|
Oczywiście najlepiej im przekazać rybę, tym bardziej, że ich powinna interesować śmiertelność ryb. Sądzę, że jednak w przypadku zrobienia sekcji zwłok samemu, i kulturalnej rozmowy ze strażnikiem, nie powinno być problemu. Ok. 1990 r. łowiłem na ulubionym odcinku rzeki Ticino we Włoszech. Brodząc rzeką odbiłem w odnogę w poszukiwaniu szczupaków, z których zbierałem pijawki pasożytnicze do badań. Nie zauważyłem, że niedawno na brzegu postawiono tablicę z zakazem połowu w tej odnodze (nie była widoczna od strony wody). Akurat przyszedł strażnik. Odbyłem z nim przyjemną rozmowę. Pokazałem fiolki z pijawkami, wyjaśniłem biologię tych małych stworzenek, cel moich badań, itp. Po czym ów strażnik zauroczony informacjami poklepał mnie po ramieniu i powiedział, bym łowił dalej. W życiu spotkałem kilku strażników i nigdy nie miałem problemów.
W szczególności słowa uznania kieruję pod adresem tych nad Sanem. Dobrze wiedzą, kto łamie przepisy i kiedy 'kręci'. Jedyny żal, jaki mam do nich to ten, że dotychczas nie zakonserwowali dla mnie ani jednego żołądka z zarekwirowanych ryb z okresu zimowego (zwłaszcza listopad-grudzień). Jeśli to czytają, to gorąco ich pozdrawiam i ponownie polecam się łaskawej pamięci.
|