|
"Wypuszczane ryby giną głównie za sprawą wielominutowych sesji
pomiarowych a potem zdjęciowych, tylko po to by łowca mógł zawiesić na fb czy yt odpowiedniej jakości
materiał na widok, którego wszyscy zzielenieją z zazdrości".
Nie uważasz że ryby "zameczone" lub padłe po holu nie powinny być w ogóle wypuszczane do wody? Ja
wprowadziłbym obowiązek informowania o tym gospodarza i on powinien decydować co zrobić z ryba i łowca.
Jeżeli za czesto jemu i innym się to zdarzy to miałbym jakiś obraz tego co się dzieje. Krzyk na forach,
zawodach czy w Kołach o płynących rybach ze Speca byłby rzadszy lub wcale by go nie było.
Tak jak pisałem, zabójcze dla ryb są uszkodzenia tętnicy, mózgu i układu nerwowego a zdarza się to nie tylko
na kotwicach.
Łowiąc sandacze na trolling rzadko który ma woblera z kotwicami głęboko. Łowiąc je na "koguta" na kotwicy
jest bardzo źle. Na pojedynczym haku z niewymiarowymi sandaczykami podobnie. Hak przebija podniebienie i
jest w mózgu.
Ileż razy musiałem spuszczać sandacze wyjęte z głębokości 10-12m na kotwicy (do kotwiczenia łodzi) cienkiej
żyłce na dno aby ciśnienie wepchnęło to co wyszło im przez gardło. Sposób ten działa. Szybkie wyjęcie ryby z
takiej głębokości zabija je i na pewno nie wrócą tam skąd były, złowione choćby miały 70cm. Kolega złowił i
wypuścił w grudniu zeda 68cm wlasnie z 13m. Niestety ryb zostala na powierzchni. Co to dało, można się tylko
domyślić (ptaki, drapieżniki, inny wedkarz).
|