f l y f i s h i n g . p l 2024.12.27
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski. Autor: bami. Czas 2024-12-26 16:16:53.


poprzednia wiadomosc Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski : : nadesłane przez galeria muchowa (postów: 367) dnia 2024-12-21 22:05:11 z *.dynamic.chello.pl
  Może warto odetchnąć wymiarami, okresami ochronnymi. Poczytajcie, pokręćcie coś...
Kuba Chruszczewski zaprasza
Nadesłany link: http://galeriamuchowa.pl/kuba-chruszczewski-flytyer-1/kuba-chruszczewski-flytyer-1.html?strona=26

  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [20] 22.12 16:25
 
Może warto odetchnąć wymiarami, okresami ochronnymi. Poczytajcie, pokręćcie coś...
Kuba Chruszczewski zaprasza


Odpisuję, bo rozumiem, że galerii muchowej zależy na odzewie, a że idą święta …

Ta „mokra na jesień” należy do moich podstawowych, całorocznych much mokrych, choć ja ją nazywam porterem, bo ciężko pracuje w moim zestawie.
Oczywiście nie robię jej z włosia łosia, a z tego, co akurat mam pod ręką i zapewne nie nazwę tej mojej imitacji Blue Winged Olive, ale skuteczna jest, jak i inne” samopomysłówki „oparte na sprawdzonych wzorach.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [19] 22.12 23:03
 
Może warto pogadać o muchach… ta ilość tematów tutaj frustrujących nas samych jest tak
duża że mam wrażenie, że odchodzimy od sedna muszkarstwa a to muchy nadają ten ton…
Oczywiście ktoś napisze, że jak ryb nie będzie to po co muchy a one są takie piękne
przecież.
Pamietam, jak kiedyś rozmawiałem z Śp. Piotrem Koziejem, że do śniadania odpala Galerie
Muchowa i wtedy przeglądając zdjęcia je śniadanie. To był jego rutułał.

 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [10] 23.12 07:19
 
Mucha, jako kluczowy co prawda ale nie jedyny, element systemu
doprowadzającego w sposób elegancki i wymagający inteligencji,
wiedzy, sprytu, etyki i kultury osobistej, szlachetną rybę do
podbieraka traci powoli sens.
Dziś mucha to głównie nimfa na wolframie ciskana do pustej wody
przez często przypadkowych łudzi.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [2] 23.12 08:49
 
Dziś mucha to głównie nimfa na wolframie ciskana do pustej wody przez często przypadkowych ludzi.



W dodatku metodą żyłkową, która nie ma nic wspólnego z metodą muchową, lecz jest metodą
spinningową.

 
  Mucha kiedys [0] 23.12 09:37
 
...
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 23.12 12:02
 
Tak jest w istocie sprawy. Te bardzo ciekawe artykuły dot. niektórych tylko np. suchych - klasycznych much
(Red Tag, Coachman, Greenwell" Glory, tudzież Whirling Blue Dun ), szeroko opisywane w dawnych WW,
prze kol. Węglarskiego dzisiaj straciły na znaczeniu. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt szybkiego
złowienia pożądanej ryby, właśnie metodą żyłkową (osobiście nie łowię tą metodą) - mając w zanadrzu
jeszcze stary zapas cortlandowych sznurów, otrzymanych przez tą firmę w ramach "Field Testing". Jest
jeszcze sporo do zrobienia w tej kwestii....
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [6] 24.12 16:55
 
Zrozumcie Panowie i Panie. Miałem to samo napisać na JB ale niech już tu wystarczy.

