|
Panie Jerzy.Z przytoczonym artykułem zapoznałem się już jakiś czas temu.Ma Pan racje.
Wszystkie wyliczenia i spostrzeżenia trafne i cenne,ale jak wytłumaczyć przykład gospodarki wędkarskiej,podanej przez Pana Macieja Pszczółkowskiego z USA.
Stan wielkości Polski,wód o połowę mniej,wędkarzy więcej,opłata jak na tamte warunki symboliczna a ryby są.Czy naszych pieniędzy nie zjada biurokracja?Wszystkim (ochroną,zarybieniem itp.)zajmuje się zatrudnionych 50 osób.Wiem że w Polsce musi być wielu posłów,senatorów,wojewodów,prezydentów,radnych,sołtysów i tysiące doradców,ale może powinniśmy dążyć do takiego w\w modelu gospodarki wędkarskiej.Podniesienie składki i ograniczenie wyjść na wodę nie przejdzie.Choć jestem za,przeciw tysiącom.Mała siła przebicia.Za długo była u nas komuna,część osób w niej żyła,część wyssała to z mlekiem matki.I trwamy w tym bezrybiu tylko ile,jak długo?
Cieszę się, że zapoznał się Pan z założeniami istotnymi dla gospodarowania zasobami wodnymi. Liczyłbym jednak, że te informacje pozwola na umiejętnośc krytycznej oceny równych informacji. Nie wiem o jakim przykładzie gospodarki wedkarskiej w USA Pan pisze, ale zapewne można go opisać według przygotowanych przeze mnie założeń ... warunkiem jest posiadanie wystarczającego i możliwie pełnego zasobu informacji o rzeczywistych sytuacjach, oraz porównywanie rzeczy i zjawisk porównywalnych. Jeśli ktokolwiek chce porównywac to, co dzieje się w Polsce, w centrum Europy, ze zdewastowanymi zasobami natury, przy zaludnieniu 122osób/km kw., w biednym kraju, z tym co dzieje się w USA, przy zaludnieniu 22 osób/km. kw, wielu obszarach wręcz "dziewiczych", w kraju sprawnym i bogatym, to od samego początku prowadzi na manowce.
Pisząc o potrzebie wiedzy o wielu szczegółach chciałbym przytoczyć Panu taki przykład z terenów Montany i Wyoming, gdzie rzeczywiście, koszt uzyskania stanowej licencji to kilka dolarów, ale zapewnia ona możliwośc dostępu do wody w miejscach publicznych, czyli koło mostów drogowych, bo większośc rzek przepływa przez ogromne farmy prywatne, na których teren wspępu nie ma ... jedynym sposobem jest łlowienie ze spływającej łodzi, ale to wymaga albo sporego zachodu ze sprowadzeniem swojej, spełnieniem warunków itp.,, albo wynajęcie przewodnika z łodzią, a to już jest (był) koszt rzędu 400 dolarów na dwóch wędkarzy za kilka godzin łowienia. W ten sposób eksploatacja wielkiej rzeki jest ograniczona przez dostępnośc łodzi, oraz przez koszty. Niby "prawie za darmo", ale faktycznie - zupełnie nie ...
Koszty opieki nad zasobami wodnymi sa ponoszone przez wiele agencji federalnych, stanowych, oraz przez aktywnych wędkarzy. Te agencje zatrudniają wielu ludzi, mają ogromne budżety. Pamiętam, że jakies 15 lat temu roczny budżet oddziału USDA Forest Service, obejmującego Wyoming, Utah, Idaho (Intermountain Unit) przekraczał miliard dolarów. W ostatnich latach roczny budżet Forest Service w USA, zajmującego się m.in. środowiskiem wodnym, sięgał 5,5 mld dolarów. Do tego budżety US Fish and Wildlife Service, innych agencji (programy renaturyzacyjne tworzy kilkanaście współpracujących agencji federalnych) pozwalają na to, żeby na poziomie stanowym sprawami ryb i wędkarstwa zajmowała się mała grupa zatruidnionych ludzi. Jeśli chce Pan więcej poczytac na ten temat, to zachęcam do wejścia na poniższe strony internetowe:
http://www.fws.gov/mountain-prairie/aboutus.html
(Steve Guertin, Dyrektor Regionalny w Mountain-Prairie Region US Fish and Wildlife Service obejmującym 8 stanów zatrudnia ponad 1000 profesjonalistów i zarządza budżetem prawie pół miliarda dolarów rocznie).
http://www.fs.fed.us/publications/budget-2010/overview-fy-2010-budget-request.pdf
W 2010 roku USDA Forest Service dysponował w USA budżetem przekraczającym 6 mld dolarów.
Na koniec - nie wystarczy rzucać haseł, że "komuna" itp., ale warto dobrze rozumieć to, co się za nimi kryje ... Skoro oczekuje się coraz większej obsługi od "państwa", to trzeba na to przeznaczać budżet, zatrudniac ludzi itp. Im biedniejszy kraj, tym proporcjonalnie więcej pochłanianiają same koszty zatrudnienia ludzi, redystrybucja itp, a tym mniej zostaje na rzeczywistą działalność. Więc oczekiwanie i uzyskiwanie pozostają na przeciwstawnych biegunach - im więcej oczekiwania tym mniej uzyskiwania ... to rzeczywiście efekt przyczwyczajeń sprzed lat, przekazywanych bezrefleksyjnie kolejnym pokoleniom ....
Natomiast zastanawiając się nad funkcjonowaniem zagospodarowania łowisk trzeba odnosić się do sytuacjiw krajach o podobnych zasobach i warunkach, a w Europie (poza Skandynawią) jest albo kiepsko, albo drogo i z regulowanym dostępem do łowisk. Wybór należy do nas ... taki wybór, między realnymi alternatywami, "przejdzie" ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|