|
Tu trzeba rozpatrywać przepływy tzw. charakterystyczne. Jeżeli zdobędziesz dane jakiegoś niewielkiego cieku z lat 50/60-tych XX wieku i porównasz z danymi aktualnymi, dopiero wtedy zorientujesz się, jak te przepływy zmniejszyły się. Woda jest bardzo szybko odprowadzana. Co z tego, że wczesną wiosną, czy po deszczach nawalnych w korycie jest pełno wody, kiedy o dobrych warunkach bytowych decyduje stan letni, niżowy. Jeżeli w rzeczce jest wtedy wody do kostek, to dochodzi do łatwiejszej penetracji draoieżników i kłusowników (niezapominajmy o agregatach plecakowych ogólnie dostępnych!!!). Zwiększa się przy tym temperatura wody, a jeżeli przed silnymi mrozami solidnie nie popada, to dochodzi do efektu przemarznięcia do dna. Wystarczy jeden taki rok i po pstrągach. Poza tym stan wód należy rozpatrywać obszarowo. Krąży opinia, że na obecny stan wód powierzchniowych wpłynęły melioracje, które do niedawna były pojmowane wyłącznie w sensie odwadniania. Nadal, co roku jest regulowane setki kilometrów naturalnych cieków, wycinane są drzewa i krzaki wzdłuż brzegów, wyciągane "zwałki". Do tego MEW. Śmieszy mnie, kiedy mówi się o zbawiennym wpływie spiętrzeń przy elektrowniach. Woda się tam nagrzewa, paruje, a nagminnie jest przy tym naruszany przepływ biologiczny. Woga jest puszczana gwałtownie i szczególnie małą rzeczką podczas niżówek płynie wtedy breja. Gwałtownie postępująca degradacja jezior wpływa na parametry przepływających przez nie rzek. Gdzie ta Wla, Marózka, Łyna, Symsarna, Gołdapa, Jarka, czy Rozpuda, sprzed lat kilkudziesięciu?! Przy tym mieszanie materiału zarybieniowego i coraz większa presja wędkarska. Na Boga, pstrąg potokowy, to nie jest płotka!!! chyba sie znowu zdenerwowałem. Muszę kończyć.
Wodom Cześć
Robert
|