Dawniej na muchę łowili ludzie bardzo bogaci. Z nudów (nie z potrzeby, ryby kupowali)
wymyślili (utrudnili) sobie że będą takie czy inne ryby, łowić na taką czy inna przynętę,
zrobioną z takich czy innych materiałów. Konkretnie niech będzie muchy. Z materiałów
wiadomych. Bogaci aby zapełnić swój wolny czas i nie robić tego i w ten sam sposób co
„plebs” próbowali łowić ryby na muchę. Plebs czy inni powszechni mieli prostsze sposoby.
Jakie, wiadomo. Ale elita nie mogła (lub nie wypadało) działać jak plebs.
Teraz czy wcześniej w czasach gdy plebs dowiedział się że pewne ryby łatwiej jest złowić na
muchę lub musisz je tak łowić bo elita zakazała inaczej, łowią jak oni. Tyle że plebs zawsze
będzie plebsem. Nie ludźmi bogatymi którzy ryby wcale nie potrzebują do szczęścia
(zwłaszcza patelnianego) a chcą je jedynie łowić. Sprzęt jest tak tani że plebs stać na co
robi elita wiec to robią. W najtańszy sposób. Sposób najtańszy, najskuteczniejszy, jak
najbardziej zbliżony do obowiązujących przepisów i nie ma to nic wspólnego z łowieniem z
jakim elita łowiła tą metodą na początku jej istnienia. Nie ma się wiec co dziwić co do nimfy,
wolframu, olewania swingu przy mokrej, stosowaniu streamerów, czy żyłki. Wszystko to
wystarczy aby załapać się na przepisy, łowić w najprostszy sposób ryby i je dopaść. Elita
(wcześniejsza) takiego celu nie miała.

Nie miejmy wiec pretensji o to że mamy teraz taką elitę jaką mamy (czyli pseudo) i łowimy
tak jak łowimy aby dopaść cel.

Prościej wytłumaczyć się tego nie da. Plebs to nie elita. A elit już nie ma.

 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [5] 25.12 07:08
 
Zyga,
Nieprawdziwy jest podział wędkarzy muchowych na bogatych,
łowiących z zachowaniem wszelkich zasad i ubogich materialnie
czyli plebs, idący na skróty, mający w d... tradycję, byle dopaść rybę i
za zabić.
Znam osobiście lub ze słyszenia wielu jak to określiłeś bogaczy,
którzy są tak ubodzy niematerialnie, że aż boli. I vice versa.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [4] 25.12 08:56
 
Skoro mam to dokładnie wytłumaczyć to przeanalizujmy.
1. Znasz takich którzy mają swoją prywatną wodę? Muchową? Rzekę, nie jakieś bajoro.
2. Kto i ilu z ówczesnej arystokracji zapłaciłby nie za rok wędkowania 5 czy 10 k PLN-ów a dniówkę 1000-
2000zł? Kto i ilu łowi jak bogacze? Płaci taką cenę dniówki (połowu) jak np łososi na Islandii?
3. Kto z tych co płaci nie przejmuje się zasadą klasycznej (jakiejś tradycyjnej katalogowej) muchy? Zestawu?
Stojąc na brzegu w skórzanych butach. Nie przejmuje się tym że nic w ten sposób nie złowi, ciesząc się że nie
pobrudzi sobie rąk śluzem bo sługi/podbierakowego czy innego do sprawienia ryb nie ma?
4. Muchy klasyczne robi z materiałów zgodnych z tym co twórca wymyślił nie używając innych? Nie mówiąc o
tym że innych w "tamtych" czasach po prostu nie było.
5. Kto z nich jadąc/idąc na ryby nie ma potrzeby wzięcia jej aby zjeść?

Znasz takich? Ja nie. Nawet tych łowiących klejonkami. Wszyscy oni to taki sam "plebs" jak ja czy Ty. Nie mają
nic wspólnego ze znudzoną brakiem atrakcji arystokracją szukającą jej w fanaberiach, tu akuratnie
wędkarskich. Arystokracją którą umieszcza się w historii wędkarstwa jak bogów i jako wzory do naśladowania.
Dla których sprzęt wędkarski w przeszłych czasach był wyłącznie robiony.

Aby choć trochę porównać ich z arystokracją można by polecieć po wzorach cen. Wędka 1000$, młynek
1000$, linka 100-200$, kurtka 1000$,, spodnie 1000$, buty 200-300$, podbierak, czapeczka, kij, sling czy hip,
itd, itd. Podsumowując- niby arystokracja. Mimo to zostaną oni wg mojej klasyfikacji jedynie bogaczami a nie
tradycyjną (bo taka nazwa kogoś jara) arystokracją wędkarską. Dalej nie mają podbierakowego, dalej stoją w
wodzie (brodzą jak biedaki), dalej zakładają przynęty i zestawy które dają największą szansę na złowienie
"wyniku". Gdzie wiec tu mowa o fanaberii, znudzeniu? Jedyne wspólnego co może jest, to chęć spędzenia miło
wolnego czasu. O tyle wolnego że co poniektórym (gościni z Radia Rzeszów) takie zachowanie przeszkadza i
klasyfikują to pod fanaberie, znęcanie. I wielu to potwierdza. Przyklaskuje. Plebs szukający jedzenia jest ok a
arystokracja jest beee bo z nudów ....

