f l y f i s h i n g . p l 2024.04.28
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Budowa suchej muchy-niezauważone .... . Autor: zin. Czas 2024-04-27 18:59:30.


poprzednia wiadomosc Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! : : nadesłane przez S. Cios (postów: 2009) dnia 2021-04-03 10:14:29 z *.30.55.163.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl
  O ile Wisła była podstawowym tarliskiem dla jesiotra, o tyle sprawa jest bardziej zawiła w przypadku dorzecza
Odry. Po przejrzeniu wszystkich gazet ukazujących się w XIX w. w Poznaniu i Kaliszu mam bogaty i nieznany
ichtiologom materiał nt. połowu jesiotra w Warcie, z którego wynika, że:
- do ok. połowy XIX w. jesiotr był rzadko łowiony, traktowany w kategoriach osobliwości;
- od połowy XIX w. liczba łowionych jesiotrów zaczęła rosnąć, osiągając szczyt na przełomie lat 80. i 90., po
czym, nastąpiła zapaść i zanik tej ryby w Warcie.
Wszystko wskazuje, że pojawienie się jesiotra w Warcie było wymuszone przez rosnące zanieczyszczenie
Odry spowodowane rozwojem przemysłu na Śląsku i w innych miastach nad środkową lub dolną Odrą. Także
odbywanie tarła było wymuszone i nie wiadomo, jaka była jego skuteczność.
Już w latach 20. i 30. XIX w. w Europie zachodniej pojawiły się masowe śnięcia ryb w rzekach, o czym
donosiła nawet nasza prasa. W 1828 r. w Szczecinie było masowe śnięcie sumów. Nie wskazano powodu, bo
nie znano jeszcze zgubnych skutków ścieków. Można sobie natomiast wyobrazić reakcję miejscowej ludności
(tabuny ludzi wyławiających osłabione lub martwe osobniki).
Wiele poglądów w naszej współczesnej literaturze ichtiologicznej opartych jest o stan wiedzy od końca XIX w.
lub tylko w XX w. Na przykład, albo jakimś rzekom przypisuje się naturalne występowanie łososia, który w tych
ciekach nie występował autochtonicznie, albo neguje się występowanie autochtonicznej populacji pstrąga, bo
jej nie było w XX w. (ale wyginęła wcześniej), albo jeśli ona nawet istniała w XX w. (np. Tanew).
Przykładem wątpliwych zapisów jest następująca praca: Zgrabczyński J. 2007. Identyfikacja i ocena
sprawności przepławek dla ryb w regionie wodnym Warty. Nauka Przyroda Technologie, 1(2): 1-10.
Autor podał, że tarło jesiotrów odbywało się także w Prośnie (okolice Kalisza) oraz w dolnym, ujściowym
odcinku rzek Drawy i Gwdy. Jednym z powszechnych błędów jest uznawanie, że skoro jesiotr gdzieś wpływał,
to musiał tam odbywać tarło. Nie prawda, bo jesiotr wpływał do Sanu, czasem w dużej liczbie (po powodzi), ale
brak jest dowodów, że odbywał tam tarło. Podobnie złowienie jesiotra w Bajerce na Śląsku nie oznacza, że
tam się wycierał.
Ja rozumiem, że programy naprawy rzek opierają się o symboliczne gatunki ryb, ale jeśli nie jest to oparte o
faktyczne dane przyrodnicze, to może to prowadzić do braku wyników i marnotrawstwa środków. Jeśli jakiś
program okaże się nieskuteczny (nie nastąpi pojawienie się samo rozradzającej się populacji), to w przyszłości
podobne programy (które mogą być oparte o bardziej racjonalne przesłanki), mogą być odrzucone.
Na przykład, program restytucji jesiotra w Wiśle w oparciu o rzekome tarliska w Drwęcy jest dla mnie co
najmniej niezrozumiały. W literaturze polskiej nie stwierdziłem dotychczas ani jednej wzmianki o złowieniu
jesiotra w tej rzece od XIV w. do połowy XX w. Może rzeka zostanie udrożniona dzięki programowi, ale
wszystkie środki finansowe na jesiotra i cały materiał zarybieniowy będzie zmarnowany. Dopóki jest zapora we
Włocławku, dopóty jakiekolwiek działania restytucyjne jesiotra w Wiśle skazane są na niepowodzenie, bo
historyczne tarliska tej ryby były mniej więcej od Tyńca do poniżej Sandomierza. Dlatego bardziej sensowne i
ekonomiczne jest przyjmowanie programów opartych o realne przesłanki.
Szereg tych kwestii będzie poruszonych w moim artykule nt. historii minoga rzecznego w Wiśle i Odrze, który
wkrótce prześlę do druku. Występują tu pewne podobieństwa do jesiotra.

