|
Przy zezwalaniu na zabijanie tych niedobitków ryb wcale się nie dziwię Twoim "wyobrażeniom". Zwłaszcza
głowacicy, jedynej ryby które poza szczupakiem (oczywiście poza wodami PiL) jest takich rozmiarów że chce
się na nią polować.
Kolega P. Konieczny napisał:"Jeśli odbuduje się lipień to i głowacice zrobią to samo. Spadek ilości
głowacicy spowodowany jest obok w/w czynników uszczupleniem bazy pokarmowej a przecież lipień jest jej
podstawą."
Część prawdy w powyższym twierdzeniu jest. To to że przy sprzyjających "czynnikach" które wymieniał,
głowacica będzie się rozmnażać wiec może i "się odbudowywać".
Gorzej że dorosłe głowacice dostają w łeb wiec ... najlepszy materiał genetyczny trafia do Sanu, ale przez
oczyszczalnię ścieków.
I tu wróćmy do pierwszego zdania które napisałeś "pochwalcie się czymś co sprawi, że po nowym roku
wniosę opłatę roczną ...".
Czym się można pochwalić? Bazy pokarmowej (Thymallus thymallus) głowacicy nie udało (-je) się odbudować
mimo wielkich starań. W sumie to nie dla "bazy" dla głowacicy są te próby celem dobrego gospodarza wody.
Raczej dla tych "głowacic i kormoranów" na dwóch nogach. Żeby jedni mieli co łowić bo bardzo to sportowa
ryba dla łowiących na sztuczna muchę. Dwa dla smakoszy którzy nie mogą przeboleć że nie można lipienia
zabijać o jeść już od prawie 15 lat, wiec pewnie ze trzy pokolenia tych ryb a efektów "zakazów i wyrzeczeń" jak
nie było tak nie ma.
Czym wiec wspomniany Okręg gospodarujący na Sanie może się chwalić? Łowieniem Specjalnym którym
głównym celem jest ciągła walka i polowanie na zamieszkujących je kłusowników? Walką z kormoranami i
innymi "ptaszkami" które pucują rybki których wędkarz nie może. Nawet jeżeli są (a są) jakieś wyniki ich trudu
wolą nie pisać żeby później ktoś im nie wypominał tego czy tamtego. Nawet jeżeli jest jakiś plan na odbudowę
stada lipienia to póki się nie uda nie ma czym się chwalić. Po co? Żeby jak coś nie wypali znowu miał się kto
czepiać ... wiadomo kogo?
Piszesz o nie płaceniu karty wędkarskiej. Jak wiec pójdziesz na wodę z kijem (bo bez to chyba z żoną lub
psem na spacer) skoro żeby rzucić tu czy tu musisz mieć opłaty u "tych złych" gospodarzy? Przecież w
wędkarstwie nie tylko ryby są najważniejsze. Ja cieszę się że bynajmniej nikt mi nie będzie limitował ile razy
mogę (i czy mogę) sobie pójść na spacer z wędką. To było najgorsze. Mimo braku ryb miałeś jeszcze liczone
ile razy "możesz". Bo wielką szkodę zrobisz. Za wielką. Każdy, nie tylko ja. Teraz bynajmniej pójdę sobie na
spacer w każdych warunkach w jakich tylko będę miał ochotę sobie pójść. W śnieżycy, deszczu, mrozie, o
świcie czy w upalny dzień przed, czy po burzy. Nie będę patrzył na ilość "znaczków" które mi zostały i czy
wystarczy mi do końca roku. Przecież w wędkarstwie to jest najpiękniejsze. Łowienie w pięknych, różnych
okolicznościach przyrody i liczenie na tą jedną jedyną rybę. Jej skubnięcie, wyjście do przynęty, zobaczenie
ataku czy zbiórki. Dobrze by było żeby takich niespodzianek było więcej niż jedna na setki godzin spędzonych
nad wodą ale przy możliwości zabijania tych resztek ryb które zostały niestety nie będzie nam za często dane
takie efekty przeżyć. A szkoda.
|