Nie ma wiec ani łowisk, ani wędkarzy, ani zachowań takich żeby choć trochę pasowali do zamierzchłych
czasów. Nie ma już takich czasów. Miejsc, łowisk. Po uj wiec pieprzyć o jakiejś klasycznej katalogowej, o
jakimś włosach łonowych czy rudej brodzie Szkota jako materiale na klasyczny wzór? O klasycznym łowieniu
w swingu, vet czy dry fly i innych bzdetach? Zwykli ludzie piszący na FF i robiący nowoczesne muchy
przebijają nimi najlepsze gablotowe wzory. Ale oni są wg "arystokracji" (czy innych z fanaberiami) dalej jedynie
plebsem. Trochę bogatszym. Może z zasadami, traktującymi połów ryb jako rozrywkę, przyjemność spędzenia
wolnego czasu czy posiadającymi jedynie nieprzeciętne umiejętności. Są plebsem choćby ze względu na to że
nie robią tego jak klasyka nakazuje. Są plebsem bo celem są ryby wiec myślą w sposób nowoczesny i
wykorzystują postęp technologiczny traktując je jako cel. Nie przyjemność z nudów. Zresztą kto w tych
czasach ma czas na nudy? Znasz takich? Nawet najbogatsi nie mają czasu na nudy. Plebs i tyle. Bogatszy lub
mniej.
 
wczoraj  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [3] 26.12 14:34
 
Arek,
myślę, że dobrze by było abyś najpierw zaznajomił się z nazwą i znaczeniem słowa plebs bo to co opisujesz i w jaki sposób argumentujesz, ma się nijak do prawidłowego znaczenia słowa " plebs". Coś Ci się chyba pomyliło.

2.
Cytat:
"Zresztą kto w tych czasach ma czas na nudy? Znasz takich? Nawet najbogatsi nie mają czasu na nudy"

Jeśli dzisiaj inteligentny człowiek nie ma czasu na to aby się nudzić to należy mu współczuć. Zresztą każdemu człowiekowi choć to kwestia świadomości a z tym może być trudno.
Ja wbrew temu co piszesz mam czas na nudę a wtedy potrafię robić nic albo z nudów robię coś: dla siebie lub innych. Z przyjemności. To kwestia wartości, zasad którymi się kierujesz w życiu. Nic innego.
W nudzie nie ma nic zdrożnego. To czasem fajna przyjemność.

Dziwne informacje podajesz, bo o ile w UK arystokracja zajmowała się łowieniem na muchę tak w USA używali ją przede wszystkim Ci, którzy się tam znaleźli z Irlandii, UK, Europy zasiedlając te tereny a arystokratami nie byli.

Co do pani profesor, wyśmiewanej przez Ciebie " gościni",, jak ją nazywasz prześmiewczo, która najzwyczajniej Ci przeszkadza. W którym miejscu nie ma racji, argumentując łowienie i wypuszczanie jako znęcanie się nad rybami?
Dla mnie ten wywiad spowodował, widzę, że jedna strona nazwała rzeczy po imieniu, odnosząc się zaspokajania potrzeb wyższego rzędu a druga do tego, że patrząc na to pierwsze uważa to za znęcanie.
I obydwie strony powiedziały prawdę. I co teraz?

W przypadku sprzętu za miliony monet dla bogaczy czy arystokracji:.... Zamień kibel z prysznicem na wychodem na zewnątrz i rób pod siebie jak za dawnych czasów. Zmienisz? czy będziesz hejtował?




Skoro mam to dokładnie wytłumaczyć to przeanalizujmy.
1. Znasz takich którzy mają swoją prywatną wodę? Muchową? Rzekę, nie jakieś bajoro.
2. Kto i ilu z ówczesnej arystokracji zapłaciłby nie za rok wędkowania 5 czy 10 k PLN-ów a dniówkę 1000-
2000zł? Kto i ilu łowi jak bogacze? Płaci taką cenę dniówki (połowu) jak np łososi na Islandii?
3. Kto z tych co płaci nie przejmuje się zasadą klasycznej (jakiejś tradycyjnej katalogowej) muchy? Zestawu?
Stojąc na brzegu w skórzanych butach. Nie przejmuje się tym że nic w ten sposób nie złowi, ciesząc się że nie
pobrudzi sobie rąk śluzem bo sługi/podbierakowego czy innego do sprawienia ryb nie ma?
4. Muchy klasyczne robi z materiałów zgodnych z tym co twórca wymyślił nie używając innych? Nie mówiąc o
tym że innych w "tamtych" czasach po prostu nie było.
5. Kto z nich jadąc/idąc na ryby nie ma potrzeby wzięcia jej aby zjeść?

