f l y f i s h i n g . p l 2025.09.21
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Brennica okjazja do rewitalizacji. Autor: Robert Kostecki. Czas 2025-09-19 09:02:57.


poprzednia wiadomosc Nie mam natury laboratna : : nadesłane przez Krzysztof Dmyszewicz (postów: 9496) dnia 2008-10-11 01:59:54 z *.chello.pl
  Witaj Gregg !

co to jest "moralny duch wspólnoty" i jak on się realizuje w praktyce ? (może jakiś przykład z Twojego otoczenia, a może w skali kraju

Wiesz co, powiem ci, że do encyklopedii staram się zaglądać w ostateczności, a życie wolę odbierać intuicyjnie. Nie mam natury laboratna, bo czas życia człowieka jest ograniczony. Będąc perfekcjonistą nie ma już czasu na świadome obserwowanie wielu zjawisk. Po prostu nie znoszę puryzmu językowego i odpowiem własnymi słowami.

W moim odczuciu moralny duch wspólnoty opiera się na kulturze i postrzeganiu historii. Postrzeganie historii daje poczucie przynależności do swego rodzaju rodziny, to wspólny pień który spaja wszystkie gałęzie i pędy u swej podstawy. Kultura natomiast wyraża odpowiednio zakodowany w różnych formach artystycznych szereg polemik światopoglądowych między uczestnikami tej kultury. Postrzeganie historii gdy jest w miarę podobne u wielu ludzi ze społeczeństwa - powoduje powstanie niewidocznej nici między ludźmi.

U nas z uwagi na złożoność historii Polski obok siebie na ulicy mijają się mason i endek, wnuk esbeka i akowca, zwolennik i przeciwnik okrągłego stołu, wygrani i przegrani w wyścigu szczurów (co słusznie zaobserwował Cezary Michalski, że zadowolonych "obsługuje" PO, z niezadowolonych PiS), ci którzy są dumni z III RP i ci którzy są nią zmęczeni... Bardzo poszarpane są te nasze korzenie, dlatego też w kulturze unika się tematów ostatnich kilkudziesięciu lat - a gdy są one już poruszane, tworzą się kółka wzajemnej adoracji, małe i zamknięte. Większe grona ludzi spaja dopiero kultura, która nie ma nic oprócz bezpiecznych tematów do zaoferowania, ale ona z kolei milczy na temat korzeni i nie jest balsamem na oczekiwania ludzi, którzy w głębi serca pragną wzajemnego zrozumienia.

Przykładem moralnego ducha wspólnoty w skali kraju był ruch Solidarności, który skupiał wielu dziś bardzo często skłóconych ludzi. Wtedy była duża akceptacja różnic między ludźmi, trochę zresztą naiwna... podział zarysował się bardzo głęboko po obaleniu rządu Olszewskiego. Od tamtego czasu nasze społeczeństwo to dwa społeczeństwa o dwóch różnych pamięciach historycznych, a raczej histerycznych.

Rozumiem stanowiska zwaśnionych stron i wiem jak ich pogodzić. To wymaga uderzenia się w pierś. Chodzi nie o to, aby przykładowo historycy IPN pisali książkę o Wałęsie, a on reagował alergicznie, bo to tylko pogłębia podział. Chodzi o to, aby każdy kto ma coś na sumieniu publicznie się przyznał do tego co zrobił (np. zanim wyjdzie jakaś książka lub wypłynie teczka) i wyjaśnił okoliczności i swoje motywacje. Świętych ludzi nie ma, a nawet jeżeli ktoś umoczył, ale przedstawi się ludziom jako Kmićic - ludzie mu przebaczą. Gorzej jak idzie w zaparte, wtedy konflikt jest rozwiązywany metodami niedemokratycznymi, czyli my waszych do mediów nie zaprosimy, a wy naszych do swoich mediów. Syf. Najlepsza taktyka to dialog, a nie cios za cios i cenzura za cenzurę.... Bleee

Pojednanie naszego społeczeństwa jest kluczowe dla naprawy państwa. To wymaga otwartości, ktoś musi zacząć tą otwartość reklamować, bo inaczej zginiemy bez własnej tożsamości w wyścigu szczurów. Tu nie można iść w zaparte, tu trzeba przy okazji wypieprzyć na śmietnik postawy antypolskie i antysemickie jednocześnie. Tu trzeba zrezygnować z jedynie słusznych prawd. Jedność "Solidarności" była chwilowa, teraz gdy dym już opadł czas na dyskusję, gdziekolwiek i z kimkolwiek - byle na ważny temat a nie na temat koloru skarpetek sąsiada - jak głosi program Pospieszalskiego: WARTO ROZMAWIAĆ ! ! !

