| |
Jurku,
Do Ciebie nie docierają najprostsze sprawy (nie rozumiem dlaczego jesteś takim idealistą):
- Członkowie zarządu nie mają pojęcia o rybach łososiowatych i zdają się wyłącznie na ichtiologów (otwarcie mi to mówiono).
- Ichtiologowie też nie mają pojęcia o tych rybach (bo niby skąd mieliby mieć, skoro nigdy nie mieli z nimi do czynienia; lipienie traktują jak płotki, bo są podobne) i nie są zainteresowani obecnością tych ryb, bo to dla nich tylko kłopot.
- Członkowie zarządu i ichtiologowie nie są zainteresowani tym, by ktokolwiek spoza ich grona angażował się w działalność rybacką. Przez okres 2 lat funkcjonowania Podkomisji ani razu Zarząd lub pracownicy biura nie zwrócili się z czymkolwiek do Podkomisji. Wszystkie propozycje Podkomisji na piśmie były olewane. Nie informowano mnie w ogóle o stanowisku zarządu wobec propozycji lub o sprawach, lecz coś mgliście bełkotano (to jest najwłaściwsze słowo), że nie można było nic z tego zrozumieć. Cokolwiek robiono - czyniono to w tajemnicy, by nikt nie wiedział (termin zarybień, kto zarybia, ile i jaki materiał, itp).
- Ichtiologowie (a także chyba zarząd) są rozliczani z tego, co na papierze napisano o zarybieniach. Plan zarybień wykonano. Statystyka jest ważniejsza, niż sytuacja rzeczywista. To, że w wodzie nie ma ryb, jest mało istotne. Nikt się nie zastawia nad efektywnością gospodarki rybackiej, co ma sens, a co nie ma sensu. Zalecenia z konferencji ichtiologicznych, dotyczących potrzeby wykorzystania potencjału, nie przekładają się na żadne konkretne działania.
Tu nie chodzi tylko o sprawy merytoryczne, ale także o kulturę współpracy. Na przykład, informowano mnie, że Zarząd zatwierdził powołanie Podkomisji, a jak się pytałem - kiedy - oraz prosiłem o wyciąg z decyzji, to mnie zbywano (w cywilizowanym świecie wszelkie decyzje osobowe i organizacyjne są przekazywane zainteresowanym osobom na piśmie). To samo jest z Komisją ds. Mediów i Promocji Wędkarstwa ZG, której jestem członkiem (w zasadzie byłem, bo nie widzę sensu jej istnienia w obecnym kształcie), a która jest karykaturą, jeśli chodzi o formę działania (nie będę wchodził w szczegóły, bo to nie na to forum).
Natomiast stanowisko ZO wcale takie absurdalne nie jest. Przedstawiasz je w kartykaturalnej formie, istotnie róznej od oryginału. W odniesieniu do niewielkich rzeczek mazowieckich w pobliżu wielkiego ośrodka miejskiego mogą mieć wiele racji. Doskonale pokazuje to przykład z Lublina. Kiedy my łowiliśmy w Bystrej pstrągi, w lubelskim okręgu było może 150 "pstrągarzy". Po rozniesieniu sie wieści, że są pstragi, pojawiło się 2000 "miłosników" ... ryby zniknęły, mimo nakładów ... a zrobienie "łowisk specjalnych" ma małe szanse powodzenia, wymagając nadzwyczajnego zaangazowania.
Zastanów się co piszesz. Rozumiem, że i ty nie jesteś zainteresowany tym, by w wodzie były ryby, bo w ten sposób stawiasz sprawy. Czy widziałeś jakie ja (a raczej Podkomisja) złożyłem propozycje zasad gospodarowania? Jeśli nie, to lepiej nie pisz takich tekstów. Ja doskonale wiem, że dzisiaj trzeba przyjąć zasady polegające na ochronie ryb. Zarząd i ichtiologowie nie są tym zainteresowani, o czym świadczą ich działania (a raczej brak) i istniejące przepisy. Zasłaniają się jakimiś bzdurnymi koncepcjami.
Do dyskusji trzeba mieć partnera, który jest otwarty na współpracę, a nie ignoranta. Ponieważ znasz mnie tyle lat, więc powinieneś wiedzieć, że tępię i będę tępił głupotę i niekompetencję. Nie boję się tego mówić, bo mam wiedzę i argumenty w poruszanych przeze mnie kwestiach.
|
