| |
Dla mnie sprawa jest jasna. Nie bło warunków do złowienia dużej ryby. Wiosną była jakaś dziwna pogoda, co wyjazd to słońce. A jak słońce to zawsze mam kichę z pstrągami i to na każdej wodzie. Nie udało mi się trafić w rójkę dużych jętek. Bardzo szybko nastała niska woda i prócz kilku małych wezbrań, nie było takiej dłuższej stałej dobrze płynącej po płaniach wody.
Nie cierpię łowić w tamkach, nie znoszę rzucania pod prąd. Nie wierzę w skuteczność takiego łowienia, gdy ryby są płoszone z bliska, a doświadczone już są nieźle. Każdy OS to czeka, że jak się ryby kłuje to coraz gorzej reagują na sztuczne przynęty.
1 maja to dla mnie koniec sezonu muchowego na Wiśle, zaczynają się plażowicze i tylko przy mżawce można połowić po 8 rano. Nie było mżawek.
Ryby chyba są, ale jesli to pochowane w kamolcach. Na krótką na przelewach za progami czasem jakiś ryj się pokazał, a na płaniach z prawie stojącą wodą - kiszka.
W tym roku ze wszystkimi rybami jest kiepsko. Żeby połowić bolenie to polowałem na idealną pogodę przez 3 miesiące. Aż zdarzyły się 2 idealne dni, to jednego dnia złowiłem 5 sztuk. Taką mam teraz taktykę, że liczę dni jako "wędkarskie" wtedy, gdy jest idealna pora pogoda na dane łowisko. Reszta dni - to dni spacerowo-grilowo-browarowe. :)
Wszystko na przyszły rok zależeć będzie od ilości śniegu, a może wreszcie jakaś mokra wiosna się wydarzy. Pozostaje mieć nadzieję 
|
