|
Jerzy, niw wywoływałem z tobą konfliktu. Obserwuję, jak wielu nawołuje do OS-ów, do działactwa, powtarzając po tobie pewne hasła, bez zrozumienia całej reszty. Takie wyrwane z kontekstu pojedyncze zdania, którego dobrze się uczepić i zbudować na tym własną ideologię. Kto się nie zgadza, jest "ideowo upośledzony" ... :)
Tomaszu,
Szczerze dziękuję Ci za stanie na straży całości i czystości mojego przekazu. Rzeczywiście, wyrywanie z niego haseł, bez zrozumienia całej reszty, może sprowadzać na dziwne manowce. A niezbadane są meandry, po których może krążyć ludzka mysl.
Nie jest możliwe, aby na Białkę Tatrzańską przyjechało za dużo ludzi, jesli obok będzie rybny Dunajec, ten Biały i Carny, i jeszcze inne rzeczki. I wszystki rzeczki.
Ależ jest taka możliwość, jeżeli są takie uprawnienia, wynikające ze źle pojętej "powszechności wędkowania". Czyms zupełnie innym jest kanalizowanie czy rozpraszanie presji na różne miejsca, ale to jest po części poza kontrolą, poza zorganizowanymi łowiskami, do których dostep ma ograniczona, maksymalna liczba łowiacych.
Można się na to oburzać, nawiązując do tego, "co było kiedyś", albo do tego, co dostępne w krajach słabo zaludnionych, ale trzymając się, zgodnej ze zdrowym rozsądkiem, litery prawa (polskiego), uprawnienia ograniczenia dostępu do obwodu rybackiego przysługują kazdemu uzytkownikowi rybackiemu obwodu. W Rozporzadzeniu dotyczącym operatów, w ramach działań ochronnych, uprawniony ma obowiązek okreslenia maksymalnej liczby jednocześnie łowiących w obwodzie rybackim. Skoro musi to okreslić, to musi mieć możliwości egzekwowania takiego ograniczenia. Nie jest też zakazane podzielenie tego dostepu na odpowiednie części obwodu rybackiego, które sumowałyby się w całość. Kwestia podjęcia decyzji, uzyskania jej respektowania i stosowania przez korzystających, a także zapewnienia środków na egzekwowanie jej wykonania od krnąbrnych.
To jedna z podstaw racjonalnego gospodarowania na łowiskach, tym bardziej istotna im bardziej "naturalna" miałaby byc woda.
Ja nie wyrokuję, ale MOIM zdaniem nie chciałbym żeby rząd tak całkiem odpuścił wpływanie na mozliwość wypoczynku. Łowienie tylko w burdelach, zbieranie grzybów ale tylko w pieczarkarni (a propos - nie chcesz kupić? - 7,9mln zł, lepszy interes niż łowisko :) ), jagody tylko amerykańskie w specjalnych ogrodach, palenie ogniska na środku betonowego placu i tylko z "drewna ekologicznego" czyli prasowane odpady drewniane... Taka plastikowa przyszłość jest jak z horroru SF. Mozna zauważyć w niektórych europejskich krajach, w których każdy krzew jest przycięty w kulkę, drzewa stoją w równym szeregu, aż się rzygać chce od takiego widoku...
Jednym chce się rzygac, innym się to podoba, a jeszcze innym jest obojętne. Są tacy, którym odpowiada funkcjonowanie w "plastikowym" świecie, stworzonym przez człowieka, a są tez szukający naturalności. Niemniej jednak, dostepnośc i jednych i drugich form skrajnych, wraz ze wszystkimi pośrednimi, jest mało możliwe przy braku możliwości panowania nad sytuacją wobec dysproporcji między zasobami, a chętnymi. Szczególnie dotyczy to dostępu do miejsc bardziej pożądanych, bardziej wrażliwych na zdewastowanie.