Znasz takich? Ja nie. Nawet tych łowiących klejonkami. Wszyscy oni to taki sam "plebs" jak ja czy Ty. Nie mają
nic wspólnego ze znudzoną brakiem atrakcji arystokracją szukającą jej w fanaberiach, tu akuratnie
wędkarskich. Arystokracją którą umieszcza się w historii wędkarstwa jak bogów i jako wzory do naśladowania.
Dla których sprzęt wędkarski w przeszłych czasach był wyłącznie robiony.

Aby choć trochę porównać ich z arystokracją można by polecieć po wzorach cen. Wędka 1000$, młynek
1000$, linka 100-200$, kurtka 1000$,, spodnie 1000$, buty 200-300$, podbierak, czapeczka, kij, sling czy hip,
itd, itd. Podsumowując- niby arystokracja. Mimo to zostaną oni wg mojej klasyfikacji jedynie bogaczami a nie
tradycyjną (bo taka nazwa kogoś jara) arystokracją wędkarską. Dalej nie mają podbierakowego, dalej stoją w
wodzie (brodzą jak biedaki), dalej zakładają przynęty i zestawy które dają największą szansę na złowienie
"wyniku". Gdzie wiec tu mowa o fanaberii, znudzeniu? Jedyne wspólnego co może jest, to chęć spędzenia miło
wolnego czasu. O tyle wolnego że co poniektórym (gościni z Radia Rzeszów) takie zachowanie przeszkadza i
klasyfikują to pod fanaberie, znęcanie. I wielu to potwierdza. Przyklaskuje. Plebs szukający jedzenia jest ok a
arystokracja jest beee bo z nudów ....

Nie ma wiec ani łowisk, ani wędkarzy, ani zachowań takich żeby choć trochę pasowali do zamierzchłych
czasów. Nie ma już takich czasów. Miejsc, łowisk. Po uj wiec pieprzyć o jakiejś klasycznej katalogowej, o
jakimś włosach łonowych czy rudej brodzie Szkota jako materiale na klasyczny wzór? O klasycznym łowieniu
w swingu, vet czy dry fly i innych bzdetach? Zwykli ludzie piszący na FF i robiący nowoczesne muchy
przebijają nimi najlepsze gablotowe wzory. Ale oni są wg "arystokracji" (czy innych z fanaberiami) dalej jedynie
plebsem. Trochę bogatszym. Może z zasadami, traktującymi połów ryb jako rozrywkę, przyjemność spędzenia
wolnego czasu czy posiadającymi jedynie nieprzeciętne umiejętności. Są plebsem choćby ze względu na to że
nie robią tego jak klasyka nakazuje. Są plebsem bo celem są ryby wiec myślą w sposób nowoczesny i
wykorzystują postęp technologiczny traktując je jako cel. Nie przyjemność z nudów. Zresztą kto w tych
czasach ma czas na nudy? Znasz takich? Nawet najbogatsi nie mają czasu na nudy. Plebs i tyle. Bogatszy lub
mniej.
 
wczoraj  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 26.12 15:53
 
dobrze by było abyś najpierw zaznajomił się z nazwą i znaczeniem słowa plebs bo to co
opisujesz i w jaki sposób argumentujesz, ma się nijak do prawidłowego znaczenia słowa "
plebs". Coś Ci się chyba pomyliło.

2.
Cytat:
"Zresztą kto w tych czasach ma czas na nudy? Znasz takich? Nawet najbogatsi nie mają
czasu na nudy"

Jeśli dzisiaj inteligentny człowiek nie ma czasu na to aby się nudzić to należy mu współczuć.
Zresztą każdemu człowiekowi choć to kwestia świadomości a z tym może być trudno.
Ja wbrew temu co piszesz mam czas na nudę a wtedy potrafię robić nic albo z nudów robię
coś: dla siebie lub innych. Z przyjemności. To kwestia wartości, zasad którymi się kierujesz
w życiu. Nic innego.
W nudzie nie ma nic zdrożnego. To czasem fajna przyjemność.

