|
Hubert,
Nie dyskredytuję ludzi, tylko niektóre askepkty naszej kultury. Nie będę już liczył przykładów ludzi w Polsce, którzy nie chcąc się przyjżeć historii uważają, że na przykład, że dwa zlaicyzowane społeczeństwa o historii protestanckiej i katolickiej to dwa takie same społeczeństwa. Otóż moim zdaniem nie można propagować prostego przenoszenia rozwiązań zachodnich do Polski bez historycznej analizy mentalności narodów. Co więcej patrząc na swoja historię można sobie uszyć strój na miarę.
Przynależność do PZPRu była często bezwiedna, jak do PZW, ot bez żadnych tam wielkich zakusów i spisków. Ot samo życie.
Generalnie przedstawię ci pewien dialog z placu budowy w Polsce:
Pociotek szwagra: - Ty, Zenek zasówaj po wodę i ruchy, bo jak powiem szwagrowi to masz po premii.
Zenek: - Już idę, idę, sam byś się też wziął do roboty... Co ty myślisz, że jak masz robotę od Henia to ja tu sam będę zapieprzał?
Zenek całymi dniami pali szlugi, jest sfrustrowany, zarabia tysiąc złoytch mniej od pociotka i stale czeka na telefon od swojego przyjaciela z ofertą lepszej pracy... oczywiście po znajomości. Zenek sam wykonuje większość prac na budowie, czuje się okropnie w sytuacji gorszego. W jego głowie mało kiedy krążą myśli na temat bardziej profesjonalnego podejścia do pracy. Myśli on tylko o pewnym układzie, do którego zmusiło go życie. Zenek mieszka w Polsce... ma również opóźnienia w otrzymywaniu wypłaty.
Po jakimś czasie dzwoni do niego kumpel z Niemiec i Zenek wyjeżdża do Bauera. Nauczony w Polsce, że najważniejsza jest pozycja wśród znajomych od samego początku stara się podlizać do niemieckiego pracodawcy. Ten zaś jest chłodny i zależy mu tylko na tym, aby Zenek profesjonalnie wykonywał swoją pracę. Zenek w ogóle nie rozumie, że ów Niemiec oddziela prywatne od zawodowego, uważa go za strasznego sztywniaka.
W końcu odzywa się do niego kumpel z Polski i mówi, że ma dla Zenka robotę, przy której się nie namęczy. Nareszcie wiatr znajomości nadyma życiowe żagle i Zenek wraca do kraju. Ma robotę u znajomego, wszyscy szanują go w pracy, w której w pocie czoła robią przez osiem godzin. Zenek zapomina o swojej historii z budowy w kraju... teraz to on tu rządzi.
Druga sytuacja:
Na studiach ktoś ma zaklepaną zarówno pracę w dobrej firmie jak i przejście przez egzaminy. Buja się na imprezy, niczym się nie przejmuje. Słabe wyniki są wyciągane za uszy przez odpowiednie kontakty na uczelni. Jego sfrustrowani koledzy są lepsi od niego, ale i tak dla niektórych z nich nie znalazła się praca w zawodzie. W końcu nie mogąc znaleźć odpowiedniego kontaktu, umawiają się jeszcze w gronie znajomych w pubie dla studentów, gdzie wspominają jeszcze czasy studenckie. Co po niektórzy między wierszami dają do zrozumienia z nutką goryczy, że niektórzy ich koledzy z roku mają już całkiem dobrą robotę po znajomości. Oni sami mają też propozycję pracy, ale znacznie mniej płatnej niż tych co mieli kontakty, więc raczej planują wyjechać na zachód. Nie chcą żyć z myślą, że jako lepsi studenci będą zarabiac połowę z tego co ich były znajomy.
Mam przed oczyma wiele obrazów podobnych do tych. Ludzi w ogóle czasami nie interesuje fachowość w danej dziedzinie. Gadają tylko kto kogo zna i kto komu coś załatwił. Żyją w kulturze "dogadywania się", zatem merytoryczne rozmowy nie są ich najmocniejszą stroną... Żyją w Polsce, w kraju gdzie zawodowe i prywatne przenika się wzajemnie.
Nie miałem celu obrażania nikogo ani wyśmiewania. Pamiętam wiele obrazów z życia, gdy ktoś się komuś śmiał w kułak z powodu "kontaktów". Nikogo z tego powodu nie dyskredytuję, tylko chodzi o to by takiej kultury nie promować i się z tego nie cieszyć. W ogólnym bilansie na pewnych uwarunkowaniach historycznych tracimy do zachodu. I nie chodzi tylko o wojnę, choć myślę, że piękny byłby nasz kraj bez II wojny światowej, oj piękny i dużo bogatszy niż dziś... Tylko tego się nie uleczy hasełkiem "Wybierzmy przyszłość", ani kopiowaniem gotowych rozwiązań z tamtych krajów. Tutaj trzeba właśnie wrócić do tej niemodnej historii i zobaczyć jakie czynniki zadecydowały o ich sukcesie. Wiele z tych czynników miało i ma podłoże kulturowo-religijne. Nawet w ateistycznej Szwecji historia religijna tego narodu odciska swoje piętno na współczesności.