Jak ten cień kontekstu społeczno-politycznego brać pod uwagę

O jaki kontekst chodzi? O taki jak wyżej napisałem. Ciężko się pracuje w jednej firmie z facetem który odbił ci żonę, prawda? Mimo tego, że praca to jedno a prywatne życie to drugie. Jednak w człowieku wszystko na raz siedzi. Niby przyroda, rybki pipki, a jednak.... gdy na ryby pójdzie wyborca PiS i PO, to raczej się pokłócą, chyba, że mają dystans do samych siebie lub jeden z nich zacznie się skrywać z tym co naprawdę myśli.

Jednak alternatywą nie jest dystans lub gadanie sobie samych płycizn, tylko dlatego, że tematy są trudne. To tak jak za komuny oglądałem wiele filmów przyrodniczych, bo nie było wówczas praktycznie żadnego dialogu społecznego - jedynie monolog PZPR, więc po cóż debaty, lepiej pooglądać sobie żyrafy na tle Kilimandżaro i sprzedać szlugi za kartki na kiełbasę.

Alternatywą jest szczery dialog z nastawieniem na przebaczenie i szczery płacz w swoich ramionach. Ten dialog z komunistami wykonali gównie tzw. inteligenci biorący udział w okrągłym stole. Przy czym mój największy żal na przykład do takich ludzi jak Adam Michnik (autor świetniej książki "Wściekłość i wstyd" - mocno odbiegająca na plus od jego działalności dziennikarskiej) polega na tym, że on daje do zrozumienia, że skoro "inteligenci" przeprowadzili taki dialog, oznacza to, że ten dialog został już w imieniu wszystkich przeprowadzony. Tu Adam popełnił wielki błąd, ponieważ nastroje społeczne wskazywały na coś zupełnie odwrotnego. I znowu manipulacje faktami i amnezja historyczna, czarna lista literatów o których się nie pisze... to wszystko tylko wzmocniło podział, bo ludzie to nie kartka na którą można coś skserować. Wspomniani inteligenci zapomnieli, że w naszym kraju jest kilka ognisk wokół innych inteligentów, którzy skupiają innych wyznawców alternatywnego postrzegania historii.

Historia jest kluczowa. U nas jest tak, że "Gontarczyk gada do swoich", i "Wałęsa gada do swoich". Powinni gadac ze sobą i nie unosić się honorem, który z boku wygląda jak przepychanka małolatów.


Co to ma wszystko wspólnego z wędkarstwem? Ano ma bardzo dużo, ponieważ historycznie PZW nie była organizacją prawdziwie społeczną, tylko spędem ludzi o wspólnym hobby, pod kontrolą państwa. Trudno sobie w ogóle wyobrazić jakieś Trout Unlimited, podczas gdy zwolnieni z myślenia i aktywności, wyręczani we wszystkim gotowymi receptami władzy socjalistycznej ludzie, zaczną teraz nagle tworzyć prężne i skupiające wielu aktywnych członków Towarzystwa Wędkarskie.

Myślę, że Polacy najlepsze owoce mogą obecnie wydać na wolnym rynku. Do budowania społeczeństwa obywatelskiego trzeba czegoś więcej niż tylko wspólne gadanie o tarlisku. A pogadałoby sie o jeszcze wielu rzeczach... ale się nie gada, bo co jeden to z innej bajki. Te relacje międzyludzkie są zbyt płytkie, by zbudować w obecnej chwili coś konkretnego.

W każdej dziedzinie naszego życia społecznego widać przepaść światopoglądową między ludźmi. Dlatego skoro w modelu etatystyczno - socjalistycznym tak trudno coś nam razem budować, właśnie z powodu braku owego tajemniczego "moralnego ducha wspólnoty" - lepiej nie realizować w tak dużym stopniu redystrybucji budżetowej, tylko rzucić nasze skłócone społeczeństwo na głęboką wodę gospodarki rynkowej, bez tak wielkich podatków jakie teraz mamy, bez 500 tysięcznej armii urzędników i bez nadmiarowości prawa (może to wszystko i fajne, ale w Szwecji - nie u nas) - tak aby ludzie więcej pieniędzy mieli przy swojej duszy. W takich liberalnych relacjach gospodarczych, ludzie za jakiś czas sami zaczną szukać czegoś głębszego i sami się odnajdą.

