|
W zaszłym roku spędziłem 3 tygodnie nad Sanem. Niestety z powodu wysokiej wody nie wędkowałem cały czas :(
Ale z tego co skromnie mogłem zauważyć, to jak przy ujściu Hoczewki jeszcze udawało mi się złowić lipinia większego jak 35cm, tak na Łączkach i poniżej Leska już żadnego takiego. Przy mnie złowiono może z 2-3 szt "wymiarowe". Jeśli chodzi o pstrągi, to łowiąc na mokrą i na chrusta nie złowiłem ani nikt gdy byłem, nie złowił żadnego "wymiarowego" (czyli chociaż 35cm. Idąc w dół rzeki ryb coraz mniej, choć miłe było że wędkarzy też mniej.
Skromnie uważam, że limitów typu 40 dni i kilkanaście ryb w miesiącu może w ogóle nie być. Bo to żadne limity. Skoro rzeka jest tak popularna bo były duże ryby również poza OS-em, to z pewnością stawka 20zł oraz limit 2 szt miesięcznie (tylko dla wykupujących okręgówkę - opłatę roczną) byłby w ogóle jakimś limitem. Może za te 20zł dziennie od łebka można by przypilnować kolejnych 10km rzeki, gdzie są warunki dla ryb tylko że są też zjedzone.
Zaznaczam, że podaję swoje obserwacje z krótkiego pobutu, nie jestem znawcą łowiska.
Kluczem do wszystkiego jest wydłużenie dobrze chronionych odcinków wszystkich rzek pstrągowo-lipieniowych w całym kraju, limit wspomniane 2 szt miesięcznie a gdzieniegdzie rocznie. Bez tego dalej tak będzie, że 3-4 kawałki rzek będą oblegane przez 90% braci wędkarskiej, bo przecież każdy chce łowić tam gdzie są ryby. Np. gdyby w Sole były ryby, to po kiego grzyba miałbym jeździć 250 km dalej? A tak, czasem jest to jedyna szansa na złowienie CZEGOKLOLWIEK.
Dopiero wtedy, gdy większość wód będzie zagospodarowana, będzie luźniej nad wodą, obcy nie będą najeżdżać rzek (bo swój limit będą mogli wykorzystać tylko u siebie), skończy się wyżeranie ryb przez "gości" w danym okręgu. Nie ma nic gorszego, jak wakacyjna stonka wędkarska wyżerająca co popadnie na wakacjach, bo rodzina z rozgrzanym grilem czeka :)
|