| |
Panie Piotrze, to co pisze Robert jest bardzo istotne. Ingerencja w przyrodę musi być bardzo świadoma. Ci co płoszą kormorana czarnego nie potrafią w terenie rozpoznać w szacie spoczynkowej poszczególnych gatunków, w tym osobników młodocianych, samców i samic. Myśliwi również nie mają wiedzy. W zimie stulecia 78/79 strzelać mieli tylko do jastrzębi a przynosili myszołowy, sokoły i nawet sowy. Chylę czoła przed efektami pracy dziadka Roberta bo na studiach miałem możliwość dokładnego penetrowania Roztoczańskiego Parku Narodowego. Sporo jego pracy zniszczono w latach sześćdziesiątych ale Izdebski uratował jeszcze sporo.
O społeczeństwie świadczy m. in. jego stosunek do przyrody.
Powiedzenie chłop żywemu nie przepuści trzeba wypalić z tradycji Polski.
Panie Piotrze na Mokrzcu specjalnie stworzyliśmy tam dwie wyspy dla ptaków, aby mogly wypoczywać. Jest w Polsce problem braku równowagi w populacjach drapierzników ale trzeba to rozwiązać w sposób cywilizowany.
Rybacy winni zebrać się razem z myśliwymi i wystąpić do Ministra Środowiska o uczynienie łownymi wydry, czapli siwej, kormorana czarnego, a i bobra też. Można przygotować odpowiednie projekty przepisów. Można przykładowo wzorować się na Francji gdzie uproszczono odłowy. Ale musi to być robione z szacunkiem dla przyrody.
Eliminację ptaków muszą robić ornitolodzy. Nie można w czasie migracji ptaków strzelać petardami bo są one nieselektywne i wszystkie będące w zasięgu huku ptaki będą niszczone. Hukiem można je straszyć wyłącznie na terenie ośrodków zarybieniowych. Na początek trzeba odrzucić emocje, że koromoran to jedyne nieszczęście dla ryb. To nie jest prawda.
pozdrawiam
Leszek
|
