|
Arturze, jeżeli są takie pozytywne efekty, to chwała. Rozumiem, że stosowanie sztucznych tarlisk odbywa się tam, gdzie naturalne środowisko „górskiej” rzeczki zostało zdegradowane i nieprędko można liczyć na jego odbudowanie!?
Życie pokazuje, że jeżeli znajdzie się jakieś techniczne rozwiązanie problemu ekologicznego, to często rodzi się kolejny problem. Przykładem są rozwiązania przepławkowe polegające na budowaniu ramp, obejść, itp. urządzeń, co sprawia że hydrotechnicy mówią: "...no dobrze, ale jak już macie te rozwiązania umożliwiające wędrówki rybom, to w takim razie można dalej budować zapory na rzekach, bo problem mamy rozwiązany...", a w stosunku do stanu pierwotnego, to tylko jakiś tam procent przepustowości.
Każde działanie ludzkie jest dla przyrody destruktywne, a te umiejscawiane na rzekach, chyba najbardziej. Myślę, że rozumowanie, iż w erze totalnych przekształceń cywilizacyjnych przyrodzie można pomóc używając wyłącznie wynalazków technicznych, powinno należeć do przeszłości. Owszem tak, na początku, aby renaturyzować, demeliorować, a potem przypatrywać się, jak ustala się względna równowaga biologiczna.
Pozdrawiam
Robert Kostecki
|