|
Kiedy w 1981 roku wstępowałem w szeregi Polskiego Związku Wędkarskiego, miałem przeświadczenie, że jest to organizacja, która stoi na straży polskiej przyrody i ponieważ nie zgadzałem się z opinią byłego Prezesa krakowskiego okręgu, który twierdził, że spływające do rzeki nieczystości stanowią wspaniałe pożywienie dla ryb i nie zamierza z tym zjawiskiem walczyć, to postanowiłem przenieść się do innego okręgu. Mój wybór padł na okręg nowosądecki, ponieważ wody górskie są najbliższe sercu muszkarza. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, wrażliwych na krzywdy, jakie wyrządzane są przyrodzie i kiedy pojawiło się kolejne zagrożenie, związane z budową MEW w Łącku i Tylmanowej, to doszliśmy z kolegami do wniosku, że należy się temu przeciwstawić. Stąd właśnie powstał klub Przyjaciół Dunajca. Nikt z nas nie miał wtedy świadomości, że tak wiele spraw spadnie na naszą głowę. Na szczęście nasze działania spotkały się z życzliwością poprzedniego i obecnego Prezesa okręgu, a także pozostałych członków Zarządu, którzy dostrzegając tragiczne w skutkach decyzje, zaakceptowali "samozwańczą" działalność naszego klubu, a także sami podjęli się wielu naprawczych działań. Nie piszę tego, aby kogokolwiek usprawiedliwiać, ale uważam, że ludziom, którzy zajmują się ratowaniem naszych rzek, należy się sprawiedliwa ocena. Do obecnego ZO mam tylko o jedną sprawę pretensje, że nie potrafi zdecydowanie odciąć się od grzechów, jakie do tej pory zostały popełnione, bo w ten sposób ciąży na wszystkich działaczach współodpowiedzialność.
Pozdrawiam
jp
P.S. Krytykancka postawa Pana LSD wcale mnie nie kręci . Nadesłany link: http://przyjacieledunajca.pl/
|