|
Panie Krzysztofie,
Zdaje się Pan zapominac, że ponad 2./3 wód w Polsce jest w rękach innych podmiotów niż PZW. W rękach podmiotów o nastawieniu (chyba) rynkowym ...
Gdyby Pan miał racji tyle ile brudu za paznokciami, to PZW nie miałby nic do gadania ...
Prosze skupić się trochę i poszukac inych przyczyn tej słabości rynku, o której wiadomo ... nie odkrywa Pan Ameryki ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
Widzi Pan, kiedy piszę w swoich postach idee Bigosa, które miałyby zabezpieczyć instytucjonalnie przed samowolką i rabunkową gospodarką tych podmiotów, które eksploatują polskie jeziora - wytyka mi Pan zamordyzm.
Kiedy piszę o rynku i konkurencji mając na myśli wody górskie, gdzie rynek powinien zadziałać z uwagi na powszechne bezrybie oraz nadwyżkę popytu nad podażą, to pokazuje mi Pan łowiska gdzie rynek raczej nie zadziała, bo zasobów tych łowisk (białorybu) jest w cholerę i nie stanowią zasobów za które przy obecnych proporcjach ludzie chcieliby jeździć na płociowe jeziorowe OS-y i płacić za to duże pieniądze.
Bawi się Pan moimi uwagami dokładnie na odwrót w stosunku do tego co chciałem pokazać.
Jeśli wykazałby Pan trochę dobrej woli, to domyśliłby się Pan, że zamordyzm instytucjonalny jest potrzbny tam gdzie rynek nie działa zbyt dobrze, a gospodarz wyrybia jezioro ponad miarę. Domyśliłby się Pan, że element rynku powinien dotyczyć zasobów ograniczonych, wyeksploatowanych i bardzo poszukiwanych (wody górskie).
Ale Pan woli pokazać problem tak, jak Panu jest wygodnie.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|