|
Przepisy jak postępować z wypuszczanymi rybami powinny być sprzedawane z kartą wędkarską, dołączona płyta z filmem, to za grosze można zrobić a kupujący kartę za to płaci. Kartę każdy musi mieć. A to czy przeczyta, to nikogo nie obchodzi - byle stosował prawidłowo. A to już można skontrolować. Nie potrzebne jakieś staże, egzaminy, itp bzdury.
Nikt nie musi zdawać egzaminów z przepisów korzystania z lasu, ale jak ktoś zapali ognisko dostanie mandat. Nikt nie musi zdawać przepisów z zachowania się w parku narodowym, ale jak zacznie zbierać grzyby albo rzuci kipa - też dostanie mandat.
Co do tego, że ryby własnoręcznie wpuszczone bardziej się szanuje - nie zgodzę się. Powstaje jeszcze silniejsze wrażenie że "to moje". I można zeżreć, w końcu ja wpuszczałem, a ci co nie wpuszczali tylko zapłącili za łowienie - na drzewo.
Niestety, takie jest przeciętne myślenie.
Kiedyś byłem na zarybianiu pstrągiem. W następnym roku rzeka przeżyła najazd wędkarskiego klubu sportowego, dosłownie kilkunastu osób, które ją wyczyściły z większych ryb i zostało tylko to co wpuściliśmy. Dostałem qr..cy galopującej i węcej na zarybienia nie pojadę. Dopiero jak limit będzie 2 szt ale rocznie, co 500m będzie kamera a każdego łowiącego strażnicy 2 razy sprawdzą, to będzie sens.
|