|
szans na jego dalszy rozwój w Polsce
Bardzo male. Predzej czy pozniej zostanie zepchniete na margines przez regulacje rzek "muchowych" i budowe na nich zapor. Zostanie moze troche Sanu i Dunajca, chociaz co do tego drugiego to bym nie postawil na to zlotowki. Mozliwosci ratunku sa moim zdaniem dwie, obie malo realne:
1. Szybka poprawa rybostanu tak aby ludziska sie zorientowali, ze wiecej zyskaja na wedkarzu niz turyscie o zainteresowaniach piwo-gril-futbol-muzuka pop. Tutaj jest duza rola dla OSow (ktore osobiscie mnie nie interesuja), przyciagajacych zwykle wedkarzy z troche grubszym portfelem, co przemawia do wyobrazni miejscowych.
2. Zespol prawnikow przy PZW, ktory by koordynowal dzialania przeciw tego typu "inwestycjom".
Mysle, ze za kilkadziesiat lat bedziemy mieli kilka superdrogich lowisk, a normalni wedkarze beda jezdzic do Szwecji i Norwegii aby polowic na muche, bo i tak wyjdzie taniej niz dwa tygodnie nad Sanem czy Dunajcem.
jak to sie zaczęło, że zaczęliście łowić właśnie na muchę
Standardowo. Ojciec i Dunajec z konca lat 80-tych. Kij "Germina", tonacy czeski sznur (innych nie bylo), pancerny kolowrotek Libella, przypon 18tka, wodery o 3 numery za duze, ryb tyle ze strach bylo do wody wejsc. Przynajmniej tak to wygladalo z perspektywy 10-latka.
co to dla Was znaczy być wędkarzem muchowym, itd).
Nic specjalnego, metoda jak kazda inna. Subiektywnie przyjemniejsza od gruntowki z robalem i dorsza z kutra, tak samo przyjemna jak obrotowka z pradem na malutkich rzeczkach pstragowych. Wszystko zalezy od wedkarza. Mozna pieknie lowic liny na czerwonego robaka, majac na nogach gumofilce a w reku ruski teleskop i obrzydliwie lipienie na muche sprzetem z kosmosu.
Podsumowujac: piekne wspomnienia i czarne widoki na przyszlosc.
Pozdrawiam
P.S. Ta weryfikacja to po to aby nie tracic czasu na odpisywanie ewentualnemu trolowi. Prosze o wyrozumialosc.
|