|
Dokładnie o to chodzi - w aktualnych warunkach.
Im bardziej rzeki są pozbawione naturalnego charakteru, tym mniejsze szanse na utrzymanie się w nich populacji ryb. W tych ekstremalnych warunkach szczególnie widać, że rzeka (w sensie holistycznym - również jako biocenoza) nie ogranicza się do linii brzegowej, ale powinna obejmować całą dolinę rzeczną.
W przyrodzie nie ma dokładnych granic, my je wyznaczamy, żeby zrozumieć zjawiska (bo jak się je wytłumaczy to się ich nie boimy); dotąd jest rzeka, a odtąd będzie ląd. A tu nagle wstrząs - tam gdzie miał być ląd płynie rzeka! Przyroda nie zaakceptowała wyznaczonych przez nas granic.
Zastanawiąjące czy jest jakiś związek między pochodzeniem materiału zarybieniowego a zdolnością na przetrwanie tego typu zdarzeń. Wydawałoby się, że byc powinien. W końcu każda rzeka przechodzi okres powodzi w pewnym stopniu charakterystycznie dla siebie. Osobniki, które przetrwają takie zdarzenie mogą więc wzmacniać umiejętność przetrwania populacji w kolejnych zdarzeniach. Im dłużej to trwa, im więcej zdarzeń populacja zaliczy w swojej historii, tym większą nabywa zdolność do ich przetrwania. A jeżeli materiał jest obcego pochodzenia, z rzeki która ma inny reżim przepływu wody, to populacja może być również mniej odporna na spychanie jej z zajmowanych siedlisk.
Pozdrawiam,
LJ
|