f l y f i s h i n g . p l 2025.09.21
home | artykuły | forum | komis | galerie | katalog much | baza | guestbook | inne | sklep | szukaj
FORUM  WĘDKARSTWA  MUCHOWEGO
Email: Hasło:
Zaloguj automatycznie przy każdej wizycie:
Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś: Załóż konto

Ostani post! Temat: Odp: Brennica okjazja do rewitalizacji. Autor: Robert Kostecki. Czas 2025-09-19 09:02:57.


poprzednia wiadomosc Wielu stać na znacznie więcej... : : nadesłane przez Krzysztof Dmyszewicz (postów: 9496) dnia 2008-09-07 10:23:21 z *.chello.pl
  Wielu stać na znacznie więcej, tylko złożyli już broń. Ogólnie dyskusja na przykład o Statucie PZW jest o tyle trudna, że można ją prowadzić na różnym stopniu ogólności. W praktyce okaże się zapewne, że już na samym początku wyodrębnią się dwie grupy wędkarzy, tych co chcą budować społecznie i tych co chcą budować zawodowo.

Ludzie, którzy chcą zorganizować PZW na bardziej rynkowych zasadach, muszą się o sobie dowiedzieć, stwierdzić swoje istnienie ot choćby na forum. Czytając jednak wiele gorących i już niejako historycznych dyskusji na forum "Na muche" stwierdzam, że już w zarodku są tak wielkie różnice między ludźmi, że trudno dojśc do ładu, tym bardziej, że podczas tamtych rozmów też było skakanie po różnych poziomach ogólności. Rozmowa powinna się toczyć systematycznie, od tez ogólnych aż do rozwiązań szczegółowych.

Chodzi o to aby stawiać sobie realne cele. Gdyby wziąć pod uwagę że Kwaśniewski dał młodym mieszkania, Wałęsa po 100 milionów a PiS zorganizował tanie państwo (zatrudniając kolejne 55 tys. urzędników) - to okazałoby się, że jesteśmy bardzo bogatym krajem opływającym w luksus na który nawet specjalnie nie trzeba pracować. Nasz statut nie może być deklaracją rzeczy niewykonywalnych w praktyce. Podobnie jak nie da się jednocześnie dać pracownikom praw socjalnych i armii związków zawodowych oczekując jednocześnie, że wytworzone przez nich produkty będą bardziej konkurencyjne do tych wytworzonych w warunkach mniejszych obciążeń zakładu pracy przez takie pakiety socjalne. Oczywiście polski komunista z PRLu, który kupował żonie zachodnie perfumy może nie zdawał sobie sprawy z tego, że sielanka rywalizacji gospodarczej pod osłoną państwa powoduje, że w jego zakładzie takie perfumy nigdy nie powtsaną dopóki nie będzie zmuszony do walki o klienta poza systemem państwowych monopoli. Taki szedł do Pewexu i miał głęboko w tyle mechanizmy funkcjonowania społeczeństw i gospodarek - on miał pensję kilka tysięcy złotych za wierność partii, niezależnie od tego czy był dyrektorem zakładu rentownego czy deficytowego. Socjalizm był też pod tym względem cholernie niesprawiedliwy, że dyrektorzy zakładów pod kreską mieli podobne pensje do tych skutecznych dyrektorów, którzy ten kraj dźwigali po wojnie do góry. Czy się stoi czy się leży...

Ochrona państwa i trzymanie zakładów zza żelaznej kurtyny pod kloszem praw pracowniczych i własności państwowej spowodowała wielkie bankructwo tak PRLu jak i innych demoludów. Wynikało to z prostego faktu, że konsumenci mieszkający na wschód od dawnego RFN woleli kupić pochodzący z krwawej rywalizacji kołowrotek Shimano niż pochodzące ze szklarniowych warunków socjalnych kołowrotki takie jak Mewa, Skalar czy Czapla. Było oczywiście wiele złodziejskich prywatyzacji, tzw. wrogiego przejęcia przez zachodnią konkurencję i zamykanie zakładów pracy. Jednak gro zakładów upadła z prozaicznego powodu, że konsumenci z demoludów nie chcieli kupować produktów przez siebie wytworzonych. Tu zatem dochodzimy do bardzo prostego wniosku, że nie można mieć wszyskiego i im więcej socjalu i praw pracowniczych, tym mniej zysku, konkurencyjności i rozwoju. Coś za coś. Stwierdzam tylko fakty, nie wartościując w tym miejscu żadnego z systemów. Między tymi punktami skrajnymi, jest nieskończona liczba stanów przejściowych. Przemieszczanie punktu po takim wykresie, nazywamy wyborem poglądów politycznych na gospodarkę.

