|
Mnie w tym samym numerze WW zirytowało straszliwie cos innego. Otóż w tekście Bieszczady od środka", str 82 - 83, czytamy m.in:
Przejazd samochodami przez San wydawał się być chwila kulminacyjną. Nie był.Okazało się, że przez rzekę przeprawiamy się jeszcze raz, ale znacznie niżej, przy większych głębokościach. Gdy byliśmy na środku nurtu, po lewej stronie, w odległości około 200 m, zobaczyłem most. "Przecież trzeba było umyć opony" - skwitował moje zdziwienie kierowca.
Zaiste - świetny przykład dbałości o górską rzekę. Gdyby San rozjeżdżali niedowartościowani sterydowcy w towarzystwie swoich tlenionych blondynek, to mniej by bolało. Ale byli to "wędkarze", na dodatek reprezentujący gazetę sygnowanej (przez nią samo co prawda) jako nr 1 w Polsce.
|