|
LSD ma rację. Nasz szanowny premier widać nie zna dyrektywy powodziowej, bo tłumaczy się tak jak urzędnicy z KZGW i RZGW. Zresztą przecież nie musi się znać na wszystkim. A kochani urzędnicy dalej dowodzą, że dyrektywa powodziowa i Ramowa Dyrektywa Wodna nie zgadzają się z polską praktyką w tym zakresie i jako takie nie powinny być wprowadzane do polskiego prawa. A przecież nie muszą: od pewnego czasu dyrektywy obowiązują bezpośrednio, bez konieczności ich wprowadzania. Odpytajcie urzędników z RZGW - nawet nie znają dyrektyw, ale już wiedzą że są złe.
Niedawno robiłem staranną analizę hydromorfologiczną odcinka Raby, opartą o pomiary przekroi itp, wykazującą, że koryto na tym odcinku jest zbyt pojemne, wcinające się wgłąb doliny i przez to jego stan jest zaledwie umiarkowany i pogarszający się. Po ostatniej powodzi urzędnicy zrobili obchód i stwierdzili, ze rzeka jest w porządku, bo prawie cała woda zmieściła się w korycie podczas powodzi, a rzeka nie zmieniła na tym odcinku przebiegu. A to, że się znów wcięła w dolinę o około pół metra w ogóle ich nie rusza. Dosypanie materiału skalnego na korony bystrzy na tym odcinku uznali za "duży zakres robót, mogący uruchomić znaczące procesy erozyjne w korycie wykazującym się stabilnością". Jakoś "usuwanie odsypów żwirowych" i "odżwirowywanie potoków" nie powoduje takiej rezerwy w opiniach na temat erozji górskich rzek. Żwir z rzeki na brzeg - oczywiście dla nich jest uzasadniony, a żwir i kamienie do rzeki - to zagrożenie erozją...
Kiedy się doczekamy rzeczowej debaty opartej o argumenty?
|