|
A ja zaczynałem przygody z muchówką właściwie od nimfy - larwy żyjącej w domkach, charakterystycznej
dla strefy przybrzeżnej (zapis z książki A. Stańczykowskiej: "Zwierzęta bezkręgowe naszych wód" ), którą
po jakże prostym wykonaniu, dosłownie w ciągu minuty - zastosowałem po raz pierwszy na sanowym
łowisku poniżej Grodziska z X wieku w Hoczwi - charakterystyczne wodne przełamanie z wody w miarę
spokojnej w coraz silniejsze prądy. Co to było wówczas za łowienie (początek lat 80 tych) to się w głowie
nie mieści!. Głównie lipienie żerujące rocznikami - im niżej tym większe sztuki, wliczając w to również
potokowce, które z chwilą "przełączenia" na jedną turbinę - dziesiątkami, jakby były w amoku...
przedostawały się z płaniowej wody właśnie Vis a' Vis dawnego Grodziska na wodę o bardziej
dynamicznym charakterze. Widziałem to bardzo dobrze właśnie na "przełamaniu", zupełnie zresztą
przypadkowo. Po przenocowaniu w schronisku PTSM w Hoczwi (Szkoła Podstawowa), pobrawszy
uprzednio klucze od kolegi Andrzeja (to on po raz pierwszy uczył mnie poprawnie wiązać suche muchy) -
udawałem się na łowisku....i tak w kółko Macieju przez jakiś czas. Pozdrawiam!.
|