Człowiek może się wytrzeć byle gdzie, ale nie ryba. To też a propos niektórych głosów dobrze życzących
naszym rybom, w tym jeśli chodzi o lipienia w Sanie (przypomnę, że w czasach historycznych nie było tam
autochtonicznej populacji, ze wszystkimi tego implikacjami; nie dziwmy się więc, że ma on problemy z
rozrodem).



  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [4] 03.04 11:24
 
1. Obecność jesiotra w jakiejś rzece i brak dowodów na odbywane tarło to trochę dziwny argument. Kiedyś na Pomorzu Zachodnim miałem pstrągową rzeczkę o szerokości 2 m. Daleko w górze sporadycznie ktoś łowił szczupaka. Gdyby zapytać większości ludzi, którzy złowili tam szczupaka czy widzieli też tam ich tarło, odpowiedź byłaby pewnie przecząca... aż do pewnego pięknego kwietniowego dnia, gdy zobaczyłem przez polaroidy samicę ok. 80 cm otoczoną trzema samcami ok. 40 - 50 cm. Tylko raz na setki wyjazdów.... gdybym tego dnia zechciał iść na spacer do parku, być może nie widziałbym tego nigdy i też nie byłoby dowodów itd.
Z rybami wędrownymi jest prosta zasada - jeśli gdzieś są spotykane gdzieś wyżej w dorzeczu okresowo to zwykle w związku z tarłem. Zwykle to właśnie tarło zwiększa zasięg ryb wędrownych w górę dorzecza. Dotyczy to nie tylko ryb o dalekim zasięgu wędrówki (bo właściwie granica od kiedy zaczyna się ryba wędrowna jest umowna i możemy sobie wymyślać dowolne klasyfikacje). Również płoci, kleni i jazi jest w dopływach dużo więcej od kwietnia do czerwca, od lipca do jesieni zagęszczenie tych ryb w dopływach maleje, szczególnie tych większych egzemplarzy. Typowe jazie łowione w dolnych odcinkach takich rzeczek to 30 - 45 cm na wiosnę, 25 - 35 cm latem i sporadycznie 20 - 30 cm jesienią. Tarło jest więc głównym powodem napotykania większych ryb wyżej w dorzeczu.

2. Problemy ryby która nie występowała gdzieś autochtonicznie nie wynikają właśnie z tego i nie jest to żadna reguła. Czasami bowiem problemy w walce o przetrwanie mają wszyscy inni mieszkańcy danego ekosystemu tylko nie "ten nowy".

P.S. Ten projekt "rewilding" bardzo mi się podoba z tego względu, że założeniem projektu nie jest docelowa forma ekosystemu. Zawsze drażniło mnie to, jak człowiek usiłował zatrzymać procesy naturalne etykietkując jakiś obszar "rezerwatem czegoś tam", podczas gdy "to coś" może wyginąć i być wyparte przez "coś innego". Ważne są więc obszary gdzie te procesy naturalne mogą się toczyć swoimi ścieżkami. Nie bądźmy tacy konserwatywni i przywiązani sentymentalnie do krajobrazu i klimatu, tak walka ze zmianami klimatu też jest objawem konserwatyzmu. Można walczyć z negatywnymi zmianami klimatu, niekorzystnymi dla człowieka, ale trzeba to na głos powiedzieć. Celem tego całego "rewildingu" nie jest z góry określony skład gatunkowy, tylko dzikość jako taka. Dlatego nie uważam, żeby w takim kontekście próba z jesiotrem była jakimś marnowaniem środków. Łoś który ma tam wrócić też może się nie przyjąć, a może się przyjmie... zobaczymy. Natomiast najważniejsze w tym projekcie jest to, aby Ina miała większy potencjał przyrodniczy, jeśli nie jesiotrto to inne gatunki skrzętnie skorzystają z renaturyzacji. Od akumulowania wody w krajobrazie nic nam się złego nie stanie.

Pozdrawiam serdecznie
KD



 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [2] 03.04 11:43
 
 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [1] 03.04 12:14
 
Staszek Cios ma rację jeśli chodzi o intencjonalny program restytucji jesiotra. Natomiast tu na Inie się okazało, że przy okazji rewildingu można interwencje inżynierskie "przykroić" do opublikowanych w literaturze parametrów tarlisk jesiotra, bo na łososia to pewnie prędkości nurtu za małe i zresztą ma on lepsze miejsca w górze rzeki. Nic więcej. Żadnego jesiotra się nie będzie wpuszczać do Iny i zapewne nikt by nie dał na to pieniędzy.

