|
Kolejny argument na korzyść jelców - nie przeszkadzają im ani kajaki, ani osoby kąpiące się. Co więcej, najlepsze wyniki miałem kiedyś na Sole w środku lata, kiedy wszyscy moczyli tyłki w dołkach. Ryby wyszły wtedy na płycizny i co rzut to ryba albo dublet. Nietęgie były miny postronnych osób, gdy z wody 10-20 cm wyjmowałem ryby na 25 cm.
Panie Stanisławie,
Mnie to w ogóle w wędkarstwie muchowym kręci to, że mogę często zoabczyć rybę jak w akwarium, podać jej przynętę i widzieć branie. Dlatego wolę złowić pstrąga 35 cm na suchą muchę na płytkiej i krystalicznie czystej wodzie, niż 45 cm na streamera w zmąconej wiosennej kawie. Tak jakoś mam. Z tymi jelcami jest tak, że one bardzo często występują w takich czystych rzeczkach, w których jest mało innych ryb. Bardzo odpowiada mi taka sceneria. Chcę tylko z czasem zejść z klasą AFTMA z #4 na #2 lub jeszcze mniej. Kaliber powinien być raczej dostosowany do ofiary. Kiedyś pewien wędkarz nad Bobrem dał mi porzucać na muchówkę 1,85 m #2 i zaciąłem lipienia 32 cm. Ten hol był całkiem inny niż na #5, nie tyle że dłuższy, ale bardziej.... bo ja wiem... chyba bardziej zmysłowy.
To jest tak samo jak odczuwanie prędkości 100 km/h w dużym i małym samochodzie. Prędkość taka sama ale w dużym aucie jest przyjemniej. W moim subiektywnie odczuwanym wędkarstwie muchowym jest odwrotnie, delikatny sprzęt głębiej się ugina, przekazuje więcej czucia, zaś długość holu i tak determinuje przypon końcowy, który zarówno przy kiju #2 jak i #5 może być taki sam. Po co więc jelce łowić na kołki?
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
|