Dziwne informacje podajesz, bo o ile w UK arystokracja zajmowała się łowieniem na muchę
tak w USA używali ją przede wszystkim Ci, którzy się tam znaleźli z Irlandii, UK, Europy
zasiedlając te tereny a arystokratami nie byli.

Co do pani profesor, wyśmiewanej przez Ciebie " gościni",, jak ją nazywasz prześmiewczo,
która najzwyczajniej Ci przeszkadza. W którym miejscu nie ma racji, argumentując łowienie i
wypuszczanie jako znęcanie się nad rybami?
Dla mnie ten wywiad spowodował, widzę, że jedna strona nazwała rzeczy po imieniu,
odnosząc się zaspokajania potrzeb wyższego rzędu a druga do tego, że patrząc na to
pierwsze uważa to za znęcanie.
I obydwie strony powiedziały prawdę. I co teraz?

W przypadku sprzętu za miliony monet dla bogaczy czy arystokracji:.... Zamień kibel z
prysznicem na wychodem na zewnątrz i rób pod siebie jak za dawnych czasów. Zmienisz?
czy będziesz hejtował

Seba. Proszę Cię.
Sprzęt-monety-bogacze. Czy kij (inne wymienione) powinien kosztować 1000$? Nie żartuj.
Proszę.
„Plebs” pisałem w cudzysłów wiec wiadomo o co cho. Inni niż dżentelmen w skórzanym
kapeluszu, butach, z fają (jakie to niekoszerne teraz) w ustach, itd, itp. Plebs łowił ryby
zgodnie z celem „Pani Gościni”. Dżentelmen się „znęcał”, dla przyjemności.

Nie znam historii ani początków światowego fly fishing. Czy to było najpierw przez
arystokracje w UK czy gdzie indziej. Wiem że Indianie (plebs-normalni ludzie szukający
pożywienia) używali piórek, haków, linek. Może ktoś mnie oszukał w tym co pisał. Tego nie
wiem. Jedynie czytałem.


Co do wolnego czasu i przyjemności. Spędzając go, łowiąc ryby, idziesz na nie w celu
zjedzenia? Czy fanaberii? Ja fanaberii. Już. Wystarczająco mało jest w wodach tego co
sprawia mi przyjemność i zaspokaja moje fanaberie.

 
wczoraj  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 26.12 16:13
 
Tu masz inny wpis z innego forum. Mój. Co do tradycji i fanaberii.
 
wczoraj  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 26.12 16:16
 

Jeśli dzisiaj inteligentny człowiek nie ma czasu na to aby się nudzić to należy mu współczuć. Zresztą każdemu człowiekowi choć to kwestia świadomości a z tym może być trudno.
Ja wbrew temu co piszesz mam czas na nudę a wtedy potrafię robić nic albo z nudów robię coś: dla siebie lub innych. Z przyjemności. To kwestia wartości, zasad którymi się kierujesz w życiu. Nic innego.
W nudzie nie ma nic zdrożnego. To czasem fajna przyjemność.



Myślę, że obaj mieszacie pojęcia.

„Nuda to negatywny stan emocjonalny, polegający na uczuciu wewnętrznej pustki, zwykle spowodowany jednostajnością, brakiem zmiany otoczenia, brakiem bodźców, a czasami chorobą.
Nuda to stan obojętności i braku zainteresowania”.

Myślę, że TM jest bliżej tej definicji.
Ty raczej piszesz o zmęczeniu i złudnym wyluzowaniu, które jest bliskie depresji jednak jeszcze niepełnoobjawowej.

Są święta, więc daleko mi do złośliwości, więc potraktujcie moją uwagę jako życzliwość.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [7] 23.12 13:10
 
Może warto pogadać o muchach…


Pewnie, że tak.

