|
Odpowiadam Staszkowi: wiem o co chodzi i wiem jakie z tego wyciągać wnioski. A ten kto nie wie o co ci chodzi, wyciągać może wnioski fałszywe. Rójka oznacza taniec godowy i akt kopulacji, a potem dopiero samice tu a samce tam itp. Jak pojawią się owady nad wodą, to wędkarze mówią: "o, rójka" - a może być właśnie po wszystkim (po dyskotece i stosunku), albo akurat odwrotnie, przed wszystkim: wtedy nazywa się to "wylot" a nie rójka...
Zapamiętajcie sobie koledzy na październikowy Dunajec, że wylot widelniczki Needle Fly jest tam od sierpnia do września i wtedy praktycznie nie ma brań ani owada nie widać, bo wypełza po kamieniach do brzegu i odlatuje gdzieś tam. A wraca nad wodę w południe w październiku (po rójce) i ze względu na swój kształt jest zupełnie niewidoczny na fali. Ten, kto nie wie jak się ten owad zachowuje, nawet nie będzie wiedział na co łowić, chyba że przypadkowo założy suchą imitację tej widelniczki, małego czarnego chruścika czy suchą imitację czarnej dorosłej ochotki. Jeśli chcecie w to wierzyć, zaloty tej małej widelniczki mogłyby trwać przez całe dwa miesiące, i kto wie ilu samców przy okazji poznała. Jak spotkacie taką małą czarną, to jej spytajcie....
Gierach napisał wyśmienity zbiór opowiadań pt. "Sex, Death and Fly Fishing". Co za piękny tytuł, jak wyśmienicie opisane nasze wykorzystanie zasad owadziego życia...
|