Opierając nasze funkcjonowanie o pracę społeczną członków - jak dobitnie mówi Statut, nie mamy ochrony wód, tylko bohaterstwo kto jest bardziej świadomym i odpowiedzialnym obywatelem od drugiego. Istnieje jakaś chora licytacja, ile na przykład sportowcy otrzymali a ile z siebie dali. Dziwne rozliczenia na słowa, docinki i licytowanie się już mnie dawno zmęczyły. Jak to w ogóle rozliczyć? Po co właściwie ludzie wymyślili pieniądze, skoro środkiem płatniczym może być poczucie wyższości od tych, którzy nie posprzątali brzegów rzeki... Dla mnie sprawa jest prosta, pracujący w łowisku odpowiednią ilość czasu np. Przyjaciele Raby powinni łowić tam po niższej cenie, a przyjeżdżający na gotowe powinni płacić dużo więcej niż obecnie. Tak jednak nie jest, bo nasz kochany Statut PZW nie przewiduje nagradzania za pracę w łowisku w formie niższej ceny licencji.

Publicznie mówię to z całą odpowiedzialnością:
Ludzie którzy ten Statut popierają plują jednocześnie na aktywnych Przyjaciół Raby których praca nie jest wartością, którą trzeba wycienić i przeliczyć na licencję, tylko stanem normalnym... ot urwać się po pracy na łowisko i zdaniem niektórych Delegatów tak powinno być i nie ma dyskusji. Zero wdzięczności systemu za odbtą pracę tych ludzi. Ktoś powie - satysfakcja. Pytanie tylko jak długo???

Nie powinno być mowy w statucie o pracy społecznej. Powinna być tylko praca w łowisku przeliczalna na licencję. Kto pracuje zgodnie z potrzebami odpowiedzialnego za wyznaczanie takich prac - ten łowi za grosze. Kto nie pracuje w łowisku ten słono płaci za luksus przyjścia na gotowe. Jak długo można wykorzystywać dobrą wolę naszych aktywnych członków?

Jak długo????


Tymczasem ludzie zmęczyli się rozmową, porzucili dyskusję. Mogę przedstawić wykresy słupkowe ilości postów w czasie naszych największych autorytetów sztucznej muchy i będzie widać tam jak na dłoni, że panowie odpuścili sobie publiczną dyskusję na temat naszego wędkarstwa

Co gorsza ludzie nie zmęczyli się chwaleniem czynów społecznych, które dają nam złudne wrażenie, że coś idzie do przodu. Ludzi trzeba pochwlić za tymczasowe i doraźne upuszczanie sobie krwi, ale jednocześnie system trzeba potępić który promuje rozwiązania prowizoryczne. Oczywiście ważna jest praca u podstaw, ale dzisiaj nie ma ona ani gwarancji ciągłości ani stabilności - zależy tylko od łaski i niełaski nielicznych zresztą pozytywistów. Tkwimy więc w organizacyjnym chaosie a cele statutowe realizujemy "na ile się da" i "na jakoś to będzie"... Ja też czasami coś społecznie zrobię, no w końcu jestem członkiem PZW i obecny statut choć chory i się z nim nie zgadzam jednak mnie zobowiązuje. Jednak nie mam obowiązku iść w czynie społecznym cokolwiek robić, bo wszyscy ludzie idą robić czyny społeczne gdy jest totalitaryzm, którym socjalizm tak często się wspierał w historii świata. Tak więc wielu Chińczyków poszło łapać wróble, ale jakby nie poszli... no właśnie, czyny społeczne mają jakieś większe znaczenie gdy ludzi się do nich zmusza. Gdy jest to dobrowolne - zawsze jest tylko garstka chętnych.

My możemy zrobić to ekonomicznie, tak aby było dla każdego coś miłego - a przede wszystkim sprawiedliwie. Wycenić więc trzeba pracę w łowisku oraz wycenić trzeba samo łowienie. Tym bardziej, że czasy się zmieniły, ludzie bardziej ścigają się w życiu zawodowym, coraz mniej ludzi ma czas na takie zabawy. Statut więc nie przystaje do naszych czasów, jest niedopasowany do tego systemu społeczno - gospodarczego. Nie widzę jednak przeszkód aby system był mieszany. Zwolennicy pracy w łowisku dostaną za nią adekwatną ilość licencji, zaś zwolennicy komercji sobie je zwyczajnie kupią. Po co zaraz urawniłówka - może być rozwiązanie mieszane i kompromisowe dla zwolenników obu koncepcji.

Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek
  [Powrót do Forum] [Odpowiedz] [Odpowiedz z cytatem]    
 
Nadawca
Data
  Brak odpowiedzi na ten list. Zobacz następną wiadomość.    
       


Copyright © flyfishing.pl 2002
wykonanie focus