Muchy są kwintesencją ff, czy jednak są tak postrzegane przez wszystkich łowiących tą metodą, to już piszący poniżej/powyżej ( w końcu nie wiem, gdzie te moje wynurzenia się pojawią) chyba odpowiedzieli.
Mnie idea wiernego trzymania się wzorców pociąga w zakresie kręcenia much tak dla siebie, nie dla ryb. Cieszy mnie, jeśli uda mi się wiernie, zgodnie z zasadami ukręcić taką katalogową muchę i taką traktuję jako ozdobę gabloty lub kapelusza. Dla ryb kręcę jednak inne. W tym przypadku stawiam na optymalizację i szukam zamiennych materiałów, bo podczas łowienia mucha szybko traci urodę, a ryby zupełnie inaczej reagują, niż nam się wydaje. Wiem, i nie tylko ja to wiem, z doświadczenia, że to, co dla człowieka jest piękne, dla ryb bywa mało atrakcyjne.
Moje muchy użytkowe są zwyczajnie brzydkie, przy czym ta brzydota jest zamierzona.
Super jakościowe materiały są przynętami na wędkarzy, podobnie jest z pozostałym sprzętem.
Oczywiście tworzenie koślawej, ale skutecznej muchy nie jest łatwe. Jednak po zrobieniu iluś tam „ideałów” dość prosto jest tworzyć skuteczne szkarady. W drugą stronę już to tak nie działa.

Strasznie długi wpis mi wyszedł spod pióra i właśnie miałem do skasować, ale że idą święta ...
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [6] 23.12 20:26
 
Dla wędkarzy łowiących na muchę , czy też metodą muchową, zawsze "ta mucha" - była, jest i będzie tym
swoistym magnesem, do którego będą ciągnąć rzesze łowiących. Oczywiście z przyczyn w szerokim
pojęciu "technicznych" inaczej będzie rozumiane łowienie ryb, a co za tym idzie wykonywanie much, np.
przed określonymi zawodami, a inaczej w rozumieniu rekreacyjnym. Szczegóły w obydwu przypadkach są
b. istotne, tzn. ogólnie wiemy na co łowić, ale w szczegółach, jeśli chodzi właśnie o zawody możemy się
różnić, i to znacznie. Mało tego - może być zupełnie źle!. Niejednokrotnie te materiałowe zamienniki o
których kolega wspominał "spalały na panewce" kolokwialnie rzecz ujmując, właśnie w trakcie zawodów,
gdzie "droga na skróty" nie przynosiła pożądanych efektów. Kwintesencją łowiącego na muchę (w
szerokim rozumieniu) powinno być: przede wszystkim poznanie wody - poprzez uważną obserwację,
przeanalizowanie na co możemy liczyć, a następnie dobór muchy, metody połowu, sprzętu itd. Czyli
klasyka, nic nowego. Tworzenie coś nowego, nowych wzorców much (będzie mucha to i ryba powinna się
znaleźć - oby tak było!) uważam za zasadne albowiem poszerza te nasze...filozoficzne horyzonty
myślowe. Żyj Wodo!.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [3] 24.12 09:49
 
Z jakiego powodu rozgraniczasz muchy z zawodów od tych rekreacyjnych? Różnią się
czymś?
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [2] 24.12 15:49
 
Jak startowałem drzewiej w różnorakich zawodach to zasadniczo różniły się, właśnie w szczegółach, w
szczególności dotyczyło to połowu lipienia...Te szczegóły dot., co bardzo istotne - określonego miejsca
połowowego, zważywszy na "brzegowe" warunki połowowe do których możemy zaliczyć...w szerokim
rozumieniu np. przejrzystość wody, która odgrywa tutaj przysłowiowe "pierwsze skrzypce". Minimalny błąd
w sztuce wykonania określonej muchy - kasował brania!, dlatego też w zanadrzu musiałem mieć w miarę
gotowy zestaw much zawodniczych, jak i tych "rekreacyjnych" - ale niezdatnych z racji...niedokładnego ich
wykonania (co nie oznacza, że na te muchy nia było wyjść), w określonym, ściśle ustalonym uprzednio
stanowisku. Co ciekawe, niejednokrotnie łowiąc w czystej, bystrej wodzie na sprawdzoną wielokrotnie
imitację domkowego chruścika (bodajże Oligoplectrum), jeżeli zacząłem zanadto "modzić" w kolorach w/ w
chruścika - właśnie w kolorach!, przy niezmienionej wielkości haczyka, konstrukcji itp. - brania ustawały.
Dlatego też "owy mit", jakoby ryba nie miała czasu (właśnie w ostrych prądach) na dokładne "przyjrzenie
się" przepływającego obok żeru uważam za przesadzony. Piszę to z racji mojej kilkudziesięcioletniej,
głównie sanowej praktyki, (bez "wodolejstwa"), na różnorakich stanowiskach, miejscówkach itp. pomiędzy
Zwierzyniem a mniej więcej Nozdrzcem..
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [1] 25.12 07:22
 
