiących chyba innej drogi już nie ma.
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [7] 16.04 08:36
 
To wszystko racja. Ale ograniczenia powinny być realne a nie pozorne bo te tylko rozjuszają wędkarzy. Przykładowo,
pomimo dobrych intencji, ciekawe jak kontrolowany jest nakaz kładzenia linki na wodę?
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [6] 17.04 09:32
 
Może nie kontrola a np. przyzwoitość ? nakazująca łowić na pływającą linkę ?pływającą w sensie
konstrukcyjnym oznaczonym literką F?
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [5] 17.04 11:06
 
W tym przepisie akurat nie o F chodzi.
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [0] 17.04 12:58
 
a o co?
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [3] 18.04 11:15
 
Może rzeczywiście w okresach np. maj-październik zezwolenie powinno być jedynie na dry
fly i problem linki by zniknął Ale wtedy wet fly odpada, nimfa odpada, streamer odpada. Coś
za coś. Presja na takie łowiska na pewno by mocno spadła bez zbędnych nacisków. Jeden
przepis, „DRY FLY ONLY”. Proste jak drut i do wyegzekwowania. Ale pytanie czy kasa nie
jest najważniejsza. Głupie w sumie i zbędne. Hipokryzja jednym słowem.

 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [2] 18.04 11:55
 
Może rzeczywiście w okresach np. maj-październik zezwolenie powinno być jedynie na dry
fly i problem linki by zniknął Ale wtedy wet fly odpada, nimfa odpada, streamer odpada.


Wystarczy "one fly only" i łowisz wszystkimi metodami oprócz żyłki. Proste?
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [1] 18.04 12:08
 
„One fly” na żyłkę jak najbardziej się da. Wiec nie jest to rozwiązanie proste.
 
  Odp: I Pomorskie warsztaty muchowe, jak było.... [0] 18.04 12:24
 
„One fly” na żyłkę jak najbardziej się da.


Na tej samej zasadzie jak jeździć na jednej narcie zdjąwszy drugą.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus