|
Różni ludzie z tamtych krajów byli w Polsce i tutaj się z nimi spotkałem przy różnych okolicznościach. Swoje zamiłowanie do wędek UL zawdzięczam na przykład pewnemu Niemcowi, który dał mi porzucać i złowić na Bobrze lipienia 32 cm na muchówkę 1,85 m i #2, podczas gdy moi wrocławscy muchowi nauczyciele radzili mi wędki w klasie #5/6. To było intrygujące i ciekawe, podobnie jak wiele innych kontaktów z ludźmi z innych krajów.
Jednak tak zasadniczo to nie zaimponowali mi aż tak bardzo ani swoją kulturą, ani podejściem do życia i świata. Ale było bardzo fajnie spędzić z nimi czas, bo zwykle ciekawie się rozmawiało - lubię poznawać nowości. Ot i tyle mojego co zaspokoiłem ciekawość.
Nie walczę ze wszystkim co zachodnie. Walczę z myśleniem, że wszystko co zachodnie na pewno musi być dobre. Albo jak cokolwiek chcesz zaproponować dla Polski, to koniecznie musisz znaleźć przykład w jakiejś zachodniej demokracji, bo jak nie, to nikt Cię nie będzie słuchał...
Co do PZW nie jest to żadne stowarzyszenie wędkarzy, tylko odziedziczona po PRL-u przechowalnia dla kolegów na emeryturze i tyle. Mieszanina przypadkowych ludzi, emerytowanych nauczycieli, policjantów... więc czego tu się spodziewać? I tak byli całkiem nieźli w latach '70 i '80, jak na swoje kwalifikacje.
Co do Holendrów, to moja rodzina się z Holendrami skrzyżowała. Mam od 30 - 40 lat niemałą rodzinę w Holandii i dużą liczbę kuzynek i kuzynów pół Polaków - pół Holendrów. Generalnie bardzo ich lubię, ale nie chcę kopiować co do joty ich zachowań i mieć państwo polskie urządzone tak jak państwo holenderskie. Wiele rzeczy mnie tam obrzydza, na przykład nachalne zabieranie dzieci rodzicom. I o ile sąsiad mojego wujka opieprzył Niemca co mu brał leszcze z kanału, to tutaj w Polsce chcę mieć luz, oczywiście z dużo większym poszanowaniem zasobów naturalnych, ale bez świrowania i przesady.
Przesada wyszła nam bokiem w ochronie kormorana i bobra. Nienawidzę skrajności i już. Tyle lat łaziłem po lasach i bagnach by spotkać bobra. Pierwszego zaliczyłem dopiero w wieku dwudziestu paru lat w lasach koło Wołowa. A teraz bobry biegają niczym szczury. To jest właśnie przesada. Tak samo było z łosiem, gdy raz chronili na potęgę, później robił za dużo szkód w lasach, to go tak zredukowali, że aż się poryczałem. Zasoby naturalne to są zbyt delikatne sprawy by zajmowali się tym "zieloni" czy inni dyletanci. Tutaj potrzeba podejścia naukowego. A wierz mi, mamy kadry na uczelniach, tylko niestety nie wszystkich naukowców dopuszcza się do głosu.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|