|
Pamiętam z dzieciństwa, że przed wojną matka stale „nadawała” z początkiem roku, na mojego starego, że tyle wydaje na ryby i co za takie pieniądze można by kupić do domu. Paręnaście lat później dowiedziałem się od ojca, że jego roczna składka w TW wynosiła około 300 zł! Była to całkiem niezła miesięczna pensja! A składki były czasem jeszcze wyższe.
I przytoczę po raz chyba dziesiąty publicznie, ze statystyk, że przed wojną, w krakowskiem 19 Towarzystw posiadało 3510 członków i 153 strażników! Czyli jeden strażnik przypadał na 23 wędkarzy!
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
Mamy w Dobczycach starutkiego eks skarbnika kola, Pana Mieczysława Szpiczakowskiego ( nota bene klnie się on, że jest krewnym Teodora Szpiczakowa, ostatniego redaktora Okólnika ), który niejednokrotnie powtarzał nam o swoim ojcu, oficerze lotnictwa, należącym do Stowarzyszenia Wędzisko, opiekującego się fragmentem Raby. Faktycznie płacono tam 300 zł, co ponoć stanowiło równowartość trzech krów! Pstrągami była wtedy Raba wybrukowana, ale za okazem, tj. takim ponad pół metra, też trzeba było nieźle się nachodzić. Ale ze dwa, trzy razy w roku wytrwały wędkarz mógł liczyć i na taką atrakcję.
Ilość wód toczonych przez Rabę i jej dopływy jeszcze trzydzieści lat temu była taka, że w Mszance mógł się utopić dorosły mężczyzna, ja jako dziecko topiłem się tam w głębokiej bani skąd w ostatniej chwili wyciągnęła mnie babcia, a chłopcy skakali z mostu drogowego na bombę. Teraz mogliby jedynie połamać nogi...
|