Ciekawie piszesz ale różnicy między muchami zawodniczymi a resztą
z Twojego wpisu dalej nie łapię.
Są muchy w danych warunkach bardziej skuteczne od innych z racji
różnic konstrukcyjnych, doboru materiałów i sposobu ich namotania
na haczyk, tego jak i gdzie taką muchę poprowadzisz, natomiast nie
kumam na czym miałaby polegać ich zawodniczość
 
wczoraj  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 26.12 14:20
 
... natomiast nie kumam na czym miałaby polegać ich zawodniczość

Pewnie na wyższej zwodniczości uzyskiwanej dzięki idealnie dopasowanym materiałom i najwyższą starannością wykonania przynęt.

W końcu przechytrzenie lipienia w wieku dziecięcym wymaga szczególnych środków, starsze roczniki szukają bardziej naturalnego pokarmu, dlatego na ogół współpracują przed lub po zawodach.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [1] 24.12 10:37
 
Niejednokrotnie te materiałowe zamienniki o których kolega wspominał "spalały na panewce"

Oczywiście, że masz rację, jeśli chodzi o niewłaściwe zamienniki, ale jeśli zamienniki nie ustępują tym uznanym „substratom”? Podam przykład. Jakiś czas temu poczułem się znudzony odtwarzaniem much zgodnie z literaturą. Poczułem potrzebę wywrócenia stolika. Podciąłem włosy i pociąłem je na kilku milimetrowe kawałeczki, następnie na haczyk nawinąłem taśmę ołowianą, taką poniszczoną. Całość przewinąłem nicią, pokryłem klejem i obsypałem włosiem, do tego główka z czarnego szelaku i mucha gotowa. To, co wyszło, nie było piękne, ale przypominało chruściki z jednego z moich łowisk. Szybko tę moją muchę sprawdziłem i okazała się skuteczna, nie był to jakiś killer, ale ryby ją polubiły. Tak naprawdę ¾ sukcesu to umiejętna prezentacja, jednak ta mucha była „kropką nad i”, podobnie jak wiele innych, jednak czas wykonania i niski koszt przebijał pozostałe.
W ff cenię sobie wolność i dowolność działania, dlatego reżim katalogowych wzorów traktuję z szacunkiem, ale nie z uległością. Zdecydowanie bliżej mi do fff, czyli fly free fishing.

Pozdrawiam.
 
  Odp: Coś na zimowe czytanie, Kuba Chruszczewski [0] 24.12 21:55
 
A ja zaczynałem przygody z muchówką właściwie od nimfy - larwy żyjącej w domkach, charakterystycznej
dla strefy przybrzeżnej (zapis z książki A. Stańczykowskiej: "Zwierzęta bezkręgowe naszych wód" ), którą
po jakże prostym wykonaniu, dosłownie w ciągu minuty - zastosowałem po raz pierwszy na sanowym
łowisku poniżej Grodziska z X wieku w Hoczwi - charakterystyczne wodne przełamanie z wody w miarę
spokojnej w coraz silniejsze prądy. Co to było wówczas za łowienie (początek lat 80 tych) to się w głowie
nie mieści!. Głównie lipienie żerujące rocznikami - im niżej tym większe sztuki, wliczając w to również
potokowce, które z chwilą "przełączenia" na jedną turbinę - dziesiątkami, jakby były w amoku...
przedostawały się z płaniowej wody właśnie Vis a' Vis dawnego Grodziska na wodę o bardziej
dynamicznym charakterze. Widziałem to bardzo dobrze właśnie na "przełamaniu", zupełnie zresztą
przypadkowo. Po przenocowaniu w schronisku PTSM w Hoczwi (Szkoła Podstawowa), pobrawszy
uprzednio klucze od kolegi Andrzeja (to on po raz pierwszy uczył mnie poprawnie wiązać suche muchy) -
udawałem się na łowisku....i tak w kółko Macieju przez jakiś czas. Pozdrawiam!.
 
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus