|
Już po mistrzostwach świata na Sanie w 1985 r. krótka nimfa została zauważona przez zagranicznych wędkarzy, ale trwało jeszcze ok. 8 lat zanim nimfa na dobre się rozprzestrzeniła poza wąskie grono uczestników zawodów. Metoda była szybko opisana w literaturze zagranicznej, ale nikt tak nie łowił, bo tam akurat albo nie było lipieni, albo nie była to główna ryba. A pstrąga można dobrze łowić innymi metodami. Nadal dzisiaj krótka nimfa jest głównie w arsenale lipieniarzy wśród wędkarzy zagranicznych.
Początki krótkiej nimfy siegają lat 60. Nie ma się co dziwić, że została ona wypracowana przez dunajeckich wędkarzy, gdyż ta woda się wyjątkowo dobrze nadaje do tej metody.
Historia używania takich przynęt sięga pewnie daleko w historię ... Chyba w książce Wyganowskiego czytałem o poławianiu na muchę ze śruciną ... ale w polskiej tradycji wędkarskiej obciążanie muchy było "nie fair".... Pamietam relacje zdegustowanych muszkarzy po zawodach (czy nie Mistrzostwach Polski) z końca lat 70-tych, w których właśnie stwierdzono stosowanie obciążanych much, wówczas zakazanych regulaminem, przez "zakopiańczyków" ....
Zresztą, w dziedzinie "rozwoju" tej nieszczęsnej "metody żyłkowej" Polacy też byli prekursorami, bo wczesne łowienie na "cięzka nimfę" było nierzadko wykonywane z uzyciem cienkiej, miekkiej, białej plecionki, zwanej "gaciówą", a nie z użyciem linki muchowej. Ta "gaciówa" nie wciągała przyponu i nimf w przelotki i pozwalała na bezpośredni kontakt z przynętą, jak w przepływance bez spławika. Zresztą, łowienie na nimfę było wówczas określane jako "przepływanka" .....
"Metodą żyłkową" z uzyciem teleskopowej wędki, spławika, Zbyszk Krzepowski łowił brzany w Dunajcu .... tylko nikomu nie przychodziło wówczas nazywać tej metody "muchowa" tylko z uwagi na użycie sztucznej nimfy na końcu zestawu ....
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|