Jeżeli uważasz Huba, że chciałem kogoś obrazić, to mówię, że tak nie jest. Staram się tylko w miarę możliwości pokazać Polakom - swojemu narodowi - jak to widzę i się tym podzielić. Niektórzy wodzą ludzi na manowce, odrzucając historię i łudzą ludzi dobrobytem wynikającym z kopiowania.
Jest jakaś nadzieja w laicyzacji polskiego społeczeństwa. Wszak też z punktu widzenia biblijnego lepiej być zimnym niż letnim, a taka masowa wiara katolicka to tylko zbędne obciążenie kulturowe. Poza tym jest to religia dogmatów, mówiąca do wiernego: "nie zadawaj pytań" - natomiast w krajach po reformacji jest większa kultura poszukiwań w obrębie wiary. To teraz na zachodzie procentuje. My nie przeszliśmy reformacji jak należy i płacimy teraz za to wysoką cenę w sensie cywilizacyjnym. Oczywiście życie nie jest czarno-białe. Jest wielu wspaniałych intelektualistów katolików i tak zwanych postkomunistów. Ja mówię teraz o sprawach w większej skali. Pewne rzeczy trzeba przemyśleć i życzyłbym sobie aby takie tematy zastąpiły kiedyś durne teleturnieje. Najlepiej jakby taki temat wziął do siebie pan Pospieszalski do programu "Warto rozmawiać" - nie wiem czy to jeszcze leci, bo wyrzuciłem telewizor.
Są moim zdaniem dwa następujące klucze do rozwiązania naszych problemów cywilizacyjnych:
- poznanie własnej historii i historii innych narodów Europy;;
- nabycie umiejętności rozmawiania, aby na przykład taki ff nie przypominał onetu...
Jeżeli tego nie przemyślimy, nasza pozycja w świecie i w Europie będzie słaba. To moje zdanie na ten temat. Proszę to przemyśleć na gruncie ogólnym, nie czując się dotkniętym osobiście. Ludzie którzy mówią rzeczy lekkie, łatwe i przyjemne wcale nie pomagają.
Cud gospodarczy Tuska nie nastąpi bez pracy nad mentalnością nas wszystkich. I żadne fundusze unijne nam tutaj za bardzo nie pomogą, bo będą przypominać tylko bezsensowne pompowanie kasy w byłe NRD. Cud gospodarczy zaczyna się w naszych głowach i myślę, że z uwagi na przykrą historię Polski, zasługujemy już na odpoczynek od przeciętności.
Żadna jednostka nie pokona problemów wyniesionych z dzieciństwa, jeżeli nie pomyśli nad swoim życiem i nie zobaczy źródła problemów. Podobnie jest z narodami.
Ubolewam, że pewnego czasu Polacy zadecydowali zagłosować za "Wybraniem przyszłości" pana Kwaśniewskiego.. on dobrze wiedział do jakich odczuć zapukać, by wygrać. W Polsce ludzie chcieliby zapomnieć o swojej historii, uciekają od niej, boją się jej. Każdy polityk, który chce ich od tego balastu wyzwolić jest mile widziany. To jest największy błąd jaki popełniamy Nie chodzi o to, że moje widzenie historii jest receptą, chodzi o to, by ludzie od niej nie uciekali, bo choćby kosztowało nas to łzy i ból, nie da się tak bezkarnie przeskoczyć do szeregu krajów wysokorozwiniętych. Jak śpiewał Kazik: "To bardzo boli, ale wyzwól się z mentalnej niewoli"... trzeba jeszcze wiedzieć z czego się wyzwalać. Naprawdę warto przeczytać książkę Maxa Webera, by zacząć kojarzyć historię ze współczesnością.
Mnie tylko Hubercie szlag trafia jak czytam o przenoszeniu rozwiązań, na zasadzie kopiuj - wklej, tak często obecnych na forum politycznym, jak w każdej dziedzinie życia. Tu na ff też wielu pochwaliło kiedyś takie przenoszenie... jestem takim sposobem myślenia zażenowany. Aczkolwiek nie mówię tu o osobach, które miały na myśli rozwiązanie, które generowałyby naprawę postaw - do takich propozycji oczywiście nic nie mam. Zawsze się jednak należy zastanowić nad tym, czy kopiowanie pomoże zwalczyć mentalne problemy, czy je spotęguje.
Jeszcze raz polecam tekst o umiejętności rozmawiania w pierszym poście. Choć akurat Hubercie tobie ten tekst jest chyba najmniej potrzebny, ale możesz go promować innym. Więcej optymizmu.
Z wyrazami szacunku
Krzysiek
|