|
Najlepszy przykład - łowiska Mała Wisła. Płaci się licencję, nie trzeba być żadnym
stowarzyszonym, zarybiać, chodzić na zebrania itd. Kupujesz usługę uczciwie skalkulowaną i
łowisz. Jesli nie przestrzegasz regulaminu (np. hak z zadziorem) na pewno straznik cię złapie.
Proste, rzetelne podejscie do sprawy i przede wszystkim do klienta.
Ale tak w nawiązaniu do Twojej tomku dyskusji z Arturem to własciciel łowiska ma prawo
odmówić Ci sprzedazy pozwolenia i nic ci nie da powoływanie się na prawo do powszechnego
korzystania z wód...
Tak samo towarzystwo uzytkujące wode może Ci tego prawa odmówić...
Podobnie ma prawo decydowac czy chce abyś był jego członkiem...
Nie ma obowiązku Cie przyjąć...
Tak sie to odbywa w cywilizowanym świecie.
O tym samym tez mówi Artur w odniesieniu do zmian jakich chciałby w PZW czy czegokolwiek
w co to miałoby (lub tez powinno) się przekształcić (po ewentualnym rozpadzie)
pozdrawiam
MArian
co to za farmazony
wedkowalem w szwecji ,znajomi w sloweni i nigdzie poza anglia nie slyszalem zeby byly wody zamkniete (ale oni ze swoimi klubami i pabami sa chorzy,moze czuja duza potrzebe przynalezenia)
kupujesz licencje i chajda nad wode
licencje kupujesz na 24 h nie jak u nas na dzien
lowisz ile chcesz i do puki nie przegniesz regulaminu lowisz
ryb jest do bulu
a dla czego bo nikt ich nie morduje
tu tez niektorzy wybieraja os,y i tam godza sie z tym ze ryb sie nie zabiera
caly czas rozmawiacie jak pozbyc sie konkurencji nad woda zeby bylo wiecaj dla mnie
ipod oslona etyki ,szlachectwa i znajomosci przyrody chcecie sie pozbyc konkurencji
rece mi opadaja
|