Ale Staszek Cios ma rację, że dopiero zamknięcie cyklu tworzy populację: coś co się wylęgło musi pokonać trudy życia w szeregu niszach by w końcu powrócić na swoje miejsc, odbyć skuteczne tarło, a jego potomstwo zamknąć ten cykl. I tak w kółko. Ja się nie moge doczekać tego, żeby tarliska w Rabie i jej dopływach przetrwaly i były w tych samych miejscach przez więcej niż pięć, dziesięć lat - a co dopiero biedny jesiotr, który musi mieć kilkanaście lat żeby dojrzeć do tarła...

A tak na marginesie: nawet nie będę wiedział jaki będzie skutek tak - a nie inaczej - uformowanych pryzm żwirowych w Inie (przykrojonych dla jesiotra), bo na pewno następnych trzydziestu lat nie pożyję... ale żyjące torfowisko i czystszą wodę jestem w stanie chyba jeszcze zobaczyć? Własnie doczekałem, ze wreszcize maksymalna temperatur wody w Rabie w lecie opadła w zeszłym roku do 17 stopni Celsjusza z największej maksymalnej w 2007 roku 30,9 stopnia. I jest to rezultat renaturyzacji koryta i być może pandemii, ograniczającej loty odrzutowców zaśmiecających dwutlenkiem węgla atmosferę na odpowiedniej wysokości 10 km...
 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [0] 04.04 11:04
 
"Właśnie doczekałem, ze wreszcie maksymalna temperatur wody w Rabie w lecie opadła w zeszłym roku
do 17 stopni Celsjusza z największej maksymalnej w 2007 roku 30,9 stopnia. I jest to rezultat renaturyzacji
koryta i być może pandemii, ograniczającej loty odrzutowców zaśmiecających dwutlenkiem węgla atmosferę
na odpowiedniej wysokości 10 km..."

------
Tamten rok był "zimny" wiec nie są to "rezultaty lotów czy renaturyzacji". O niczym to nie świadczy w dłuższej
perspektywie. Jednoroczny wybryk natury. Gdy takie "coś" (wybryk) plus "złe" (takie jak ta) zimy powtórzy się
przez 5-10 lat to już można brać to pod uwagę.
 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [0] 03.04 13:40
 
Z rybami wędrownymi jest prosta zasada - jeśli gdzieś są spotykane gdzieś wyżej w dorzeczu okresowo to
zwykle w związku z tarłem. Zwykle to właśnie tarło zwiększa zasięg ryb wędrownych w górę dorzecza. Dotyczy to
nie tylko ryb o dalekim zasięgu wędrówki (bo właściwie granica od kiedy zaczyna się ryba wędrowna jest umowna
i możemy sobie wymyślać dowolne klasyfikacje). Również płoci, kleni i jazi jest w dopływach dużo więcej od
kwietnia do czerwca, od lipca do jesieni zagęszczenie tych ryb w dopływach maleje, szczególnie tych większych
egzemplarzy. Typowe jazie łowione w dolnych odcinkach takich rzeczek to 30 - 45 cm na wiosnę, 25 - 35 cm latem
i sporadycznie 20 - 30 cm jesienią. Tarło jest więc głównym powodem napotykania większych ryb wyżej w
dorzeczu.


Niestety tak nie jest. Ryby wędrowne wchodzą do rzek na tarło, ale nie wszystkie idą do macierzystych cieków. W
wodach PL mamy całe mnóstwo cieków, do których wchodziły łososie (i/lub pstrągi morskie) i jesiotry, a w których
nie wycierały się. Temat jest słabo zbadany od strony naukowej, bo materiał jest nieliczny, wręcz przypadkowy.
Generalnie wiele zdarzeń dotyczy okresu wysokiej wody (najczęściej wiosną), kiedy zmysły ryb zawodzą. Nie
można wykluczyć, że także zanieczyszczenia rzek mogą utrudnić rybom odnajdywanie macierzystych wód.
Polecam lekturę mojego tekstu o dawnej ichtiofaunie Sanu, w którym odnoszę się do tych spraw (a także część
drugą, na razie złożoną do redakcji Roczników Nauk. PZW; z powodu pandemii prawdopodobnie ukaże się
podwójny rocznik za lata 2020 i 2021), Zob. też mój tekst o łososiu w Bzurze.

 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [1] 04.04 07:50
 
(...)
Szereg tych kwestii będzie poruszonych w moim artykule nt. historii
minoga rzecznego w Wiśle i Odrze, który
wkrótce prześlę do druku. Występują tu pewne podobieństwa do jesiotra.

(...)


Kiedy i gdzie się ukaże ów artykuł? Bo ja właśnie zabieram się za pracę
dotyczącą aktualnego zasięgu migracji minogów rzecznych w rzekach
Pomorza i było by się do czego odnieść
 
  Odp: Głosujemy na dziką INĘ, proszę, to tylko jeden klik! [0] 04.04 09:19
 
W przyszłym tygodniu wyślę go do Wiadomości Rybackich. Proszę o kontakt na priv. stanislaw.cios(…)outlook.com.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus