|
Panie Arturze,
Na pewno wszyscy czytali Pana uwagi i maja do Pańskiej osoby wiele szacunku za to co Pan robił. Mam jednak odmienne zdanie co do możliwości stworzenia rybnych łowisk. Nie słyszałem nigdy mimo Pańskich starań i poświęcania czasu by ktos o wodach w kieleckim mówił jak o Mongolii. Dlaczego? Ile jest Pan w stanie z kolegami poświęcic dni na zarybianie, ochronę? 20, 30 a może 50 w roku. A rzeki górskie potrzebują ochrony stale. O ich rybności nie decyduja wcale zarybienia ale właśnie ochrona. Czy jesteśmy w stanie zorganizować ochrone przez duże O za pare złotych. Z mojego doświadczenia wiem, że NIE. Udaje sie tam gdzie budowany jest pewien SYSTEM – Raba , Dunajec, Łupawa. Tam w większości sa zapaleńcy ale tylko wspomagaja PRACOWNIKÓW. Bo pracownik MUSI a działaczowi (choćby jak Panu może się nagle przestać chcieć). Opłaty muszą być takie aby łowisko utrzymać i ograniczenia by w majestacie prawa nie zajechać rzeki.
Jako działacz wie Pan, że po wyborach się nie zmieni: można podjąć uchwały powiedziec ludziom że będzie lepiej ale z czego lepiej? Chyba że trafi się paru zapaleńców Panu podobnych ale co jeśli ich nie będzie lub przestanie się im chcieć?
Trzeba stworzyć system, który będzie funkcjonował bez względy na to kto stoi za sterem. SYSTEM OPŁAT I OGRANICZEŃ. Bo same opłaty nie wystarczą. Pisze Pan, że lubi ryby. Nad Sanem lubiących ryby jest ok. 7 tys. ludzi. Porsze ich uświadomić, że bez szkody dla rzeki limit może wynosic maxymalnie 2-3 sztuki – ROCZNIE.
Musze kończyć na razie. Proszę nie odbierac mojej pisaniny jako atak na Pana a jedynie jako moje zdania w dyskusji.
Pozdrawiam serdecznie
Pana imiennik po nazwisku
Piotr Konieczny
|