Mnie się wydaje, że Polska ma jeszcze jako taki potencjał przyrodniczy, zależy w którym kierunku pójdziemy. Totalnej komercjalizacji wszystkiego, razem z parkami narodowymi, sprzedażą lasów państwowych? Czy jednak może zatrzymać ten owczy pęd do kapitalizmu w obszarach, które nie zostały skomercjalizowane w niektórych państwach "zachodnich". Państwowe, wspólne, nie oznacza niczyje, nie oznacza powrotu do PRL-u, który się niektórym "odkrywcom" nowych ideologii kojarzyć powinien z zasraną pieluszką z tetry co najwyżej, choć i tak wiekszość z nich urodziła się już w epoce pampersów
Ma potencjał, ma tez potencjał do odtworzenia, ale potencjał to tylko możliwośc, którą albo się wykorzysta, albo nie. A jeżlei się nie wykorzystuje potencjału, tylko się go przejada, to sie go niweczy, zaprzepaszcza.
Można zaobserwować, że jednak fajniejsze łowienie i fajniejsze ryby są w takich miejscach. My mamy około 500 tys ha wód w Polsce. I powinnismy myśleć takimi kategoriami, a nie kategoriami kilkuhektarowego OS-u jako panaceum na wszystko.
Łowisko normalne, zwane OS-em, nie jest żadnym "panaceum". Jest raczej laboratoryjnym przykładem w jaki sposób funkcjonuje łowisko i jak wygląda wtedy, kiedy jest zaplanowane i prowadzone z myśla o uzyskiwaniu dodatniego efektu ekonomicznego i przyrodniczego, ze wszystkimi konsekwencjami z tego wynikającymi (ograniczeniami, kosztami itp.). Normalne łowisko i woda ogólnodostepna, z praktycznie nieograniczonym dostepem do eksploatowania, to taki kontrast jak Tatrzański Park Narodowy i sąsiadujące z nim Zakopane z doliną zapapraną, zasnutą smogiem, zabudowaną architektonicznymi potworkami i potworami .....
Łowiska normalne pokazuja, że kiedy przyłozy sie do naszych wód zasady ekonomiczne i rtacjonalność przyrodniczą, to zupełnie niezłe efekty da się uzyskać. Zastosowanie tych samych zasad na większą skalę stworzy strukturę normalną, w której będa funkcjonowały zupełnie przystępne łowiska i mniej lub bardziej ekskluzywne. Jak wszedzie. To, co w naszych warunkach wydaje się (cenowo) nie wiadomo czym, jest ledwo przeciętnym kosztem łowienia w łowisku w normalnym świecie.
Żeby myśleć kategoriami 500 000 hektarów wód trzeba pokazac możliwości, ten własnie potencjał, organizując jedno czy drugie łowisko normalne, renaturyzując niewielką rzeke, tworząc sztuczne tarlisko tam, gdzie ryby do tej pory nie mogły się rozmnażac, mimo chęci.
Kolejny krok zalezy od powielenia tych przykładów. A to - od możliwości wpływania na podejmowanie decyzji.
Oczywiście że kto lubi ten skorzysta, kto nie lubi to nie, wolny wybór. Ja nawet jestem za tym żeby OS była na każdej rzece pstrągowej, tylko że pozostali wędkarze też powinni mieć gdzie łowić. Kazda woda, każdy hektar polskiej wody, jest warty opieki, a nie robienie OS-ów z rybami i wód "innych" dla mięsiarstwa. Korzystając z tych innych, nie zgadzam się na "miesiarstwo". Od miesiarzenia są wody zamknięte, klubowe, z karpikami, tęczakami, jesiotrami i co im tam się zamarzy, ale nie wody otwarte.
Ja tam nie jestem za tym, żeby na kazdej rzeczce pstrągowej był OS, ale za tym, żeby kazda rzeczka pstrągowa była zarzadzana racjonalnie, w sposób przynoszący dodatnie efekty przyrodnicze i ekonomiczne, zapewniające trwały rozwój, zrównowazone zarzadzanie zasobami, zależnie od tego, jakie mają w niej największy sens. Niezależnie od tego, kto będzie się tym zarządzaniem zajmował. Choć jestem zdania, że wędkarze zrobią to wspólnie najlepiej.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|