Teraz ludzie są sztucznie wtłoczeni w ramy prawne społeczeństwa obywatelskiego, ale bez poczucia wspólnoty i pojednania są jak stojący w kącie zarumienieni chłopcy i wstydliwe dziewczęta, bojący się wzajemnie poprosić siebie do tańca. Zamiast wprawiać ludzi w zakłopotanie, trzeba ich pozostawić samych sobie nie zabierając im tyle pieniędzy na biurokratyczne wybawianie. Ludzie muszą poczuć w sobie motywację do inicjatywy, aby odbudować w sobie aktywność do działania, którą zabił PRL. Tą motywację należy katalizować mniejszym haraczem podatkowym, a co za tym idzie bardziej skąpym okapem ochronnym ze strony państwa. Dopiero przeszkoleni w bojach ludzie, którzy nabędą nieco w sobie kapitalistycznego pragmatyzmu w podejściu do zasobów w szerokim tego słowa znaczeniu - będą bardziej gotowi na wspólne działania. Zwyczajnie rzecz ujmując, mniejsze podatki przyspieszają rozwój gospodarczy i zmniejszają bezrobocie. To z kolei powoduje większe natężenie doświadczeń w czasie i przestrzeni. To zaś szybciej przybliży nas do czasu większej gotowości ludzi do wspólnych przedsięwzięć. Nauczeni współpracy i działania w rywalizyjących ze sobą firmach w kwitnącej gospodarce niskich podatków ludzie, przeniosą te nawyki na grunt działań obywatelskich, non profit.

Niestety w życiu jest tak, że wyniośli ludzie niewiele potrafią zrozumieć. Niestety mainstreamowi intelektualiści wiedzą swoje i mało co do nich dociera. Cóż zrobić, gdy człowiek uważa, że zjadł wszystkie rozumy? W takiej sytuacji i kondycji intelektualnej jest niestety wielu członków masonerii, którzy w fałszywej skromności i racjonalizmie, zieją ukrytą pychą poczucia wyższości nad innymi. Niestety obrośniętych w piórka, zamkniętych na nowe spojrzenia kolesi też trzeba iluminować, bo ci już w swojej iluminacji prawie oślepli i trzeba im po bratersku najzwyczajniej w świecie pomóc wyjść z zadufania i głupoty. Punktem wyjścia jest przyjęcie jako reguły, uważania, że każdy z nas się ciągle uczy, od urodzin aż do śmierci. Niestety automatyzm w myśleniu i swoista poprawność polityczna oraz snobowanie się na bycie intelektualistą, zabiła w środowiskach pierwotnie uznanych za otwarte: ciekawość świata i samokrytykę. Do obrośniętych piórkami tłustych sadeł przykleiło się błoto, które po wyschnięciu utworzyło trudną do przebicia skorupę. A według założeń miało być tak wspaniale, otwartość jednak została zastąpiona przez nowy fundamentalizm światopoglądowy, wyrażany poprawnością polityczną.

To takie cykle, które dotykają wszystkie większe ruchy. Etap pierwszy – błysk myśli u pionierów. Etap drugi – wierni naśladowcy. Etap trzeci – zwyrodnienie. To dotyczyło tak chrześcijaństwa jak i komunizmu, niezależnie zatem od tego co wciska ludziom do łbów Rysiu Dawkins, jego koncepcję też czeka podobny cykl. Od błysku umysłu, aż do zwyrodnienia. Gdy ten gość porównuje zło religii na etapie zwyrodnienia ze swoimi nowonarodzonymi dziełami na etapie błysku umysłu, to takie porównanie jest nieadekwatne. Zobaczymy, jak jego bezkompromisowymi myślami zainteresują się światowi politycy i dojdziemy do etapu zwyrodnienia, może wtedy Rysiu zwątpi w to co robił. A że historia przyspieszyła, to kolega naukowiec może nawet dożyć takich czasów.

O tym zresztą piękną piosenkę napisał Jacek Kaczmarski – „Mury”, gdzie śpiewak pozostał już sam. Trudno, naprawdę trudno będzie przekonać spadkobierców ideowych iluminowanych cymbałów do selektywnego spojżenia na społeczeństwa, że każde potrzebuje w naszym kochanym eurosojuzie innych recept do pokazania swej „najlepszości”. Jeden dobrze skacze w dal, innemu lepiej idzie gra w szachy – tak samo różnią się narody i społeczeństwa różnych krajów, dlatego zróżnicowanie regionalne dostosowane do lolalnych uwarnkowań historycznych i kulturowych jest podstawą dużego potencjału - mówiąc banalnie w różnorodności siła. Wracając do głownego wątku, trudno coś wytłumaczyć spadkobiercom lewicy laickiej, która jest na etapie zwyrodnienia i dogmatu, ponieważ błysk myśli jest już u nich obecnie historią. Sprawą kluczową jest kontunowanie etapu błysku myśli bez przechodzenia do pseudoporządku, że „odkryłem prawdę i teraz mam nową sektę”. To jest jednak trudne, ponieważ potrzeba zmian wynika często z najpłytszych egzystencjalnych położeń inicjatorów nowych ruchów. Gdy ci inicjatorzy zajmą stanowiska strąconych liderów starego świata, wówczas rozpoczyna się etap utrzymania pozycji i to właśnie kończy etap poszukiwań, a zaczyna etap zwyrodnienia. Właśnie dlatego dialog jest taki trudny, bo u takich prymitywnych istot jak my ludzie, niestety wszystko kręci się podświadomie w okół egzystencji. Dlatego tak łatwo i czytelnie można przewidzieć czyjeś zachowania.

