|
Za czasów Bzdyfkusa były inne realia, w tym Okręgi nie prowadziły gospodarki rybacko-wedkarskiej, jak dzisiaj. Inne były też realia, jeśli chodzi o prace zawodową. Zapomnij o tamtym okresie, to juz historia, która nie wróci. Nie prędko będą w Warszawie takie inicjatywy jak Trzy Rzeki lub podobne struktury w innych częściach kraju, bo władze OM i ichtiolodzy nie sa tym zainteresowani i będą wszystko blokowali, tak jak to było dotychczas. Otrzymali prerogatywy, których sie kurczowo trzymają. WTP jest dopuszczony tylko do sportu, a nie do gospodarki, mimo, że ma kompetencje i doświadczenie w tych sprawach. Nie uczestniczysz w tych procesach, więc nie znasz sytuacji. Szczytem absurdu jest oficjalne stanowisko władz OM, że w wodach nie może byc dużo ryb, bo to sprzyja dużej presji wedkarskiej, co jest niekorzystne dla środowiska.
Drogi Staszku,
Za czasów Bzdykfusa były rzeczywiście inne realia - trudniejsze ... a okręgi prowadziły gospodarkę rybacko-wędkarską, niestety dzisaj prowadzą ją bardzo często podobnie jak wówczas ... Z tą praca zawodową tez nie ma co przesadzać ... w lepiej zarzadzanych okręgach w zarządzie są właśnie aktywni zawodowo ludzie ... i zatrudniają sensownych zarzadzających ... dają radę ...
Warto pamietać o tamtym okresie, choć niektóre sprawy sie zmieniły, jak na przykład sposób rozgrywania zawodów wędkarskich ... jeśli o czymś zapominac, to własnie o tym ...
Rózne inicjatywy, które sa w Polsce, wbrew temu, co sugerujesz, nie wzięły się z tego, żeby Zo był nimi zainteresowany ... one powstały dlatego, że ludzie sensownie wzięli w swoje ręce możliwości, które istnieją, a wręcz "leża na ulicy" ...
Jest na tyle wiele doświadczenia z róznych regionów, struktur, koncepcji, że można już wybierać ... wszędzie, gdzie Koledzy zdecydowali się na aktywny udział w zarzadzaniu, stwierdzili z niemałym zaskoczeniem po kontaktach ze swoimi ZO, że "nie taki diabeł straszny", choć wystawia rogi i pazury, kiedy odczuje nadmiernosc oczekiwań ... Począwszy od sekcji w kole i współdziałania z ZO i biurem, jak w Dobczycach, przez przykład koła jak powołane nad Łupawą Trzy Rzeki, po powołanie w podobnym do mazowieckiego okręgu lubelskim Komisji Pstrągowej, członkostwa kilku "pstrągarzy" w składzie ZO (pracujących zawodowo i to poważnie), dzięki czemu mają wpływ na decyzje, a jednocześnie nie uciekają od odpowiedzialności za całośc działań w róznych obszarach zainteresowań i "odwzajemniają" życzliwość innych wobec swoich zdecydowanie mniejszościowych zainteresowań ... Po dominującą pozycje rozsądnych wędkjarzy (też pracujących zawodowo) w ZO w Krośnie, dośc unikalną w Polsce ...
Jeśli chcesz czekac aż Cię "dopuszczą", to chyba nie doczekasz się ... Żadna z tych grup, o których napisałem wyżej, nie przejmowała się "niedopuszczaniem" ... ale jednocześńie nie oczekiwała, nie pouczała "weżcie i zróbcie nam" ...
Znam sytuację i wiem jak jest, zdaję sobie też sprawę z tego, dlaczego Wam nie wychodzi ...
Natomiast stanowisko ZO wcale takie absurdalne nie jest. Przedstawiasz je w kartykaturalnej formie, istotnie róznej od oryginału. W odniesieniu do niewielkich rzeczek mazowieckich w pobliżu wielkiego ośrodka miejskiego mogą mieć wiele racji. Doskonale pokazuje to przykład z Lublina. Kiedy my łowiliśmy w Bystrej pstrągi, w lubelskim okręgu było może 150 "pstrągarzy". Po rozniesieniu sie wieści, że są pstragi, pojawiło się 2000 "miłosników" ... ryby zniknęły, mimo nakładów ... a zrobienie "łowisk specjalnych" ma małe szanse powodzenia, wymagając nadzwyczajnego zaangazowania. A tu przecież "wszyscy pracują" ... Nie ma co się pobrażać, tylko trzeba trochę rozważnie przeanalizować sytuację i użyć nieco dyplomacji ... Poza tym, małe środowisko moze uzyskać nadreprezentację w zarzadzaniu, jednak wtedy, kiedy jednocześnie weźmie udział w zarzadzaniu "większościowym" obszarem, a nie tylko zajmujac się załatwianiem swoich, grupowych interesów, postrzeganych przez innych jako "marginalne" ...
Jak chcesz, to chętnie umówie się, żeby porozmawiać na ten temat i może coś wspólnie wymyslimy.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|