|
Witaj! Niestety nie mam aktualnych wiadomości na temat łowienia w Grecji – byłem tam w 1997. Wtedy łowienie w morzu było bez płatne. Jakieś informcje na ten temat powinieneś znaleźć na tych tutaj: http://www.medflyfish.com i http://www.medflycom.org/ Strony są włoskie ale mają angielskie fora. Kiedy szukałem informacji o Sardynii byli bardzo pomocni. Jeżeli chcesz połączyć plażowanie i łowienie ryb morzu a możesz jeszcze zmienić kierunek wyjazdu to polecam Hiszpanię, a właściwie Katalonię – wybrzeże Costa Daurada – ok. 100 km na zachód od Barcelony. Ryby są praktycznie wszędzie i co ważne stosunkowo łatwo dostępne z brzegu. Brodząc po plaży powinieneś nastawić się przede wszystkim na bassy morskie (hiszp. Lubina, cat. Llobaru), niewielkie (40-50cm) belony, ponadto sargusy, dorady i cefale. W okolicach klifów i wysuniętych w morze umocnień brzegowych często kręcą się koryfeny, barakudy śródziemnomorskie, ostroboki...niestety klify są zwykle niedostępne od strony brzegu. Natomiast wszelkie mola, pirsy i falochrony to miejsca, które obowiązkowo należy obłowić o ile tylko jest możliwe (z reguły zakazem łowienia objęte są wszystkie przystanie i mariny). Na całym wybrzeżu jest też sporo jest sztucznie sypanych raf chroniących plaże i z reguły są to bardzo interesujące miejscówki, w których można się spodziewać dosłownie każdej ryby, zwłaszcza od strony morza. Zwykle da się do nich dotrzeć brodząc niezbyt głęboko. Do łowienia z brzegu wystarczy szybki streamerowy kij w klasie #6-7. Jeśli chodzi o linkę najpraktyczniejszy wydaje się zestaw złożony z dwóch głowic: pływającej i intermedium oraz pływającego running line’u. Przynęty to przede wszystkim niewielkie imitacje rybek (sardynek, cefali, belon) wiązane na morskich haczykach #6-2 oraz imitacje krewetek i krabów w rozmiarach od #10-4. Na cefale glono i chlebopodobne, #8-14...chociaż swojego największego złowiłem na imiatacje ochotki, która jakimś cudem zaplatała się w pudełku z morskimi muchami Warto mieć ze sobą kilka popperów – bywają bardzo skuteczne, choć ryby nie zawsze się na nie pewnie zacinają i jest sporo spadów. Na ryby warto chodzić o świcie i o zmroku. Środek dnia właściwie możesz śmiało spędzić na plaży lub zwiedzaniu. Licencja, którą bez trudu kupisz w każdej większej miejscowości w przedstawicielstwie Generalitat (autonomiczny rząd kataloński) kosztuje ok. 18euro i jest ważna 12 miesięcy. Przy wykupywaniu licencji powinieneś mieć ze sobą paszport lub dowód – ewentualnie jakiś inny dokument ze zdjęciem. Temperatury w październiku to ok.26-28*C woda ma 20-24*C tak więc nie musisz zabierać ze sobą woderów. Wystarczą do kostki buty chroniące stopy przed jeżowcami i ostrymi skałami.
Miejscem szczególnie wartym odwiedzenia z uwagi na ryby (ale nie tylko) jest Delta del Ebro (ujście Ebro) w okolicach miejscowości Amposta. Najlepszą miejscówką w delcie jest chyba Riumar. Umożliwia łowienie zarówno w morzu, jak i w lagunach a także w ujsciowym odcinku rzeki, który na skutek mieszania się słodkiej i słonej jest bardzo ciekawym łowiskiem. Delta to kultowa miejscówka na Morzu Śródziemnym – niestety krążą słuchy, że ostatnio trochę podupadła. Może to kwestia zwiększającej się z roku na rok presji? Przewodnik opowiadał, że kilka ostatnich lat to wręcz najazd wędkarzy praktycznie z całej Europy, choć nie mógł sobie przypomnieć czy był już u niego Polak Koszt wynajęcia dość komfortowego (basen, dwie łazienki, duża i świetnie wyposażona kuchnia) domu dla 4-5 osób i łodzi to ok. 600 euro + 150 euro kaucji gotówką płatnej na miejscu i zwracanej przy wyjeździe. Za paliwo, które wypływasz płaci się ekstra na koniec każdego dnia. To ceny poza sezonem. Latem jest dwukrotnie drożej. Na szczęście najciekawszy z wędkarskiego punktu widzenia okres to właśnie low season. Druga połowa września, październik i początek listopada oraz marzec, kwiecień i maj. Kiedy byłem tam w październiku, oprócz wędkarzy nie było już praktycznie nikogo. Miejscowi preferują surfcasting, przyjezdni (głównie Niemcy) raczej żywca i trolling/spinning z łodzi. Muszkarzy jest niewielu, ale widok człowieka z muchówką nie budzi zdziwienia ani na przystani ani na plaży. W październiku spotkałem trójkę Francuzów i jednego Anglika. W lokalnych sklepach wędkarskich – w Riumar jest ich więcej niż spożywczych – można kupić dość przyzwoite morskie muchy, przypony, haczyki i trochę podstawowych materiałów. W razie jakiegoś nieszczęścia jest też grubszy sprzęt. Ceny nie są kosmiczne ale na szczególne atrakcje też nie ma co liczyć. Dobrze zaopatrzone sklepy są też w Sant Carles de la Rapita i Ampoście. Do łowienia z łódki potrzebujesz mocniejszego sprzętu i szybko tonących sznurów lub głowic. Według miejscowego guide’a #8 to minimum on sam używa #10. Moim zdaniem to już lekka przesada biorąc pod uwagę, że większość ryb łowionych na muchę nie przekracza 3kg. Ale tam z reguły wszyscy łowią dość grubo. Z drugiej strony amie, tasargale i koryfeny to już właściwie big game Tasargal (ang. Bluefish) ma bardzo ostre zęby i wymaga przyponu ze stalowej plecionki – solidny szczupakowy przypon o długosci 30-40 cm. jest w sam raz. Warto wziąć więcej bo korodują. Uwaga przy podbieraniu! Na łodziach są co prawda osęki ale to barbarzyństwo! Moim zdaniem najlepiej mieć jednak rękawiczki, dzięki którym pewniej i bezpiecznie można podebrać duże ryby. Palometa (coś w rodzaju ostroboka) ma ostre łuski na trzonie ogonowym a cefale i basy ostre kolce na płetwach grzbietowych i piersiowych. Z łodzi lepiej łowić we dwie, lub nawet trzy osoby zamieniając sie miejscem przy sterze. Można też wziąc przewodnika, wtedy od zajmuje się sterowaniem łodzią, wskazywaniem miejscówek i wypatrywaniem ryb tyle, że to już dość droga rozrywka – cena czterogodzinnego rejsu to coś koło 220 euro, czyli praktycznie tyle co wynajecie łodzi na tydzień. Miejsca w morzu sa zresztą dość dobrze widoczne – to ciagnace się wzdłoż całej delty płycizny i uskoki dna zwane przez miejscowych barreras. Te leżące najbliżej brzegu są przy spokojnym morzu dostepnę z plaży wystarczy przejść kiladziesiat do stu metrów w wodzie po pachy by dostać sie na szerokie na kilka, kilkanaście metrów wypłycenie ciągnace się czasami prze kilkaset metrów i otoczone głębokimi dziurami. No i na koniec łyżka dziegciu! Wiosną i jesienią pogoda bywa bardzo kapryśna! Trzy lata temu trafiłem na koniec sztormu i właściwie tylko jeden dzień miałem zepsuty. W październiku było znacznie gorzej bo sztorm zaskoczył mnie już drugiego dnia i trwał przez kolejnych 4. O łowieniu z łodzi nie było mowy, bo nawet na rzece fala miała 1,5m. Szamotałem się więc po w miarę osłoniętych lagunach ale nie o sargusy i cefale w tym wszystkim chodziło...Pzdrw,KR.
|