To tylko takie ostrzeżenie numer nie wiem już które, o tym, że proste kopiowanie rozwiązań jest szkodliwe. Lepiej szyć garnitury na miarę. Od wizjonerstwa lepszy jest empiryzm. Zamiast więc dumać nad tym jaki to garnitur będzie pasował na solenizanta, czasami warto dyskretnie zapytać jego żony jakie ma wymiary, by kupić przyjacielowi coś, co będzie na niego pasowało. Nastawienie na empiryzm w badaniach społeczeństwa powoduje właśnie dyskusję, która jest jednym z najważniejszych narzędzi poznawczych innych ludzi. Stwierdzanie za innych co jest dla nich najlepsze jest zawsze śmiesznym i odrzucającym owocem ludzkiej bufonady intelektualnej.

Gdy zniknie wspomniana bufonada, nasze społeczeństwo zacznie się na nowo zrastać ze sobą. Gdy to nastąpi, powstanie społeczeństwo obywatelskie niejako samoczynnie. I dopiero gdy to nastąpi, ruszy z kopyta Trout Unlimited na naszym podwórku. Bodźce takie muszą nastąpić na kanwie kompromisowego postrzegania historii naszego kraju oczyma złożonej zbiorowości, bez zbędnej i wyniszczającej nienawiści czy podejżliwości. Gdy artyści przystąpią do kulturowej nawały na skostniałe konflikty międzyludzkie, poprzez ukazanie prawdy z nastawieniem na przebaczenie, a nie ukazywanie kłamstw i manipulacji z nastawieniem na wymuszanie sztucznych uczuć – to będzie połowa drogi. Po takich odważnych ale jednocześnie koniecznych posunięciach szczerej integracji, wszystko inne naprawi się samo.

Są dwa podejścia do ludzi, jedno jest rodem ze starożytnego Egiptu, a drugie z epoki oświecenia. Spuścizną pierwszego jest takie oto traktowanie: „My jesteśmy kapłanami faraona, a wy jesteście ciemni niewolnicy.” Drugie dziedzictwo jest o wiele lepsze, gdyż mówi: „My wszyscy jesteśmy uczniami i możemy się wspólnie rozwijać.” I chociaż zawsze tych zdolnych jest garstka, nie wolno ludzi traktować jak zwierzęta, które trzeba oznakować numerem i wrzucać jadło do żłoba redystrybucji. Ludzi trzeba traktować jak ludzi, biorąc za punkt wyjścia najważniejszą zasadę partnerstwa, czyli równości i wzajemnego zapewnienia o nie okradaniu się z wolności. Już samo krążenie po kraju takiego sformułowania jak „wykształciuchy” i „ciemnogród” świadczy o poczuciu wyższości jednych nad drugimi. W drugą stronę działa to tak, że ciemnogród określa siebie jako patriotyczny i konserwatywny, natomiast wykształciuchów oskarża o brak poszanowania wartości narodowych, których owy ciemnogród zawsze potrzebuje. To nie jest dobry klimat do dyskusji, to jest klimat do obrzucania siebie błotem, klimat destrukcji w wymianie myśli... Błędy są po obu stronach barykady, a wszystko przez tą przewijającą się w tym tekście bufonadę.

Jasny gwint, ale się rozpisałem... idę spać.

Z wyrazami szacunku
Krzysiek Dmyszewicz
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Odp: Nie mam natury laboratna [3] 11.10 11:10
  Odp: Nie mam natury laboratna [0] 11.10 23:20
  Odp: Nie mam natury laboratna [1] 11.10 23:56
  Odp: Nie mam natury laboratna [0] 12.10 00:43
  Odp: Nie mam natury laboratna [0] 11.10 23:58
  Odp: Nie mam natury laboratna [4] 12.10 10:45
  Odp: Nie mam natury laboratna [3] 12.10 11:31
  Odp: Nie mam natury laboratna [0] 12.10 19:21
  Odp: Nie mam natury laboratna [1] 12.10 19:35
  Odp: Nie mam natury laboratna [0] 12.10 19:44
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus