|
Kolega pracuje na mikroczasach godnych fizyki kwantowej a potem się dziwi krytyce.
Co do sportu:
1.Trzeba wiedzieć ile faktycznie kosztuje. Ile? 10, 20 50 zł od (przepraszam najmocniej) członka?
2.Trzeba sobie uzmysłowić, że m.in. dzięki sportowcom powstały i rozwijają się skuteczne metody połowu, że wspomnę o słynnej nimfie, agresywnych odmianach mokrej muchy, metodach jeziorowych, promocji nowoczesnego sprzętu i nowinek technicznych z których korzystają wszyscy muszkarze.
3.Duża część czynnych lub byłych zawodników to prywatnie czołówka wszelkich inicjatyw typu Przyjaciele Rzeki. Prym wiodą województwa północne. Nazwisk nie wymienię.
4. To reprezentacja i promocja Polski na świecie.
5.Jak by na to nie spojrzeć, to wątpliwa etycznie „zabawa” żywymi stworzeniami, którym z roku na rok obniża się wymiar na potrzeby zawodów. Można przypuszczać, że wkrótce powstaną skuteczne metody połowu narybku jesiennego lipienia by wyłonić zwycięzców JLS 2020.
6. Nie ulega wątpliwości, że zawody powodują straty w rybostanie. Tylko jakie? 10, 20, 50% złowionych i wypuszczonych ryb?
Można by tak długo wyliczać za i przeciw, potem to zbilansować i wrzucić do kosza.
Dla mnie, tylko z uwagi na korzyści rzeki na jakiej są rozgrywane zawody powinny wnieść do niej więcej niż wyjęły. Powiedzmy jakiś marny 10 zł odpis z opłaty startowej na dorybienie.
|