|
Dlatego raz jeszcze powtarzam, dobry prawnik i do prokuratora, bo oprócz dewastacji środowiska i niszczenia ichtiofauny takie spływy w zasadniczy sposób uniemożliwiają czerpanie pożytków przez użytkownika obwodu ( obwodów ) rybackiego, co gwarantuje umowa.
Pozdrawiam: Jacek
Jacku,
Prezentujesz moim zdaniem logiczny tok rozumowania, tyle, że prawo stanowione jako dziecko polityki, jest też dzieckiem biznesu i jego interpretacja zależy od uładu sił i lobbowania. Tym niemniej zakładanie z góry, że nic się nie da z tym zrobić jest skazane na porażkę. Próba sił już nie koniecznie
Wszystko jednak zawsze rozbija się o zasoby ludzkie, czasowe i finansowe. Kto ma ludzi, czas i pieniądze, urządzi świat po swojemu, kto ludzi, czasu i pieniędzy nie ma, będzie musiał żyć w świecie wykreowanym przez tych pierwszych. Jako środowisko, moglibyśmy być przeciwwagą dla lobby kajakowego, gdybyśmy wspólnie promowali robienie kasy na turystyce wędarskiej. Niestety odnoszę wrażenie, że w naszym środowisku większość chce mieć za darmo... więc istnieje realna szansa, że spływy kajakowe które za darmo nie są, wyprą wędkarzy.
Przestrzeń na powierzchni Ziemi, czyli nasz realny biotop, jest gospodarowana wg rachunku ekonomicznego. Łowienie za 150 - 200 zł rocznie na całym okręgu i porozumienia sprawiają, że dla wszystkich potencjalnych zainteresowanych rzekami zajmujemy przestrzeń tworząc w gospodarce białą plamę. Przychodzi wreszcie ktoś, kto tą białą plamę chce zagospodarować i jeśli nie zderza się z biznesem wędkarskim tylko ze społecznymi działaczami, ma duże szanse na wygraną. Niestety...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|