|
Tzw. "wiaderkarze" od parudziesięciu lat rozwozili, po sobie tylko znanych rzeczkach, pstrąga potokowego. Oczywiście, w jakiś tam sposób cieki te były przez nich typowane. Dobrze, jeżeli przy tym była brana pod uwagę jakość dna i wody pod kątem efektywnego tarła. W innym przypadku pstrągi rosły, ale bez systematycznych zarybień w końcu zanikały.
Można się pokusić o stwierdzenie, że cieki, w których pstrągi potokowe utrzymują się w sposób naturalny, posiadały kiedyś w składzie ichtiofauny łososiowate, ale z jakiś przyczyn wyginęły. Natomiast, w pozostałych rzekach (w poprzednich zresztą też) zarybienia zachwiały ustaloną, często od wieków, równowagę biologiczną. A, cóż dopiero pstrąg tęczowy, gatunek aklimatyzowany w Europie dopiero w 2 poł. XIX wieku?! Atrakcyjny, ale tylko dla wędkarzy i smakoszów (e, tak sobie).
Problematyka nieprzewidzianych zarybień była sygnalizowana i będzie coraz częściej
http://www.iop.krakow.pl/pl_,aktualnosci,23.php
Pozdrawiam i zapraszam na tęczole nad ruderalną Redę
Robert
|