|
Witam!
Jeżeli już piszemy o presji na rzekę to musimy powiedzieć, że chodzi głównie o presję na organizmy żywe, np. rozdeptywane bezkręgowce, czy kłute ryby.
Ryba nic nie wie o tym, że złowił ją zawodnik
Dla ryb nie ma jednak różnicy czy tłok nad wodą będzie efektem zawodów czy najazdu innych wędkarzy. Zawody to tylko dyskryminacja innych łowiących, ale ryby o tym nic nie wiedzą.
Przepis o maksymalnej ilości łowiących na odcinek występuje chyba na bardzo niewielu polskich łowiskach. Powinien być taki przepis z przyczyn czystko ekologicznych, równy dla wszystkich - zawodników i niezawodników. W dużym rozrzedzeniu zawodników to już chyba tylko sędzia na zawodnika w proporcji 1:1.
Ilość wędkujacych jest tylko pochodną zawodów, ale równie dobrze ta ilość może być zbyt duża poza zawodami. Zasady powinny być rozwiązaniem tłoku nad wodą a nie powinny dotyczyć zawodów bezpośrednio. Innymi słowy, zasady nie mogą dotyczyć pochodnych, ale mieć zastosowanie bezpośrednie i najlepiej niegenetyczne, niezależne od przyczyn.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysiek
Drogi Kolego Wędkarzu Krzyśku,
Czytając Twoje posty aż chce się napisać (z życzliwością rzecz jasna, więc piszę) - BEŁKOTLIWOŚĆ POJĘCIOWA WYSTARCZAJĄCO DUŻA BY W PRAKTYCE PORUSZAĆ SIĘ PO OMACKU. Fajny taki folklor semantyczny ;)
Pozdr.
G
|