|
Mam wrażenie, że koledzy mówią o różnych sprawach. Jestem na etapie kiedy młody chłopak( lat 13) otrzymał kartę wędkarską. Jak zdał egzamin? Szkoda gadać. Chodzi na kurs do lokalnego koła PZW i jak pytam o podstawowe sprawy, nie jest w stanie mi nic powiedzieć. Dali bóg czego uczą, nie wiem. Dzwoni do mnie często, że uczą go teraz wędkarstwa rzutowego, 3 miesiące wcześniej spinningu, wcześniej bata, itp. i zadaje tysiące pytań. W miarę możliwosci staram się odpowiadać. Ale po co są ci instruktorzy? Czego uczą? Niczego. Strata czasu. Podczas jednego wyjścia nad wodę chłopak dowiedział sie tego czego powienien.
A staż?? Artur ma rację. W łowiectwie trzeba się dużo nauczyć, żeby zostać myśliwym. I myśliwi sobie to szanują. W wędkarstwie niestety nie. Kluczem jest edukacja, edukacja i edukacja. Nawet za cenę niezdanejj karty wędkarskiej. I powinno to leżeć w naszej gestii.
Złej mentalności ciężko się jest wyzbyć, dobrą trudno zaakceptować. Mój dobry znajomy( stary działacz) powiedział mi kiedyś: ta mentalność musi wymrzeć. Czasy się zmieniły i po ryby chodzi się do sklepu. Nawet dla kota. Płaci się za możliwość udostępnienia wody z rybami.
Zauważcie, że żebyśmy mogli łowić ryby, chodzimy na rzeki dodatkwo płatne. A czemu, każdy wie.
Seba
|