|
chodzi o to, ze nie siedzialbym cicho w sytuacji, kiedy zamiast pod dom musze jechac na ryby 100 km, bo na moim odcinku zorganizowali sobie mistrzostwa drwale mazurscy, a okreg zamknal dla nich rzeke.dzis drwale ,tydzien temu klub emerytowanego ubeka ,a za tydzien lodzkie krawcowe w kategorii suchej muchy.nie wiem co bym zrobil, bo nie zastanawialem sie nad tym nie majac takiej potrzeby.a jak wiadomo potrzeba jest matka wynalazku...:)
ale wyobraz sobie jakiegos anglika, ktory organizuje wedkarski weekend nad dunajcem na przyklad - przylatuje , okretuje sie w hotelu, idzie kupic licencje, a tam mowia ze sa zawody i rzeka zamknieta przez weekend. wytlumacz gosciowi taka sytucje. nawet gdybys mowil po angielsku lepiej niz szekspir, nie zdolasz mu tego wytlumaczyc.ile razy czytam na forum, ze ktos gdzies pojechal na ryby, a na miejscu info ze zawody i wypad.to nie jest zdrowa sytuacja i nie znam latwej recepty na jej uzdrowianie -nie znam bo tez sie nad tym nie zastanawialem.u mnie jak sa zawody, to nikt nikomu nie wadzi -bo sa na jeziorze, ktore ma 15 tys hektarow...a nie na rzeczce ,z ktorej trzeba wywalic tych ,ktorzy na zawody nie maja ochoty i robi sie to regularnie.moze trzeba poswiecic jedna rzeke i przeznaczyc ja tylko do rozgrywania zawodow, jesli to taka popularna forma aktywnosci wedkarskiej w polsce?wtedy nikt nie bedzie zaskoczony ,ze w sobote sa zawody, a on glupi przejechal autem 200 km zeby odpoczac po tygodniu pracy... nie powinno byc tak, ze to przecietni wedkarze maja byc czujni i sie dowiadywac roznymi kanalami ,czy bedzie wolno lowic czy rzeka zamknieta dla sportowcow.rzeka nie powinna byc ustawiana pod jakakolwiek grupe ludzi -to oni maja sie dostosowac do wiekszosci .zawody mozna rozgrywac w poniedzialki na przyklad,dzien dobry jak kazdy inny - wtedy sukces bedzie okupiony wlasna inwestycja ( czas , urlop ).inwestycja sie zwykle zwraca, bo na calym swiecie utytuowani zawodnicy koncza w wedkarskim biznesie i zyja z uprawianego hobby.i wtedy byloby fair play.
|